Szczęśliwi mimo i wobec kąkolu (16. Ndz A)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Frapujące jest przesłanie Ewangelii przeznaczonej na 16 Niedzielę roku A. Może nawet trzeba powiedzieć, że wprost przewraca ono powszechnie przyjęte schematy odnoszące się do życia, do jego rozwoju, do sensowności troski o dobro czy też walki ze złem. A właściwie nasze schematy odnoszące się do faktu obecności zła wokół nas.

Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł (Mt 13,24-25).

 Jak długo nasienie było w ziemi, nikt tego innego i złego nie dostrzegał. Wyszło ono na jaw wówczas, gdy pszenica wyrosła i zaczęła wypuszczać kłosy i podobnie kąkol. Wtedy ze strony sług padło pytanie o przyzwolenie na wyrwanie kąkolu. To pytanie wydaje się logiczne dla każdego, kto troszczy się o dobro w sobie, wokół siebie. Po co bowiem obok pszenicy ma wzrastać kąkol. My, podobnie jak ówcześni słudzy gospodarza, niejednokrotnie pytamy: Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali kąkol, a więc usunęli spośród nas to, co złe, to co posiał zły, co pochodzi od złego? To, co pochodzi nie od nas, a od innego niż my? Jakże często mamy w sobie takie zamiary, takie myśli.A on im odrzekł: Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa. Taka odpowiedź gospodarza nie pasuje do naszych kategorii myślenia. Dlaczego bowiem to, co złe, co przeszkadza w rozwoju tego, co dobre czy może wprost je niszczy, ma tak samo swobodnie wzrastać, korzystając z dobrodziejstw przeznaczonych dla tego, co dobre. To wydaje się nam niesłuszne i niesprawiedliwe. Oczywiście łatwo zauważamy – i to czasem z przykrością dla nas – że występują między nami różnice co do określenia tego, czym jest to zło. To, co ja uważam za złe, ktoś inny często tego tak nie widzi. I odwrotnie, to co niejeden mój bliźni widzi i odczuwa jako zło, mnie to nie przeszkadza, nawet czasem wydaje się dobre czy korzystne. Zachodzi swoisty konflikt interesu. Dlatego nie znosimy tego, co uznajemy za złe, tego, co jest złe. Nie znosimy tego, co jest inne i pochodzi nie od nas. Nasza ocena sytuacji może być bliska obiektywnej ocenie, ale może też się od niej różnić. Pan Bóg przygotowywał to dalekowzrocznie. 

Postawa podobna do naszego odczucia niejednokrotnie pojawiła się w ustach człowieka sprawiedliwego Starego Przymierza. Czytamy w Psalmie: Każdego dnia będę tępił wszystkich grzeszników ziemi, aby wygubić w mieście Pańskim wszystkich złoczyńców (Ps 101,8). Taka wizja życia i społeczności nie była jednak jedyną w ST. Stopniowo ukazywała się perspektywa, w której jawił się Sługa Jahwe biorący na siebie skutki zła. W konsekwencji Jezus przyszedł na ziemię nie jako ktoś, kto uporządkuje świat przez wykorzenienie zła, lecz jako Ten, kto – przyjąwszy skutki zła – pozbawi zło jego mocy, przezwyciężając je swoim oddaniem się. Dokonało się to w tajemnicy krzyża. Mógł to uczynić, gdyż wiedział, iż Ojciec jest Panem wszelkiego wzrostu i jeśli On, jako Ojciec pozwala czy dopuszcza, aby wolność, w którą wyposażył człowieka mogła zostać przez niego nadużyta, i zwrócić się przeciwko Niemu, jako Synowi Bożemu, to też wie, jaki jest tego sens. Objawia, że szczęście człowieka nie polega tylko na jego doświadczeniu pomyślności, ale także na mocy zniesienia przeciwności. Na zniesieniu czy wzięciu krzyża przygotowanego przez ludzi, będącego skutkiem obecności w ludziach innego nasienia niż to, posiane od początku przez Boga.

Co to znaczy dla nas, którzy mamy udział w Królestwie niebieskim? Królestwo Boże jest bowiem podobnie do człowieka, który zasiał dobre nasienie, a któremu zły człowiek wsiał kąkol. Słudzy nie rozumieli znaczenia tego faktu i chcieli usunąć kąkol. Ten, kto zna tajniki Królestwa pozwala róść obojgu do żniwa. Wie, że owoc dobry stanie się mimo obecności kąkolu, a może wprost właśnie dlatego, że to dobre będzie wzrastało coraz to bardziej właśnie jako dobre w kontekście i obecności tego, co jest przciwne, inne, a czasem wprost złe. Stąd wniosek, że owoce Królestwa, że samo Królestwo to nie tylko spodziewane wzrastanie dobrego nasienia, ale także to wszystko, co się staje w kontekście nieprzewidzianie pojawiającego się zła, które dotyka życia człowieka.

Jak bardzo chcielibyśmy mieć chrześcijaństwo uporządkowane, bez doświadczenia zła i przeciwności. Tymczasem istotą tego, co stanowi o chrześcijaństwie, o obecności Królestwa niebieskiego na tej ziemi, jest nie tylko obecność dobra ale także umiejętność zrozumienia obecności zła i moc znoszenia go aż do żniwa, aż do końca, aż do śmierci. Nie chodzi tylko o aspekt czasowy, lecz o intensywność, tzn. że ta obecność zła oznacza czasem nasze, moje umieranie. Ta obecność zła obok nas, nas kosztuje, czasem kosztuje nasze życie. Nasze życie nie zależy jednak od obecności czy nieobecności zła. Zależy ono od Tego, kto w nas posiał dobre nasienie. Istotne pytanie dotyczy więc tego, czy jest we mnie to dobre nasienie. Chodzi o chrzest i jego skutki. Jeśli tak, to obok mnie może pojawić się nawet chwast. Jego obecność nie zakłóci mojego właściwego pochodzenia i przywiązania do Pana, a wkonsekwencji także mojego wzrostu i przyniesienia właściwego plonu. Wiele aspektów prawdy objawi się dopiero w czasie żniwa. Ci, którzy wiedzą, do kogo należą i mają świadomość tego, przez kogo zostali posiani, będą w stanie wytrzymać obecność zła. W nich bowiem jest już obecne zwycięstwo Tego, kto jest Panem. Szczęśliwi, którzy poznają tajemnice Królestwa. Którzy poznają je mimo wszystko i przeżywają obecność Królestwa wobec wszystkiego.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

