Ewangelia 26 Niedzieli roku C (Łk 16,19-31) daje nam okazję do spojrzenia na nasze relacje z bliźnimi i na ich konsekwencje w odniesieniu do wszystkiego w naszym życiu a w szczególności w odniesieniu do życia wiecznego, czyli do naszej ostatecznej relacji z Bogiem.

Jezus opowiada przypowieść o dwóch ludziach w skrajnie różnych sytuacjach i warunkach życiowych. Bogacz i Łazarz. Ukazuje ich w dwóch fazach ich życia. Tutaj na ziemi i po zakończeniu tego ziemskiego życia. Są to jakby dwie odsłony życia, w których ukazuje się prawda o życiu każdego z nich.

W tej drugiej odsłonie cierpiący męki bogacz wołał do Abrahama, jako swego protoplasty i ojca: 

Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza;
niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język,
bo strasznie cierpię w tym płomieniu
(Łk 16,24).  

Wołanie bogacze skierowane do Abrahama może nas nie dziwić. Chciał ulgi w cierpieniach. Można w jakiś sposób widzieć racje, by mu okazać jakieś współczucie czy przyczynić się do niesienia mu ulgi. Uderzające jest jednak to, że ów bogacz tak sformułował swą prośbę, by to właśnie Łazarz, który za życia cierpiał przed domem bogacza, uczynił to, czego teraz oczekiwał bogacz doświadczając męki.

1. Sytuacja bogacza

Jezus, w opowiadanej przypowieści, tak sformułował prośbę bogacza, że ona ukazuje jeszcze bardziej jego wewnętrzną tragedię i samotność. Całe życie, jako „bogacz” mający wszystko do dyspozycji korzystał z tego w taki sposób, by zadowalać samego siebie: ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. Wskazuje to na takie ustawienie życia, w którym on sam był przepełniony sobą. Przez ubieranie się w purpurę i bisior wyróżniał się od innych. Możemy też wnioskować, że we wspomnianym świetnym bawieniu się nie zależało mu tyle na dobru współtowarzyszy, lecz na tym by on się bawił.

Krótko mówiąc – jego koncepcja życia to życie dla siebie. W jego życiu nie było otwartości do życia z drugim. Nie było tego, co nazywamy empatią, czyli wczuciem się w sytuację drugiego człowieka, by ją przeżywać jako cząstkę własnych przeżyć. W swoich oczach był ważny tylko on. Inni byli mu potrzebni ewentualnie do tego, by mu usługiwali, by mógł się świetnie bawić.

Tak jawi się z opowiadanej przez Jezusa przypowieści koncepcja życia owego bogatego człowieka, który używał wszystkiego i wszystkich dla siebie. Możemy dalej wnioskować, że ten bogacz nie odkrył nigdy obok siebie człowieka, który – podobnie jak on  – miał prawo życia. Nie odkrył obok siebie człowieka poza kategoriami usług, jakie jemu miały być okazywane. To jego zamknięcie się w sobie i dla siebie jawi się jeszcze bardziej drastycznie na tle sytuacji Łazarza, który pragnął choćby resztek ze stołu bogacza, ale nikt o tym nie pomyślał. Nie wchodziło to w logikę bogacza i jego świty. Jest to obraz świata zamkniętego w sobie i kręcącego się wokół siebie. 

2. Ulga i pomoc dla siebie czy odkrycie drugiego człowieka

W drugiej odsłonie, czyli po śmierci, jak to Jezus dalej mówi w swojej przypowieści, bogacz, już pośród doświadczenia męki, nadal nie widzi swego błędu życiowego. Prosi Abrahama o to, by Łazarz mu wyświadczy posługę – i to taką najbardziej wymowną: zwilżenie wodą języka. Język jest narzędziem komunikacji, wyraża rozpoznanie gustów i smaku. Spragnione i wyschnięte gardło i przyklejony do podniebienia język są znakami okrutnej męki i opuszczenia. O tym mówi Psalmista (zob. Ps 22,16) i tę prawdę przeżywa Jezus na krzyżu (Mt 27,46; J 19,28).

Bogacz chciał doznać w ten sposób ulgi. Chciał jednak, aby to się dokonało przez pomoc z zewnątrz. Przez posługę Łazarza. To on uważał siebie nadal za ważnego i chciał, aby w jego cierpieniu doznał ulgi. Nie dostrzegł, że problem był w nim, w całej jego koncepcji życia, w której dokonała się radykalny pomyłka życiowa. Cały czas wszystko i wszyscy musieli mu służyć.

