Kolejna, już 27 Niedziela roku C. Czytamy dalszy fragment Ewangelii wg św. Łukasza (17,5-10), mówiący o Jezusie, który zmierza do Jerozolimy. W czasie tej drogi Jezus poucza swoich uczniów. Tłumaczy im wydarzenia i w przypowieściach poucza ich o sensie chrześcijańskiego życia. Uczniowie stawiają Mu też pytania, na które Jezus reaguje i odpowiada. Te odpowiedzi nie zawsze są prostymi receptami. Zazwyczaj Jezus ukazuje w nich w sposób zaskakujący prawdy o kroczeniu za Nim. Tak jest właśnie w czytanej tej niedzieli perykopie. Uczniowie poprosili Pana: «Przymnóż nam wiary!» Jezus na ich prośbę odpowiada w sposób zachęcająco-warunkowy, który musi ich pobudzić do myślenia i stawianie sobie dalszych pytań: 

Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy,
 powiedzielibyście tej morwie:
„Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!”,
a byłaby wam posłuszna
(Łk 17,6). 

Obraz wiary odniesionej do małego ziarenka gorczycy Jezus uzupełnia obrazem sługi, który po powrocie od swej zwyczajnej pracy bywa stawiany wobec innych zadań, które mogą wydawać się niesprawiedliwe. Nie rozpatrujemy w tej chwili relacji między sługą a jego panem z punktu widzenia społecznego. Te przypowieści czy porównania służą Jezusowie do wyrażenia potrzeby wzrostu posłuszeństwa wiary. O to bowiem uczniowie prosili.

1. Obraz ziarnka gorczycy

Ziarnko gorczycy, o którym Jezus mówi, to jedno z najmniejszych ziaren, które jednak wyrasta jako spora roślina (zob. Mk 4,31n). Mówiąc o tym małym ziarenku, które ma w sobie moc wzrastania i rozrastania się w znaczną roślinę, Jezus wskazuje na bardzo niepozorny punkt wyjścia procesu wzrastania. Przez odniesienie wiary, o której wzrost proszą uczniowie, do ziarna gorczycy, Jezus wskazuje nie tylko na sam wzrost, ale także na skutki zewnętrzne i owoce wzrostu tej wiary. Otóż nie ogranicza się do tego, co mamy zapisane u Mk, że ta wiara powoduje wzrost. Obwieszcza, że kto ma taką wiarę, jak ziarnko gorczycy, może dokonywać cudów.

Trudno rozwijać wszystkie niuanse jakie mogą zostać wyprowadzone z tego obrazu. Trzeba zwrócić uwagę, że ta wiara odniesiona do ziarnka gorczycy w punkcie wyjściowym, okazuje się wiarą, której moc jest wyrażona w mocnym obrazie wyrwania się z korzeniami morwy i przesadzenia się w morze. Jest to obraz wymowny. Morwa jest drzewem dość ukorzenionym i mocno trzymającym się terenu. Wyrwanie jej nie jest wcale łatwe. A tutaj jest mowa o samo-wyrwaniu się.

Nadto jest mowa o przesadzeniu się w morze. Morze nie jest terenem, na którym to drzewo mogłoby rosnąć i rozwijać się. Mamy więc z jednej strony trudne zadanie wyrwania się, a z drugiej jakby absurdalne ukierunkowanie się na sytuację, która – patrząc ze zwyczajnego punktu widzenia – jest całkowicie niekorzystna. W słonej wodzie morza nie będzie rosła morwa. A jednak! Jezus mówi, że byłaby posłuszna, aby to uczynić co jest niejako wbrew jej naturze i bezpośredniemu interesowi życiowemu.  

 

2. Obraz sługi

W drugim obrazie wziętym z warunków ówczesnego życia domowego słuchamy o spełnianiu zadań przez sługę wobec swego pana. Jak już wspomniane nie chodzi o ocenę tychże relacji w kategoriach naszego spojrzenia, lecz o postawę posłuszeństwa i gotowości wypełniania przez sługę tego, co do niego należy. Sługa, postawiony wobec tych zadań je wykonuje w posłuszeństwie, gdyż wie, że jest sługą i zna swoje miejsce w danej wspólnocie czy społeczności. Wie też, kto jest panem i co jemu od sługi się należy i to spełnia. Należy to jakby do jego natury. Nie spodziewa się też, że będzie mu za to okazywany specjalna wdzięczność.