72 komentarze

  1. Pan Bóg dopuszcza,aby w Jego królestwie byli obok swietych takze grzesznicy,jest bardzo cierpliwy. Pan Bóg potrafi czekaćaz do czasu zniw,gdy na sądzie ostatecznym zło zostanie definitywnie zdemaskowane i ukarane,a dobro wynagrodzone.Bóg nie usuwa drastycznie grzesznika,jak tego bysmy nieraz chcieli i to na naszych oczach. A wiec uczymy sie takiej postawy od Boga. Ta przepowiesc uczy mnie głebokiego realizmu,ze jest zło na swiecie,z którym trzeba sie liczyc.(To zło ma swoje struktury i rózne formy czesto wystepujace pod pozorem dobra i jest trudne do rozpoznania)Ta przepowiesc napełnia mnie realną pociechą,ze w czasie ostatecznym nastapi definitywne rozprawienie sie ze wszelkim zlem,natomiast prawdziwe dobro bedzie nagrodzone.

    #1 M grzesznik
  2. Czekam na to niebiańskie żniwo.Czekam,albowiem pragnę wyzwolenia.Dla siebie i innych.Wierzę że nadejdzie.I to wszystko.

    #2 K.
  3. Proszę Ks.Biskupa,zło rzeczywiście pozbawione jest mocy.Działa tylko podpierając się mocą człowieka,która w zamiarze Bożą miała być.Człowiek odtrącił,bo jego zdaniem zbyt nikły by był.Na szczęście niewielki to procent,ale dla człowieka groźny.

    #3 K.
  4. Żyjemy w czasie Odstępstwa i zalewa nas tyle zła, jak nigdy nie było na ziemi. Dlatego katolicy oczekują żniwa, które położy kres działaniu diabła w świecie, który opanował prawie wszystko.

    #4 katolik
  5. wieczorem poszłam do sklepu nocnego po bułki/syn rano wyjeżdża/i zastanowił mnie widok młodych ludzi kupujących przeważnie alkohole – ile w nich dobra a ile zła…ile przenicy, ile kąkolu i pomyślałam truistycznie, że nie nam to oceniać, ocenę zostawić Panu Bogu…
    Kiedy wyszłam ze sklepu spojżałam w rozgwieżdżone niebo i pomyślałam, że ci młodzi też pragną być szczęśliwi i może też zachwycają się gwiezdną nocą…
    Świadomość przyjętego Chrztu Świętego i traktowanie tego sakramentu z wiarą ,
    prowadzi na różne dla każdego drogi , ku świętości
    Ile kąkoli własnych trzeba pozwolić sobie wyrwać
    na tej drodze to każdy wie,kto poważnie traktuje Trójcę Świętą…Ja wierzę na serio i doświadczam własnych „kąkoli”- chciałoby się być inną ale…
    Ludzi biorę takimi jakimi są i ich ocenę pozostawiam Stwórcy…
    Serdecznie pozdrawiam

    #5 zofia
  6. A ja widzę w swoim życiu i wokół dużo dobra. Widzę jak Bóg mnie prowadzi, delikatnie, powoli, spokojnie.Prostuje moje /nasze/ ścieżki :-). Uczy mnie cierpliwości.Mam wspaniałych znajomych, przyjaciół z którymi przy każdym spotkaniu dzielimy się nawzajem radością płynacą z wiary.To jest takie, jak ja to określam, „nadawanie na tych samych falach”.Miałam w swoim życiu niezwykłe szczęście poznać wspaniałych Kapłanów i codziennie dziękuję Bogu za Dar Kapłaństwa. Za kilka dni będziemy gościć w naszym domu Ks.Piotra i Ks. Pawła :-). Zważywszy na fakt, iż takie imiona nosi nasz syn, odbieram to jako bardzo pomyślny dla nas znak. Będziemy prosić o błogosławieństwo dla naszej rodziny.Tak bardzo sie cieszymy, że przyjęli nasze zaproszenie.Bardzo !!!Wiem, że zło jest, istnieje, jest krzykliwe, agresywne i często można odnieść wrażenie, że dominujące.Ale powtarzam….widzę wokół siebie dobrych, mądrych ludzi, mocnych wiarą.CHRYSTUS powiedział ….odwagi Jam żwyciężył świat…..i ja Mu wierzę :-). Ostatecznie …DOBRO zwycięży…więc…odwagi :-).