Nawet w jego dalszej wypowiedzi, gdy prosi o przestrzeżenie jego braci, dominuje lęk przed dostaniem się do miejsca męki, a nie prawda, że ani on ani być może jego bracia nie przeżywają właściwie swego stosunku do bliźnich. Nie odkrył przed sobą ani w sobie sprawy potrzeby życia w relacji do drugiego człowieka i traktowania bliźniego jako bliźniego, z którym i wobec którego można przeżywać relację miłości, jak to nakazywał Mojżesz w Prawie i o czym na różne sposoby mówili prorocy. Na to właśnie zwrócił jego uwagę Abraham, gdy on pytał o dalszą „usługę”, jaką miałby spełnić Łazarz, wobec braci bogacza.

Brakło mu gotowości słuchania i gotowości kształtowania relacji z bliźnimi zgodnie z zamysłem Boga. On nie odkrywał i nie przeżywał człowieczeństwa w sobie jako spełniającego się w prawdziwości relacji z bliźnimi, w szczególności z potrzebującymi, lecz żył dla siebie, myślał o sobie – i to niejako przeniósł na drugą stronę. To pozostało w nim także po śmierci. Dlatego Abraham powiedział do niego: między nami a wami zionie ogromna przepaść. Tak, to są dwie koncepcje życia, które pozostają nie do pokonania, gdy ktoś nie nawróci się i z taką koncepcją życia w sobie umrze.

Można nawet zaryzykować twierdzenie, że bogacz nawet po śmierci, w doświadczeniu cierpień, na jakie był wystawiony, nie nawrócił się. Nie uznał Łazarza za swego brata, za cząstkę siebie, czyli za swego bliźniego. Stale myślał o nim – i podobnie o wszystkich – w kategoriach konieczności oddawania jemu usługi przez innych, w szczególności przez samego Łazarza.  On nie wszedł w relację życia z nikim. Był bogaty, ubierał się i bawił się. Myślał, że tak ma być zawsze.  W tym został oszukany i samego siebie oszukał. Nie słuchał!

3. Słuchać Mojżesza i Proroków oraz wchodzić w relacje na wzór Jezusa Chrystusa

Abrahamowa odpowiedź: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą”, może wydawać się nam nie słuszna. Sami bowiem łatwo myślimy, że gdyby ktoś ze zmarłych powstał i nam powiedział jak jest po drugiej stronie, to byśmy uwierzyli. Tak jednak nie jest. Samo „opowiedzenie” tego, co jest z drugiej strony i usłyszenie o tym. nie wystarczy. Potrzebne jest nam posłuszeństwo.

Chodzi o posłuszeństwo tej właśnie logice, jaką objawiają Mojżesz i Prorocy i co ostatecznie potwierdził i spełnił Jezus Chrystus. On jest co prawda tym, który zmartwychwstał. Ale dał nam świadectwo przede wszystkim jako ten, kto w swojej męce wszedł poniekąd w sytuację Łazarza. Utożsamił siebie z najmniejszymi i uczynił najmniejszych swoimi braćmi. Jeśli ta jego postawa za życia przypieczętowana Jego męką. Śmiercią i zmartwychwstaniem, nas nie przekona, to nas nie przekona też cud przyjścia kogoś z zaświatów. Może budzić sensacje, może chwilowo dotykać.

Jeśli jednak nie dokona się w nas posłuszeństwo prostemu przykazaniu miłości bliźniego danemu przez Mojżesza, potwierdzonemu przez Proroków i spełnionemu do końca w Jezusie Chrystusie, to nie uwierzymy, tzn. nie spełnimy zadanego nam człowieczeństwa, że jesteśmy stworzeni do tego, by żyć w relacji miłości do bliźniego.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