Tego rodzaju relacje oceniane w kategoriach dzisiejszego rozumienia życia nie znajdą akceptacji. Nie chodzi też o ich przenoszenia w dzisiejszy świat. Słuchanie dzisiaj tej przypowieści nie ma na celu przywracania niewolnictwa czy stosunków feudalnych. Zmierza do ukazania potrzeby zaistnienia w nas świadomości wiary, który pozwala odkryć nasze miejsce wobec zadań i w relacjach do osób. W kim zaistnieje wiara, o której wzrost proszą uczniowie, ten będzie spełniał wszystko, co do niego należy – stosownie do swego stanu życiowego – bez oglądania się na to, co już wykonał, na swoje zmęczenie. Nie będzie oczekiwał specjalnego uznania czy podziękowań.

Wiara wprowadza bowiem człowieka w taki stosunek do stojących przed nim zadań i obowiązków, że on je wypełnia bezinteresownie. Motorem jego działania nie jest ani korzyść, ani efekt jego pracy lecz świadomość tego, że może pracować i doświadczać mocy, jaka w nim jest, a która pochodzi od jego Pana. Widzi on bowiem swoją nagrodę w tym, że może pracować i może służyć. On wierzy bowiem, iż Pan jego wie, do czego ta jego służba prowadzi i jaki przyniesie owoc. Przywilejem jest więc sama możliwość takiej służby i fakt jej pełnienia w sposób bezwarunkowego oddania się i zawierzenia swemu Panu.

3. Słudzy nieużyteczni – wykonaliśmy, co mielimy wykonać

Dla tych, którzy uwierzyli w Jezusa Chrystusa jako Pana wszystkiego, wszystko staje się możliwe, gdyż są uzdolnieni do tego, aby służyć. Wszystkie sytuacje, nawet te oceniane po ludzku jako trudne, niesłuszne czy niesprawiedliwe mogą być przez nich wykorzystane do przeżycia swoje relacji z Panem. Szczególnie bowiem w momentach trudnych i krzyżujących nas może dokonywać się nasze upodobnienie do Pana i możemy wchodzić z Nim w relację zażyłości.

Dzisiaj, kiedy na różne sposoby w sposób kłamliwy i podstępny robi się tak wiele, by wmówię człowiekowi, że jest panem, potrzebne jest nam odniesienie w szczerej wierze do tego, kto jest jedynym Panem, bo przeżył swoje życie jako Sługa wobec człowieka, wobec każdego człowieka. Nie usłużył człowiekowi w zaspokajaniu jego fałszywych oczekiwań, jakie pochodzą z tego wszystkiego, co jest związane z grzechem pierworodnym (sięganie po swoje poznanie dobra i zła), lecz wprowadził człowieka w moc zaparcia się samego siebie, by człowiek odzyskał wolność dziecka Bożego.

Trzeba nam czasem wyrwania z korzeniami z tych miejsc, w których chcielibyśmy urządzić sobie nasz świat i panować według własnej koncepcji. Trzeba nam czasem przesadzenia na tereny, czyli w sytuacje, gdzie po ludzku wydaje się, że nie jest możliwe żyć, by doświadczyć, że jest inne życie, niż tylko to, które ma widzimy dla siebie. Jest możliwość przeżywania wszystkich życiowych sytuacji w innym kluczu niż tylko własny. Wszystko dzięki temu, że przez wiarę wchodzimy w życiodajną relację z tym, który zawsze jest Panem służącym życiu każdego z nas – byśmy mieli życie w obfitości.

Gdy pojmiemy nasze życia jako wykonywanie wszystkiego, co powinniśmy wykonać i uznamy się za sługi nieużyteczne, okaże się, że spotkamy Pana, która dla nas oddał życie i daje nam życie niezależne od wszystkie co potrafimy sami z siebie i niezależne od tego, gdzie będziemy przesadzeni i posadzeni. Niezależne od tego, jak będziemy traktowani i uznawani itp.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

17 komentarzy

  1. „Wiara wprowadza bowiem człowieka w taki stosunek do stojących przed nim zadań i obowiązków, że on je wypełnia bezinteresownie” – Hmm…tak jest,gdzież więc Ci wierzący?Rozumiem.

    #1 Ka
  2. Dzięki za Słowo!

    #2 Federika
  3. dziękuję za te rozważania!