    #6 Kasia
  7. #6 Kasia
    Kasiu!
    Dobrze, że widzisz wokół siebie wiele dobra. Tak też zazwyczaj jest u tych, którzy dobrze widzą. Pan przecież posiał dobre ziarno. To jednak nie wyklucza, że dostrzega się także – i tak rzeczywiście jest – że jest i rośnie (a czasem wprost dobrze się ma) ów kąkol. Znalazł się ktoś (ktoś nieprzyjazny – zły duch), który posiał i nadal sieje inne, złe nasienie. Na ten fakt nie można zamknąć oczu. Nie można powiedzieć, że tego wszystkiego nie ma; że tego nie ma w świecie, w nas i wokół nas.
    Stąd to pytanie czy też takie postawienie problemu. Dotyczy ono tego, co zrobić z kąkolem. Jest to pytanie tak aktualne w życiu wielu z nas na codzień. Czy przyspieszać zbiór (przez wyrywanie) tego kąkolu (zła), a więc w pewnej mierze decydować samemu o żniwie i jego przebiegu, czy też mieć dużo zaufania, że Ten, kto posiał dobre nasienie, wie o tych trudnościach, o kąkolu, o niesprawiedliwości. I to On w swoim czasie dokona swego. W bardzo wielu konkretnych przypadkach naszego życia powstają te pytania. Dotknęła tego w swojej wypowiedzi m.in. Zofia. i Jest to bardzo konkretny problem.
    Naturalnie, kiedy Pan mówi: pozwólcie obojgu róść aż do żniwa, nie chodzi o to, aby kąkol nazywać dobrą rośliną i patrzeć na niego tak samo, jak na pszenicę i jednakowo go traktować. Dzisiaj niestety wielu chciałoby tak rozumieć np. tolerancję. Nie chodzi o zatarcie granicy między dobrem a złem, lecz o sposób podejścia do tego, co jest przejawem zła i co nas jako konkretne osoby dotyka, co boli. Pytanie, czy to wszystko eliminować wg naszego uznania, stosując często nasze kryteria i nasz sposób decydowania o tym, co jest złe a co dobre, czy też szukać odniesienia do Gospodarza, który posiał dobre nasienie, do Pana żniwa, który w odpowiednim czasie znajdzie rozwiązanie.
    Przy tym chodzi też o rozumienie siebia samego jako kogoś, komu – jeśli jest dobrze przygotowany i rozumie swoje włączenie w chrześcijaństwo, w Ducha Jezusa Chrystusa – obecność kąkolu (a więc konkretnego zła, które go dotyka) może stać się okazją do jeszcze bardziej ścisłego zjednoczenia z Chrystusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. A więc przy okazji obecności zła może wytworzyć się wielkie i szczególne dobro, błogosławieństwo. Tak zresztą sama piszesz w dalszej części Twojej wypowiedzi.
    W rozumieniu tego pomagają dwa pozostałe czytania dzisiejszej niedzielnej liturgii, mianowice Mdr 12,13-19 i Rz 8,26-27. Trzeba czasem (podkreślam: czasem) doświadczenia słabości, bezradności czy nawet wprost zagrożenia ze strony zła, aby mogło w nas wytworzyć się prawdziwe dobro, które nie pochodzi już tylko od nas. Jest to jeden z aspektów wielkiej tajemnicy naszej wiary. Trudne to i nie z tej ziemi. Ale prawdziwe nie naszą prawdą – i dlatego uszczęśliwiające.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #7 bp Zbigniew Kiernikowski
  8. Ekscelencjo,
    pokazałem wczoraj proboszczowi mojej parafii książeczki napisane przez Księdza Biskupa i może udałoby się zrobić jakiś krąg Biblijny. Czy można skserować je dla innych chętnych?

    Modle się o zdrowie Księdza Biskupa
    Zbyszek

    #8 Zbyszek
  9. Ja jak Kasia uważam, że jest dużo dobra wśród ludzi. Tylko my tego nie zauważamy i także czasami nie doceniamy, bo uważamy, że nam się ono należy. Traktujemy jak coś oczywistego, dlatego dobro często jest niezauważalne. Ja doświadczam bardzo wiele dobra.
    Jest też i zło… Ono jest medialne. Ono daje sensację, ono wzbudza emocje. Szczególnie, jeśli dotyczy nas, wychwycimy nawet najmniejsze. Często to zło jest względne, tak jak napisał wcześniej Ks. Biskup.
    Jednak ja myślę, że nie mamy prawa osądzać tych, którzy wg nas źle czynią, a tym bardziej ich potępiać. Sami często nie jesteśmy bez winy. Poza tym nigdy nie wiadomo, co jeszcze będzie z takim człowiekiem w przyszłości. Zawsze jest przecież czas na nawrócenie, a Ojciec nasz przyjmie każdego wracającego syna marnotrawnego. Nie bądźmy więc starszym bratem, który będzie miał do Niego żal o to.
    Tak sobie pomyślałam, co by było, gdyby Ananiasz osądził Szawła wg własnego poglądu i uznał go za kąkol w najgorszym wydaniu i potępił ? Nie byłoby wielkiego apostoła św. Pawła.
    Myślę, że właśnie dlatego żniwa są odłożone na Sąd Ostateczny. A P. Bóg i ze zła potrafi wyprowadzić dobro.

    #9 basa
  10. Zawsze bardzo nurtowało mnie pytanie: Czy Niebo jest elitarne, czy powszechne ?
    Może to jest dobry moment na zadanie go?

    #10 basa
  11. #8 Zbyszek
    Panie Zbyszku!
    Można kserować. Mogę też dosłać wydrukowane. Szczególnie ważne jest dobre zrobienie pierwszego zeszytu, tj. „Boża wizja człowieka„. Tutaj jest bowiem przedstawienie sytuacji (owe trzy stany egzystencji człowieka: przed grzechem, po grzechu i po dziele zbawczym Jezusa Chrystusa) i ustawienie punktu wyjścia, tj. logiki realizowania się Bożej obietnicy. Jeśli bowiem nie rozumie się podstawowych założeń (prawd) antropologii biblijnej, to trudno cokolwiek dalej dobrze prowadzić. Zyczę dobrej pracy. Proszę ewentualnie mnie informować. Ten wspomniany pierwszy zeszyt będzie w przyszłości prawdopodobnie trochę uzupełniony, ale to w swoim czasie.
    Zyczę dobrej niedzieli i pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #11 bp Zbigniew Kiernikowski
  12. Pozdrawiam Ks. Biskupa. bo widzę, że akurat jest przy komputerze.