23 komentarze

  1. Piękne

    #1 Ka
  2. …rzeczywiście miedzy mną /moim ja/ a moją żoną jest ogromna przepaść. Po dwudziestu latach widzę, jak daleko mi do Niej. Ona jest moim pożądaniem /szczęściem/. Jest częścią mnie /po drugiej stronie/. Między nami jawi się przepaść nie do pokonania własnymi siłami. Kocham góry i nie raz byłem nad przepaścią. Wiem, co czuje ojciec idący na ratunek swojego syna. Tu nie liczy się tylko życie /szczęście syna/…
    Nie wiem co się dzieje. Piotr /mój syn/ jest nad przepaścią=umiera /ogromnie cierpi/. Nie wiem, jak go ratować. Jak uwolnić go od cierpienia. Wciąż płacze, a najgorsze jest to, dlaczego płacze, co go boli. Miało być lepiej, a jest gorzej.
    Po zdjęciu gipsu okazało się, że załapał jakiegoś wirusa na uszy. Po pięciu dniach antybiotyku nic nie pomogło. Dzisiaj Piotr jest w szpitalu, gdzie okazało się, że uszy są zdrowe. Boli go coś innego. Nikt nie wie co mu jest. Żona jest załamana i potrzebuje wsparcia /nie psychologa/, ale męża. Ja jednak jestem po drugiej stronie /też nie wiem, co jest grane/. I tu przychodzi mi z pomocą Ksiądz Biskup proponując mi tą jedyną receptę podpisaną krwią Jezusa Chrystusa na krzyżu.
    Trzeba umierać, by żyć. Bo tak naprawdę dla mnie kładką nad przepaścią między mną a żoną /moją/ są moi synowie…
    Pozdrawiam…
    janusz f.

    #2 baran katolicki
  3. #2 Janusz, ja wiem zbyt mało, ale czasami wydaje mi się, że to może być ból „egzystencjonalny”.
    Być może Piotruś stracił poczucie bezpieczeństwa?
    Dzieje się z nim coś, czego nie rozumie, na co nie ma wpływu. Obce miejsca, obcy ludzie, coś co go ogranicza. Moze nawet rodzice wydają mu się być przeciwko niemu. On nie rozumie, że to wszystko miało być dla jego dobra.
    Postawiłam się na jego miejscu. Jak bym się czuła w takich warunkach? Ja na pewno bym płakała.

    #3 basa
  4. I wydaje mi się, że jesteście po tej samej stronie.
    Oboje nic nie wiecie i czujecie swoją bezsilność.
    Nie szukaj więc różnic, po prostu bądź z nią.
    Przepraszam, znowu ci radzę.

    #4 basa
  5. Bardzo mocną homilię powiedział dzisiaj ksiądz z mojej parafii. Myślę, że dzisiaj nikt nie spał w jej trakcie. 🙂 Po wyjściu z kościoła ludzie rozmawiali o niej.
    Ksiądz spytał nas:
    Kto czuje się bogaczem? Niech podniesie rękę.
    Kto czuje się Łazarzem? Niech podniesie rękę.
    W obu sytuacjach nikt nie podniósł ręki.
    A więc „oberwało” się nam za brak odwagi moralnej.
    Ja jestem bogaczem. Pan Bóg tak hojnie mnie obdarowuje. Ale nie mogłam podnieść ręki, gdyż moją filozofią nie jest „dzień w dzień świetnie się bawić”.
    Potem ksiądz trochę zaprzeczając temu, co powiedział wcześniej tłumaczył, że wszyscy czasami jesteśmy Łazarzami, kiedy indziej bogaczami.
    To prawda. Są sytuacje, gdy skupiona na sobie nie zauważam potrzeb innych. Są sytuacje, gdy inni nie zauważają, że ja jestem w sytuacji potrzeby. To drugie chyba rzadziej…

    #5 barbaras
  6. Dzisiaj Jezus zaprasza mnie, do ubóstwa duchowego, do tego abym nie bała się być żebraczką, abym nie bała się prosić o Jego miłosierdzie. Jestem słaba i bardzo potrzebuję Jego MIŁOŚCI. Chcę wchodzić z innymi w relacje, chcę się dzielić tą Miłością, jaką On mnie obdarza, ale ostatnio odczuwam lęk przed odrzuceniem przez drugiego człowieka.Jeszcze nie wydoskonaliłam się na tyle w Miłości ,żeby znosić wady bliźniego i kochać mimo wszystko.(zranienia w przyjaźniach…). Chcę MU jednak zaufać-> Eleazar…..

    #6 Magdalena z JAHdowa
  7. #2 Janusz
    Będę się modlił za Was!