    #3 Fasola
  4. Wielokrotnie słyszymy: Nie przesadzaj! Błogosławiony niech będzie PAN – Ogrodnik, który przesadza i daje moc wzrostu w takich miejscach, w których po ludzku – gleba (okoliczności), nie wydaje się urodzajna…

    #4 wojownik z Pustyni Miast
  5. Ja też, jak apostołowie często proszę: Panie przymnóż mi wiary.
    I pewnie tak jak oni chciałabym, aby to stało się tak od razu i bez żadnego wysiłku.
    Cudowne dotknięcie i basa jest święta. 🙂
    Tymczasem ta przypowieść uzmysłowiła mi, że Pan Bóg cały czas przymnaża mi wiary, ale w inny sposób. Poprzez różne dobre i złe wydarzenia w moim życiu. Poprzez zadania, które czasami wydają mi się niemożliwe do zrealizowania. Poprzez trud.
    Tak sobie myślę, że jestem takim sługą. Wracam z pracy ( tzn z pola) i zaczynam ten drugi rodzaj działalności. Usługuję Panu bardziej bezpośrednio( bo przecież praca w polu, to też praca dla Niego). On stawia przede mną coraz nowe zadania. Czasami jestem bardzo zmęczona, ale cieszę się, jeżeli z tej działalności wyniknie coś dobrego. Albo, gdy widzę, że to jest po myśli Pana.
    Nie wiem, czy jestem dobrym sługą. Nie mi to oceniać. Wiem, że mam dobrego Pana. 🙂

    #5 basa
  6. Pozdrawiam Ks. Biskupa 🙂

    #6 basa
  7. Czy zalążek mojej wiary nie wymaga wyrwania i zasadzenia w morzu Milosierdzia?
    Czy wtedy, nawet mala, nie bedzie wielka? Czy to nie będzie najprawdziwszy wzrost, bo bez mojego zaslugiwania?

    Boze , Ty wszystko wiesz i Ty wszystkim zarzadz

    #7 Tereska
  8. „… doświadczyć, że jest inne życie, niż tylko to, które my widzimy dla siebie. Jest możliwość przeżywania wszystkich życiowych sytuacji w innym kluczu niż tylko własny”
    Ten fakt, że jest „inne życie” i „inny klucz” może zasmucić, ale może też być źródłem radości. Radość będzie wtedy, gdy doświadczę, że On wie lepiej 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    #8 katechetka
  9. Spotkałam się z innym odczytaniem morwy.
    O. A Pelanowski odsyła do 1 Mch 6,34 („Słoniom pokazano sok winnych jagód i morwy, aby je rozjuszyć do bitwy”). Wnioskuje stąd, że morwa jest rośliną tak słodką, że powoduje atak szału bestii – słonia. Idąc dalej – w bestii widzi obraz demonów, które niszczą nasze życie wtedy, gdy jesteśmy zakorzenieni w grzechu. A zakorzenienie to dużo więcej, niż grzech, to upodobanie w grzechu (słodycz grzechu).
    Pan Jezus mówi, że jeśli ktoś ma wiarę, to nawet takiej „morwie” jak słodki grzech może powiedzieć „wyrwij się stąd”, a ona się wyrwie.

    Choć te dwa tłumaczenia obrazu wyrwanej morwy są tak różne – myślę, że się nie wykluczają?
    🙂

    #9 julia
  10. „Gdy pojmiemy nasze życia jako wykonywanie wszystkiego, co powinniśmy wykonać i uznamy się za sługi nieużyteczne, okaże się, że spotkamy Pana, która dla nas oddał życie i daje nam życie niezależne od wszystkie co potrafimy sami z siebie i niezależne od tego, gdzie będziemy przesadzeni i posadzeni. Niezależne od tego, jak będziemy traktowani i uznawani itp” cyt,KsBpa ZbK
    Wydaje mi sie, że przyjęła bym kazde „przesadzanie” ale co do traktowania mówię w pewnych okolicznościach „nieee!!!”
    Jeżeli ktoś obcy jest wyrafinowany w podłości, wtedy zmienia się miejsce,odchodzi się, nie chce się widzieć z taką osobą ale…jeżeli jest to współmałżonek i żadnych widoków na separację , to zaczyna się osobista tragedia…
    nie potrafię zaakceptować u kogoś podłości i wyrachowania szczególnie u najbliższych…
    Proszę o modlitwę

    #10 niezapominajka
  11. On, Pan Jezus, przyjął na siebie wszelkie wyrachowanie i podłośc. Nie powiedział: Dziękuję bardzo. Nie chcecie mnie. Róbcie sobie, co chcecie. Nic mnie to nie interesuje. Nie pozwolę na to, aby mnie tak traktowano. Odchodzę.
    Miał moc, aby to zrobic.
    Nie. Został i przyjął na siebie.
    Zapłacił życiem, ale ZMARTWYCHWSTAŁ !
    Niezapominajko, życzę ci, abyś nauczyła się tracic to życie i zmartwychwstawac.