    #12 basa
  13. #10 basa
    Oczywiście, niebo jest elitarne, bo nie wszyscy tam wchodzą (można przytaczać cały szereg tekstów biblijnych), ale powołanie do niego jest powszechne. Taki jest zamysł Boży, taka jest treść i struktura obietnicy i taki jest sens głoszenia wszystkim Ewangelii.
    Pozdrawiam i dziękuję za pozdrowienie!
    Bp Zbk

    #13 bp Zbigniew Kiernikowski
  14. DZIĘKUJĘ..Ks.Biskupie :-).Tytuł dzisiejszych rozważań „Szczęśliwi mimo i wobec kakolu” jest niezwykle wymowny. Mimo i wobec. Doświadczyłam w swoim życiu bezradności, słabości i zagrożenia ze strony zła/w sobie i wokół siebie/. Jeszcze niedawno miałam wrażenie, że moje życie jest beznadziejnym koszmarem, dotknęłam piekła, wydawało mi się, że nikt i nic nie jest w stanie mi pomóc, że jestem całkowicie sama. Zawsze, od kiedy sięgnę pamiecią wstecz szukałam odpowiedzi o sens życia. To były często bardzo bolesne poszukiwania, zapłaciłam za nie wysoką cenę. Na długie lata odeszłam od Kościoła ale…wróciłam..z pokorą. Kiedyś usłyszałam z ust Kapłana takie słowa „kiedy odchodzimy od Boga..ON spuszcza głowę i czeka. A kiedy do Niego wracamy…ON już tylko kocha” :-). Ja tego właśnie doświadczyłam i doświadczam. Doświadczam Jego miłości i jest to dla mnie źródło ogromnej radości. Niezwykle pomocne w tym doświadczeniu były dla mnie słowa Ks. Biskupa o „umieraniu dla drugiego człowieka”, „umieraniu starego człowieka”,rezygnacji ze swojego ego, swojego „ja”. Zaufałam tym słowom, zaufałam EWANGELII i ….jestem szczęśliwa :-). Ja po prostu trwam w zachwycie nad mądrością Bożego Słowa, które dzięki posłudze Kapłanów wszystko wyjaśnia i wszysko tłumaczy :-).Już nie wyważam zamkniętych drzwi bo nie ma takiej potrzeby, już nie szukam bo znalazłam :-). Zmieniam się wewnątrz ze świadomością, że żadna to moja zasługa. Ta zmiana przyniosła mi pokój serca i w sposób nieprawdopodony porządkuje moje relacje z bliskimi, relacje zawodowe. Minęło prawie 2000 lat a Chrystus przemienia nasze serca, zmienił moje. ON je zmienił :-).Moja uwaga koncentruje się na wyrywaniu chwastów ze swojego życia, że swojego serca, na niepozostawaniu objętną wobec zła wokół, choćby poprzez udział w duchowej adopcji dziecka poczętego, której sens już teraz rozumiem lub np. poprzez udział w apostolacie „Margaretka”. To taki mój sposób spłacania długu wobec Kapłanów Jezusa z Nazaretu :-).CHWAŁA PANU :-).

    #14 Kasia
  15. Dziękuję za odpowiedź. Ja myślałam, że gdyby było elitarne P. Jezus nie musiałby umierać za nas na krzyżu. A więc teraz pojawia się pytanie jak bardzo jest elitarne ?

    #15 basa
  16. #15 basa
    Pan Jezus umarł ma krzyżu za wszystkich ludzi – stąd aspekt powszechny. Nie wszyscy przyjmuję tę logikę Jezusa (krzyża) – i stąd elitarność. Jakie są jej granice (czy bezgraniczność), okaże się przy końcu świata.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #16 bp Zbigniew Kiernikowski
  17. Jezus pozwala chwastom rosnąć aż do żniw; dopiero potem mają zostać spalone. Nie jest to racjonalne, bo może się okazać, że chwasty zdominują pszenicę. Jednak w tej przypowieści chodzi o ludzi, którzy przecież zawsze mogą się nawrócić. Tolerowanie „chwastów” to z jednej strony ryzyko, z drugiej wiara w człowieka. Przed chwilą znalazłam ten komentarz i… dziękuję BOGU, że tyle lat tolerował taki „chwast” jak ja :-).

    #17 Kasia
  18. No właśnie, tak myślałam, że z tą niewiedzą muszę się pogodzić.

    #18 basa
  19. Strasznie się cieszę że Ks.Biskup potwierdził co automatycznie pomyślałam na zapytanie basy.Musi być Niebo elitarne,inaczej wprowadzilibyśmy tam istniejący w nas brud i błędy.Na szczęście wszechogarniający i wszechwiedzący Bóg zna każdego z nas doskonale.I pomaga w doskonaleniu dusz,jeśli tylko dusza dobro przyjmuje.Jezus umarł na krzyżu,bo nie chciał odejść od identyfikacji Jego świętego Ciała z Człowiekiem.Nie uciekł.Umarł jak każdy w takiej sytuacji z nas, człowiek.Na końcu świata,przekonamy się o skali granicy wybaczająco-oczyszczającej przyznanej indywidualnie dla każdego z nas,przez Boga.Wszystko co człowiek czyni jest zapisane.Mam nadzieję,że już .. niedługo.Mam nadzieję.

    #19 K.
  20. Basa,musisz przyjąć że nie każdy wewnątrz tak naprawdę chce odejść od swych grzechów.Ciężkie szczególnie są mu czasem miłe.Sprawne oko ludzkie jest w stanie czasem tam dotrzeć i dostrzec.Nie znaczy to że zmuszone jest takiego człowieka zabijać.Zabija się/ingeruje i hamuje/zło jakie chce uczynić,ale nigdy człowieka.

    #20 K.
  21. „…Ta obecność zła obok nas, nas kosztuje, czasem kosztuje nasze życie. Nasze życie nie zależy jednak od obecności czy nieobecności zła. … Ci, którzy wiedzą, do kogo należą i mają świadomość tego, przez kogo zostali posiani, będą w stanie wytrzymać obecność zła…”
    Dziękuję, Księdzu Biskupowi, szczególnie za te zdania. Doświadczyłam w swoim życiu kumulacji zła obok mnie, do mnie przy jednoczesnej świadomości małości, kruchości… Wołanie: 'Jezu, widzisz i nie chcesz mi pomóc’ powoli przekształcało się w ciche powtarzanie 'Ty lepiej widzisz, nie pytam dlaczego tak jest, oddaję to wszystko Tobie’. Tak trudno zapłacić cenę życia, ale warto. Życie nabiera sensu. Jezus wyprowadza nasz kąkol i kąkol otaczający nas w odpowiednim momencie. Posyła Anioła, daje Swoje Słowo.
    Pozdrawiam…

    #21 ze
  22. Tylko to pozorne życie tu.Tylko tą nikłą cząsteczkę.Życie istnieje dalej po przejściu,tylko czasem Bóg każe śnić śpiąc.Tak widocznie trzeba,tak trzeba by przetrawić wszelkie wydarzenia życia tu.Już w ciszy,już bez krzyku w nas.I bez protestu.Zrzucenie ziemskiego bagażu wniesie lekkość i JASNOŚĆ.Również nas,dla nas.