    #7 Zbyszek
  8. „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza” (Łk 16,24)
    Niektórzy twierdzą, że piekło jest KARĄ. Otóż nie… Z tego rozważania wyraźnie wynika, że piekło jest KONSEKWENCJĄ.
    Jeżeli człowiek żyjąc na ziemi myśli tylko o sobie, o zaspokojeniu swoich potrzeb czy zachcianek, nie zauważając podstawowych potrzeb innych, nie będzie w stanie w wieczności żyć inaczej. Będzie cierpiał z powodu samotności i opuszczenia, ale nie znajdzie sposobu, żeby temu NAPRAWDĘ zaradzić.
    Czytałam kiedyś artykuł o niebie i sposobie dojścia do niego. Była tam myśl, że niebo jest dla każdego kochającego Boga i bliźniego (Boga w bliźnim). I nie jest ważne, w którym momencie życia pokochasz. Problem jest jednak w tym, że gdy ktoś całe swoj ziemskie życie nie kocha nikogo (oprócz siebie), nie potrafi pokochać w ostatniej chwili przed śmiercią. (Kto nie zobaczy konieczności nawracania się w ciągu swojego życia, nie będzie widział potrzeby nawrócenia w ostatniej jego chwili) Najczęściej wtedy będzie miał głowę zaprzątniętą zupełnie innymi myślami (np. jak rozdzielić swój majątek)… To rozważanie tę tezę potwierdza.
    Mało tego, „bogacz nawet PO ŚMIERCI, w doświadczeniu cierpień, na jakie był wystawiony, nie nawrócił się”…
    Ten człowiek cierpi, ale nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, dlaczego… Jednak ta niewiedza jest przez niego samego zawiniona, bo nie chciał słuchać posłanych do niego (do jego narodu).
    Trochę się rozpisałam, ale zachwyciła mnie jasność interpretacji zacytowanego na wstępie zdania 🙂
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #8 katechetka
  9. Czy nie jest we mnie za dużo bogacza? Co prawda staram się widzieć obok drugiego człowieka, wyciągam do niego ręce, ale … czy czasem nie dbam wtedy o to, by była mi poczytana zasługa wobec niego i czy wyzbywam się myśli, by jednak chociaż jedna osoba nie zauważyła „moich dobrych intencji” względem potrzebującego bliźniego? Czy moje intencje są zawsze „czyste”? To takie trudne…

    #9 MałgorzataW.
  10. Uważam, że bogacz to zwykły egoista, taki 100% samolub, a Łazarz to ofiara jego samolubstwa. Samolub im bardziej wykorzysta drugiego człowieka, tym bardziej jest z siebie zadowolony, przekonany o swojej wielkiej zaradności, inteligencji, wiedzy, mądrości i sprycie. Nikogo nie słucha – bo po co. Tak naprawdę nie ma znaczenia ile ma kasy, bo i tak zawsze mu mało. POTRZEBY MA OGROMNE – a jaki jest nieszczęśliwy, zły i pokrzywdzony, gdy się zdarzy że czegoś nie dostanie. Bezinteresownie nie kiwnie palcem w bucie, jak komuś coś da, to tylko po to by wzbudzić u innych podziw dla siebie. Można powiedzieć, że to człowiek chory, a z treści Ewangelii wywnioskować, że taki skrajny egoizm to choroba nieuleczalna.
    Przyjrzyjmy się jak jest w naszym życiu – potrzeby mamy, czekamy, aż je ktoś dostrzeże i zrealizuje, wtedy jest fajnie i miło. Jak nikt ich nie dostrzeże i nie zrealizuje jest nam przykro, czujemy się smutni i zawiedzeni. Zauważmy, że w obu tych przypadkach cały czas skupiamy się na sobie. A może warto byłoby odwrotnie, może warto nie myśleć o własnych, a skupić się na potrzebach innych, otwierać oczy, patrzeć. Trudne, każdy ma przecież „swoje własne ego”. Myślę, że trzeba to ćwiczyć, trenować, a dobrym miejscem do takiego treningu jest nasza rodzina. Samolubstwo to jedna z przyczyn problemów rodziny, a jej skutkiem jest bardzo często rozpad małżeństwa.
    pozdrawiam

    #10 Olo
  11. „8 katechetka – jasno to ujęłas
    Tylko, czy chcemy słuchać posłanych do nas /ja mam z tym problem i probuję się usprawiedliwiać/