    #11 basa
  12. Basa
    Taką mam naturę, że ponoszą mnie emocje w krytycznych sytuacjach w moim postrzeganiu. Bardzo na tym tracę w relacjach z bliskimi.
    Po krótszych lub dłuższych chwilach refleksji
    mam tę świadomość,że nie warto zbyt pochopnie
    uzewnętrzniać swoich przeżyć. Jednak wciąż wpadam w pułapkę własnych emocji. I co z tym robić
    gdy taką mam naturę?!!!

    #12 niezapominajka
  13. #10,niezapominajko…z własnego doświadczenia wiem,że źródło nie akceptacji współmałżonka jest nie w nim a we mnie.To co mi się nie podoba w mojej żonie to jest we mnie,czyli moje wady/grzechy/.Nie cierpię,nie na widzę gdy żona pokazuje mi prawdę o mnie.Tylko Jezus Chrystus może nam pomóc…Pozdrawiam…janusz f.

    #13 baran katolicki
  14. #12 niezapominajko
    Nade mną emocje też czasami zwyciężąją. Myślę, że ważne jest wtedy, aby umieć przeprosić i wybaczyć.
    Skąd czerpać do tego siły, wiesz. 🙂

    #14 basa
  15. Cześć Baranku,
    jesteś mi bardzo bliski duchowo – rozdrażniony romantyk, ale trzymajmy się Chrystusa
    On nas wspiera, prowadzi i nadaje sens życiu…
    Hej basa! wszyscy tu piszący wiedzą…

    dzisiejszy dzień obfitował dla mnie w prezenty nadziei i takich dobrych prazentów życzę Wam kochani Blogowicze.
    Olo , ozwij się również Ciebie lubię ” posłuchać”
    pozdrawiam kolorowo

    #15 niezapominajka
  16. Niezapominajko! Przeczytałam kilka Twoich ostatnich wpisów i pomyślałam o moich relacjach z najbliższymi, z mężem… Był czas, że ciągle miałam mu za złe, że mnie nie rozumie, nie rozmawia ze mną, a ja jestem osobą, która lubi mówić, przekazywać to, co czuje, działam w wielu sytuacjach, że tak określę – „na żywo”, nie hamuję wielu emocji. I było często nie najlepiej między nami. Aż pojawił się gdzieś na horyzoncie człowiek, który, na początku wydawał się ideałem, ale w miarę poznawania spojrzenie zmieniało się – na niego i mojego męża, aż do momentu, kiedy sobie przypomniałam, że przed laty, będąc na pielgrzymce, prosiłam pewnego dnia, o to Pana Boga, by mój – jeszcze wtedy „chłopak” został moim mężem i … tak się stało! 🙂 Więc Pan wysłuchał, dał w szczodrości swojej to, co chciałam, więc teraz w dużej mierze też zależy ode mnie, jakie będą relacje między nami. Wiem, że jeśli się nie zna człowieka można sobie „gdybać” i dużo mówić, ale …. zaczęłam patrzeć inaczej i … dostrzegłam wiele, wiele zalet u mojego męża i za nie Bogu dziękuję. Nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. I coraz ważniejsze staje się jeszcze dla mnie to, co napisałaś do „BARANKA”: (…) trzymajmy się Chrystusa On nas wspiera, prowadzi i nadaje sens życiu… „ To też w końcu zrozumiałam w swoim życiu – dla katolika chrześcijanina – to priorytet – TRZYMAĆ SIĘ CHRYSTUSA! Pozdrawiam ciepło i z całego serca! 🙂

    #16 MałgorzataW.
  17. Pani Małgorzato!
    Wysłałem pocztę na podany adres. Wróciła.
    Jeśli Pani zechce nawiązać do dzisiejszej rozmowy, to proszę napisać na bp@radiopodlasie.pl i podać swój adres.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #17 bp Zbigniew Kiernikowski

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php