    #22 K.
  23. K. Pan Bóg daje szansę człowiekowi na nawrócenie do samej śmierci. Dlaczego ja nie mogę mu jej dać ?
    „Basa,musisz przyjąć że nie każdy wewnątrz tak naprawdę chce odejść od swych grzechów.” – a może kiedyś zechce ? Skąd wiesz, że nie? Chcesz go potępić za teraz i zamknąć drogę na przyszłość?
    Czy myślisz, że św. Paweł chciał przestać prześladować chrześcijan ? On właśnie jechał to robić. Gdyby P. Bóg przysłał go do Ciebie a nie do Ananiasza, dałabyś mu szansę ?

    #23 basa
  24. K. – Odnośnie elitarności Nieba nawet Ks. Biskup nie wypowiedział się do końca jednoznacznie: „Jakie są jej granice (czy BEZGRANICZNOŚĆ), okaże się przy końcu świata”.

    #24 basa
  25. Nie dotyczy to wprost tego tematu, ale zwróciłam uwagę na słowa Benedykta XVI do młodych: „Nie daj się oszukać tym, którzy postrzegają cię jako kolejnego konsumenta na targowisku nie różniących się między sobą możliwości, gdzie sam wybór staje się dobrem, nowinka uzurpuje sobie miano piękna a subiektywne doświadzczenie wypiera prawdę”. Zwróciłam uwagę na te słowa m.in. dlatego, że na tym blogu w podobny sposób pisał Ksiądz Biskup – o targowisku czy rynku świata – w postach zatytułowanych „Pokarm, który nie ginie”. Mnie to intryguje. Może warto o tym porozmawiać? Pozdrawiam!

    #25 sara
  26. Jeszcze jeden cytat z katechezy Benedykta XVI, który widzę w jedności i zbieżności z rozważaniem Księdza Biskupa nt. pszenicy i kąkolu: „Jedności i pojednania nie osiągniemy tylko naszym wysiłkiem. Bóg stworzył nas dla siebie nawzajem (por. Rdz 2, 24) i tylko w Bogu i w Jego Kościele możemy znaleźć tę jedność, której szukamy. A jednak, w obliczu niedoskonałości i rozczarowań – zarówno jednostek, jak instytucji − odczuwamy niekiedy pokusę, by sztucznie budować “doskonałą“ wspólnotę. Nie jest to nowa pokusa. W dziejach Kościoła jest wiele przykładów prób obejścia ludzkich słabości i porażek bądź przejścia nad nimi do porządku, by stworzyć doskonałą jedność, duchową utopię”.

    #26 sara
  27. Zofia, zainteresowały mnie Twoje słowa:”Ile kąkoli własnych trzeba pozwolić sobie wyrwać
    na tej drodze to każdy wie,kto poważnie traktuje Trójcę Świętą…Ja wierzę na serio i doświadczam własnych “kąkoli”- chciałoby się być inną”. Myślę, że wyrywanie kąkolu u siebie jest czymś innym, niż u kogoś drugiego. W pierwszym przypadku mówimy o nawracaniu się od zła, a w drugim trudno uniknąć relacji nieprzyjaźni. Chociaż Ps 141 mówi:”Gdy sprawiedliwy człowiek skarci czyn mój jest to jak miłosierdzia gest. Będę się modlił za tych, co ganią mnie, lecz od ust złośliwych strzeż mnie o Boże mego życia.”(wersja śpiewana)Człowiek, który chce wyrywać swój kąkol niewiele sam w sobie widzi, tylko tyle, ile znieść potrafi, i dlatego chyba Pan powołał tę Drogę, gdzie uczy powoli prawdy tyle, na ile wierzymy w przebaczenie. Ja od pewnego czasu miałam problem z jedną osobą – myślałam, że to problem rywalizacji, ale postanowiłam zamknąć usta i akceptować ją mówiąc jej dobre rzeczy(można powiedzieć błogosławiąc). Wtedy zaczęła mówić bardziej otwarcie i zobaczyłam, że ma w sobie głęboką niewiarę i zrobiło mi się jej bardzo żal. Ale także to, że ja nie mogę tego zmienić, bo czasem istnieje po prostu kąkol w człowieku i tego się nie koryguje jak w psalmie, lecz zostawia do żniw jak w przypowieści.

    #27 AnnaK
  28. Absolutnie nikogo nie potępiam.Ja.Chciałam tylko wyrazić możliwość,iż znajdą się tacy którzy zapomnieli I NIE CHCĄ przyjąć w głębi dobra.OBY NIE,ale to każdego z nas wybór i konsekwenkcje.Niestety Baso,przed Bogiem odpowiadamy indywidualnie,bo każdy z nas niby podobny a jednak inny.

    #28 K.
  29. Zbyt wiele krzywd na tym świecie A KRZYWDA WOŁA.I oby to był TAM tylko pojedynczy głos.Zresztą,każdy z nas doskonale i bardzo dokładnie wie jakiego rodzaju jest człowiekiem.Tzn.ma prawdziwą świadomość swej jakości,nie zawsze tą jaką przedstawia Księdzu.

    #29 K.
  30. Kąkol jest niezbędny w życiu chrześcijanina , gdyż bez niego człowiek nie zdołał by w żadnym wymiarze choć trochę ogarnąć miłości Boga, którą wydał za nas na krzyż.

    #30 ministrant
  31. Ale ja nie chcę ministrancie kąkolu.Tak bardzo nie chcę.

    #31 K.
  32. A ile kąkolu jest w naszych sercach?Czy staramy się go usuwac?Napewno nie?Z chęcia usuwamy kąkol z serc naszych braci ,a swój staramy sie usprawiedliwic tak jakby nic sie nie działo.Wczoraj starałem sie nie byc sędzia drugiego człowieka. Było bardzo trudno.