    #11 Tereska
  12. „bogacz nie odkrył nigdy obok siebie człowieka, który – podobnie jak on – miał prawo życia”
    Łazarz „pragnął choćby resztek ze stołu bogacza, ale nikt o tym nie pomyślał”
    Coraz częściej zdaję sobie sprawę z tego, że z trudem buduję jedność. Wybieram niektórych, z którymi chciałabym być, a innych nie dostrzegam, czyli nie widzę (nienawidzę?). O jednych myślę dużo, może nawet zbyt dużo…, o innych nie myślę wcale, choć „pragną choćby resztek”…
    Czyli skoro nie buduję jedności ZE WSZYSTKIMI, chyba nie buduję jej WCALE…
    Pozdrawiam…

    #12 julia
  13. Przeczytałam ostatnie informacje z serwisu KRP o wyróżnieniu Księdza Biskupa godnością członka honorowego Stowarzyszenia Biblistów Polskich. I chciałabym pogratulować, ale tak bardzo braknie słów, które we właściwy sposób przekazałyby podziw. Może czasem najprościej – najlepiej: Gratuluję, Księże Biskupie! Cieszę się z uhonorowania Księdza tym wyróżnieniem, a jednocześnie także z tego, że jest Ksiądz naszym Pasterzem,że można tak po prostu „wskoczyć” do Internetu i być blisko Słowa Bożego interpretowanego przez Księdza. Niech dobry Bóg obdarza Księdza wszelkimi łaskami, by mógł Ksiądz jak najdłużej pracować wśród „swej owczarni”.

    #13 MałgorzataW.
  14. Dołączam się do gratulacji MałgorzatyW 🙂

    #14 julia
  15. Ja również dołączam się do życzen dla Ks Biskupa i dziekuję za wskazanie drogi do wspolnoty DN, dzieki której mogę z większym zrozumieniem zgęłbiać Słowo Boże.
    Szczęść Boże!

    #15 Tereska
  16. Dziękuję Księdzu Biskupowi za naświetlenie problemu bogaczy i Łazarzów.Ponieważ ja od bardzo wielu lat doświadczam agresji bogaczów,którzy świetnie się bawią,za zagrabione majętności,także moich przodków oraz moje.Bym nie mogła upomnieć się o prawdę oraz sprawiedliwość z tego wynikającą usiłują,po raz kolejny wprowadzić w egzystencjalną nędzę.
    W tym wszystkim,za szczególną łaską Bożą,inaczej niż ewangeliczny Łazarz,mam prawdziwych przyjaciół,którzy mnie wspierają i dają szansę wypowiedzenia się i wydania książki.A to powinno sprawić,że jeszcze będę mogła coś zrobić dla innych biedaków,którzy nie radzą sobie z problemami,nie tylko o charakterze egzystencjalnym.

    #16 Barbara
  17. Myślę, że relacja bogacz – Łazarz jest nadal aktualna i nie zależy tak do końca od statusu majątkowego. W dzisiejszych czasach coraz więcej jest ludzi zapatrzonych w siebie, dążących do tego, aby jak najszybciej jak najwięcej posiadać. Skoncentrowani na sobie i swojej najbliższej rodzinie nie mają czasu, ani siły zabiegani od rana do wieczora zobaczyć człowieka obok siebie.

    #17 PiotrB
  18. #17 PiotrB,
    „nie mają czasu, ani siły”
    … no to omija ich prawdziwe życie tu i teraz, a potem TAM…
    Pozdrawiam 🙂

    #18 julia
  19. #17 Dziwne tylko Piotrze że znajdują wiele czasu /i sił/by uderzać w tych co /ich zdaniem/ do majątku i kariery im na drodze stają.Tego akurat nie pojmuję.

    #19 Ka
  20. Każdy sam powinien wziąć odpowiedzialność za to jakie życie wiedzie.I jeśli bogacz chce być bogaczem a Łazarz- Łazarzem…. myślę,ze my możemy tylko obserwować i się uczyć a nie oceniać, kto jest dobry a kto zły.

    Mateusz M

    #20 MateuszM
  21. OLO #10
    Dzieki Ci za ten wpis. Bardzo odnosi się do mojego małżeństwa, które znajduje się w głębokim kryzysie.
    Proszę Was o modlitwę…bo opadam z sił w nadziei na lepsze dni…

    #21 niezapominajka
  22. #21 niezapominajka
    będę o Was pamiętał. Kontaktowałaś się ze Wspólnotą Trudnych Małżeństw Sychar ( http://www.kryzys.org )?

    #22 Zbyszek
  23. Zbyszek#22
    Dzieki za podnoszenie moich brzemion, modlitwą..
    Nie kontaktowałam się ale dzięki za namiar.
    pozdrawiam

    #23 niezapominajka

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php