    #32 M grzesznik
  33. Moja droga K. Chciałabym Ci powiedzieć, że mimo, że jesteśmy w opozycji względem siebie, ja Ciebie lubię a dyskutuję z Tobą, bo jesteśmy bardzo różne i mamy bardzo różne podejście do P.Boga. Ale jesteśmy dziećmi tego samego Boga i na pewno nas obie równo kocha, mimo tego, że Ty wydajesz się chodzącą doskonałością, a ja marnym człowiekiem. Kiedyś napisałam, że ja też chcę być zwykłym człowiekiem tak jak Ty, ale właściwie muszę dodać, że ja nie tylko chcę, ja jestem zwykłym człowiekiem, w którym jest dobro i zło. Oznaki dobra bardzo mnie cieszą. I bardzo boleję nad objawami zła we mnie. Kto wie, czy czasami nie zdarzyłoby się, aby ktoś uznał mnie za kąkol i wyrwał? Ale P. Bóg jest miłosierny. On daje mi szansę. Dlatego tak staję w obronie być może jedynie pozornego kąkolu. Nie mam o tym sądzić. Nie mam…
    Droga K., czy zdanie : „Zresztą,każdy z nas doskonale i bardzo dokładnie wie jakiego rodzaju jest człowiekiem.Tzn.ma prawdziwą świadomość swej jakości,nie zawsze tą jaką przedstawia Księdzu.” jest przytyczkiem do mnie ?
    Ja nie muszę niczego udowadniać Ks. Biskupowi. Moim zdaniem on jest mądry i potrafi poznać się na ludziach. Gdybym coś udawała, myślę, że poznałby się na tym.
    Poza tym z tą „prawdziwą świadomością swej jakości” różnie bywa. Człowiek może się łudzić na swój temat. Całkowitą prawdę o nim zna tylko P.Bóg. Ja tak myślę, Ty możesz mieć odmienne zdanie na ten temat.
    Droga K. może rzeczywiście trochę za dużo nas tu na blogu Ks. Biskupa, jak napisałaś przy poprzedniej dyskusji. Ale myślę, że jeżeli on uważałby, że mu „zaśmiecamy” blog, to by nas tu nie umieszczał. Ma taką możliwość, wiem, bo nie wszystkie moje wpisy się ukazały.

    #33 basa
  34. K. czy ktokolwiek chce zła w swoim życiu? W liście do Rzymian (9,19) św. Paweł bardzo jasno określił, jak to jest z naszym chceniem i działaniem. Ciągle jesteśmy tacy sami. Zgadzam sie z ministrantem – każda forma zła w nas uczy nas pokory przed Panem Bogiem. Jesteśmy na tyle ślepi, że nie widzimy nieuporządkowania w nas. Świetnie ujął to Ksiądz Biskup – „Jak długo nasienie było w ziemi, nikt tego innego i złego nie dostrzegał. Wyszło ono na jaw wówczas, gdy pszenica wyrosła i zaczęła wypuszczać kłosy i podobnie kąkol.” Potrzeba czujności cały czas: przygotowana gleba, by ziarno padło na urodzajna glebę, a potem – sprawdzania, czy jakiś chwast nie kiełkuje. Każdy wie, że wyrwanie małego chwastu jest łatwe, ale czasami trzeba odczekać, żeby, np. nie wyrwać wschodzącej rzodkiewki. Jeśli zostawiamy nasz ogródek na dłużej, może okazać się, ze chwasty tak się zakorzeniły, że usuwanie ich spowoduje zniszczenia naszych jarzyn. Nie wystarczy nasza wiedza, czuwanie, potrzeba pomocy Pana Boga. Czujność na Słowo Boże, konfrontacja ze Słowem i powierzenie naszego ogródka Panu Bogu. Św. Ignacy Loyola krótko ujął – pracuj, jakby wszystko od ciebie zależało; ufaj, jakby nic nie zależało od ciebie. Takie to wszystko proste a takie skomplikowane.
    Ksiądz Biskup w swoim nauczaniu często mówi o akceptacji kruchości. Dopóki nie akceptowałam swoich braków, na siłę je odrzucałam, nie widziałam dobra w sobie. Miłość nie jest nagrodą za sukcesy i naszą nienaganność. Jedyni ci, którzy wyrywają nasz kąkol 'w porę i nie w porę’ akceptują naszą doskonałość.Doskonały jest Pan Bóg. On nas kocha z całym naszym 'bogactwem’, a skoro Ona nas kocha z naszą małością – nie możemy teraz kochać siebie inaczej. Ile razy „tak bardzo nie chcę’ kąkolu a on ciągle jest zaglądam do 2Kor 12,7-10

    Pozdrawiam

    #34 ze
  35. Zastanawiam się czy mamy uprawnienie kwalifikować wydarzenie dziejace sie wokół nas jako „zło”.Ks. Biskup używa często wyrażenia „rzeczy które wydają nam się być nieprzyjazne „.Rozumiem to tak, że jeśli przeżywam to wydarzenie w kontekście łaski płynącej z Krzyża, aby mogła sie we mnie budować miłośc wobec drugiego, nie ma potrzeby oceny tego wydarzenia czy ono jest złe czy dobre.Jest mi potrzebne jeśli właśnie sie zdarzyło.Jednak taka ocena jest potrzebna chociażby przy rachunku sumienia.Czy moge prosić Ks.Biskupa o komentarz zwłaszcza w kontekście Rdz 2,16-17

    #35 Grzegorz
  36. Basa,przykro mi że uznajesz niby to jakąś „doskonałość”we mnie,którą niby sama sobie tworzę.Nic nie tworzę.Piszę co myślę na dany temat,piszę jak to ja odczuwam.Ja rozumiesz, znaczy to że również jak każdy człowiek popełniam w swoim odczuwaniu jakieś błędy.Przecież nie jestem święta i wszystko przede mną nie jest otwarte.Nie jestem w opozycji do Ciebie.Lubię Cię,lubię za… myślenie.Lubię za chęć dochodzenia do prawdy,to dla mnie cenne.Zapytasz dlaczego cenne,a ja odpowiem że może dlatego że już zmęczona jestem zmaganiem z tym,aby żyło nam się wszystkim przyjemniej i milej.Człowiek człowiekowi blokuje,a tym samym samemu sobie.I…rzecz ważna.Nic nie przytyknęłam Tobie.Jeżeli to …”wygarnęłam” nieznanym mi ludziom,których widzę jak gniotą się w kłamstwie przez samych siebie i dla siebie stworzonym.To jest złe.Gdyby „odpuścili”,żyłoby się im jaśniej,otwarciej,a przez to lepiej.Nadal uważam że każdy z nas ma pełną świadomość jakości w nim.Nie wiem dlaczego tak uważam.Tak czuję i trudno byłoby mnie przekonać tu do zmiany zdania.Mówię o stanie aktualnym człowieka,co oczywiście ulega korektom i zmianie.Ksiądz Biskup pięknie nawołuje do akceptacji kruchości,bo kruchość najłatwiej zabić z czego Ks.Biskup doskonale zdaje sobie sprawę.Pozdrawiam Cię baso bardzo serdecznie i z przyjemnością nadal z Tobą powymieniam zdania :).

    #36 K.
  37. Ze,nikt /najprawdopodobniej bo pewności nie mam/z nas nie chce wyrządzać zła i krzywdy ,ale to się dzieje.Zło nie uczy mnie pokory, raczej wyzwala walkę przeciw jego działaniu i zmiany.Doskonale zdaję sobie sprawę kiedy i dlaczego następuje nieuporządkowanie czy chaos we mnie,czy w innych obok mnie ludziach.Denerwuję się kiedy czuję się bezsilna by zmienić stan rzeczy.Ot,nie wszystko da się uporządkować choć dążę.Pracowałam jakby wszystko ode mnie zależało,teraz wiem że nikła tylko część zależna była ode mnie.Można było wybrać lżejszą,weselszą drogę życia,ale mnie zawsze tam gdzie cierpienie i zło /no,umiarkowane zło które można było zmienić/ bardziej gnało.Chciałam „wyrywać”tych umęczonych ludzi,by i oni doznali promyków tego co dobre tu.Reszta należała już do nich.Wybierali róznie,ale nie w tym rzecz.Rzecz że POCZULI ,że może być przyjemniej i lepiej,i dobrze.Loyola nie mówił skomplikowanie.On poznał tylko co znaczy życie i w czym istota tkwi.Usiłował to przekazać możliwie najprościej.Nie wiem dlaczego ludzie mają zdolność do komplikowania tego co najprostsze w nich.Podał sznurek ,a ludzie zaczęli na nim zawiązywać jakieś skomplikowane węzły.Kąkol to również człowiek i trzeba szanować go.Przeszkadza mi tylko co wysyła i to staram się w mojej możliwości przycinać.Żle czynię?Może.Ale tak ma dusza ma.

    #37 K.
  38. Niedzielna ewangelia uświadamia mi, że zło i dobro jest na świecie obok siebie, tak już jest, czy mi się to podoba czy nie, więcej, ja nie mogę tego kąkolu obok siebie wyrywać bo to do mnie nie należy.Jedyne co mogę to szukać dobra i do niego przylgnąć, aby w moim sercu było jak najmniej kąkolu.

    #38 jadwiga
  39. Grzegorzu,ja widzę zło.Jakimś zmysłem na odległość go rozpoznaję.Czy mam prawo kwalifikacji? Moim zdaniem TAK.Chronię w ten sposób jeśli już nie innych to swoje, ŻYCIE.

    #39 K.
  40. Sama sieję kąkol- „złą nowine” zamiast Dobrej Nowiny wtedy gdy nie przebaczam…wtedy chwast ma najlepszą glębę na wzrost…Ścięcie go to przebaczenie i to Bóg daje czas i miejsce by przez rozmowe przebaczać i prosić o wybaczenie,
    pozdrawiam serdecznie,
    agnieszka

    #40 agnieszka
  41. Mgrzesznik,chyba nie miałam kąkolu.Widziałam natomiast starania by kąkol ów „włożyć” mi.Jakoś tak bez kąkolu udało mi się dotychczas przeżyć tu.Więc,JEST TO MOŻLIWE i jestem pewna że tacy ludzie są.Żyją wśród nas.

    #41 K.
  42. Jeżeli chodzi o sprawę zgonu Jezusa na krzyżu,nie czynię tu achów.Utwardziliśmy w tym czynie krzyż samym sobie.Nieważne że to nasi przodkowie,ważne że gdyby nie wystąpili z tak okrutną śmiercią przeciw niewinnemu,być może wszystko /związane z grzechem pierworodnym/,by się skończyło.Możliwe że wówczas nasza ziemskość byłaby lżejsza.Może tylko „odkurzacz” byłby nam w zamian krzyża dany.A Bóg jakby się cieszył,że poszanowaliśmy CZŁOWIEKA.

    #42 K.
  43. Niestety jest inaczej.I TRZEBA TO PRZEJŚĆ,możliwie dobrze.Tzn.po ludzku.

    #43 K.
  44. Wszystko jest takie kruche przez naszą wolność, bo na każdym etapie trwania w „towarzystwie” kąkolu-czegość nieprzyjaznego człowiekowi, może sie zrodzić bunt. Zło już nie dotyka przez swoją obecność ale wzbudza nieufność do Siewcy, do Jego Słowa ( bo się widzi bezsens trwania w trudnej sytuacji, a Bóg jawi się jako ten kto sie bawi człowiekiem) : to straszne kłamstwo demona. Jak się z tego wykaraskać jeśli spowiedź nie pomaga? Czekać w kruchośći trwając w miejscu gdzie Bog postawił? Wstaję o 3 na modlitwe, ufam ze przyjdzie ratunek od Pana,
    agnieszka

    #44 agnieszka
  45. K. dziękuję, że napisałaś. Odnośnie tej doskonałości – Twoje słowa mówią np. jestem krucha i słaba, ale styl Twoich wypowiedzi sugeruje co innego.Piszesz tak autorytatywnie, że to sprawia takie wrażenie, że wszyscy są nie w porządku, tylko Ty wiesz wszystko najlepiej. Takie ma się wrażenie, gdy się Ciebie czyta. Ja nie wiem, jaka jesteś i nie oceniam Cię. Masz także prawo mieć swoje zdanie. Cieszę się, że sobie wyjaśniłyśmy parę spraw, bo dzięki temu będziemy mogły dalej rozmawiać, chociaż już nie tak osobiście jak teraz (żeby nie zaśmiecać blogu naszymi prywatnymi sprawami)

    #45 basa
  46. K. odnośnie drugiej części Twojej wypowiedzi: Czy Ty lubisz innych ludzi ? Czy Ty widzisz w nich jakieś dobro, czy tylko zło ?

    #46 basa
  47. „Sama sieję kąkol”,do Ciebie zwracam się Agnieszko.Możliwe,że czasem pozwalam rosnąć mu.BY INNI I ONI,ZOBACZYLI I PRZEJRZELI na oczy swe.Czasami tak trzeba.

    #47 K.
  48. Bardzo lubię ludzi,naprawdę bardzo.Oni wnoszą radość mi.Moje autorytatywne wypowiedzi hmm.Zapewne doświadczeniem spowodowane są,by bronić siebie i zawartej w tym co mówię treści.Zbyt wiele doświadczałam ingerencji.Złej ingerencji.I chyba tyle na moje usprawiedliwienie, albo wyjaśnienie, bo usprawiedliwiać się nie mam za bardzo z czego.

    #48 K.
  49. Doskonale odbieram dobro jak i zło.Jakoś potrafię odebrać to co w człowieku. Nie ukrywam czasami swego zdziwienia, gdy z czasem,po latach okazuje się…że miałam rację.Mój błąd w oczach ludzkich polega na tym,że nie „tłukę”,wówczas gdy inni by zaraz „tłukli”.Człowieka.Jakiegoś.Ja pozwalam mu,by mieć pewność.

    #49 K.
  50. Z treści wielu komentarzy wynika,że piszą je młodzi ludzie – stąd może ta niecierpliwość w „wyrywaniu chwastów” zaraz, już. Z perspektywy lat widzę,że nieraz moje postawy były chwastem i Pan zaraz mnie nie „wyrywał”. Pozwalał, bym błądził ale dawał czas, ludzi i sposobności do zmiany, do nawrócenia. Samemu byłoby mi trudno. Dostałem szansę – wspólnotę, z którą łatwiej: wiele „chwastów” wśród nas, ale i wiele „dobrego ziarna”. Tak różni jesteśmy a tak wiele w nas wspólnego. To jednak można odkryć jedynie otwierając się na drugich: i tych „dobrych” i tych „złych”, słuchając Słowa Bożego, komentarza prowadzącego kapłana i mając pełną gotowość przyjmowania tego do siebie, a nie przymierzania wszystkiego do innych( „ja to napewno jestem lepszy”). To bycie z innymi daje mi wiele pokoju w tym czasie, który zbliża mnie do spotkania z Panem. Nie poraża mnie perspektywa „przejścia na drugi brzeg”, bo wiem, że czeka tam Dobry Ojciec a nie srogi sędzia.Przecież już w chrzcie św.stałem się Jego dzieckiem.
    Nie będę sam. Będzie Pan ze swoim Słowem, obok będą moi bracia, pomogą, będą wspierać.

    #50 Aleksander
  51. K. przerażasz mnie. Podważasz zamysł P. Boga ? Myślisz, że człowiek mógł sam przerwać łańcuch zła po grzechu pierworodnym? Gdyby tak było, P. Jezus nie musiałby w ogóle przychodzić na ten świat, a nie tylko umierać. K. wg mnie podważasz istotę naszej wiary. Bez krzyża nie byłoby Zmartwychwstania.

    #51 basa
  52. K. przerażasz mnie coraz bardziej. Właśnie zajęłaś miejsce P. Boga uzurpując sobie prawo do decydowania co jest dobre a co złe.
    „“Sama sieję kąkol”,do Ciebie zwracam się Agnieszko.Możliwe,że czasem pozwalam rosnąć mu.BY INNI I ONI,ZOBACZYLI I PRZEJRZELI na oczy swe.”
    Czy zapomniałaś, co było przyczyną grzechu pierworodnego?

    #52 basa
  53. Czy zło nie jest postawione przed człowiekiem aby mógł się przekonać ile w nim jest dobra a jak łatwo ulega temu złu na które w życiu napotyka? Pycha człowieka zadufanego w swoje dobro jest często niebotyczna dopóki nie stanie przed ścianą wyboru między dobrem a złem. A rezultatu takiego wyboru nie można nigdy być pewnym.

    #53 ted
  54. Trzeba kąkol ze swojego zycia wyrwac, choc to jest bardzo trudne.Dzisiaj udało mi się nie sadzic swoich bliznich. Pielegnowałem zasianą przenice w swoim sercu.Postanowiłem nie zawierac znajomosci z Kąkolem( choc to jest bardzo trudne)

    #54 M grzesznik
  55. #52 basa
    Baso!
    Cierpliwości! W tej chwili nie chcę wchodzić w meritum sprawy, tj. dyskusji, jaka wywiązała się między Basą a K. Każdy przedstawia swoje opinie i przekonania. Te problemy były na różny sposób podejmowane przez teologów – naturalnie nie zawsze poprawnie rozwiązywane. Gdy jest zagrożenie błędu, wówczas interweniuje Kościół. Taka forma wymiany zdań, jaką umożliwia niniejszy blog daje okazję do pewnych wypowiedzi i formułowania zdań, które nie pretenduje do tego, by stanowić wykładnię nauczania, a są wypowiedziane w kontekście swoistej ożywionej konfrontacji na tematy, które nurtują dzisiejszego człowieka (przynajmniej niektórych). Ja, podczas wykładów nt. narracji ewangelii o Męce Pana Jezusa, stawiam też retoryczne (hipotetyczne) pytanie, co by było, gdyby Jezusa nie ukrzyżowano, co by było (musiało się stać), gdyby arcykapłan podczas procesu nad Jezusem uwierzył słowom Jezusa, że On jest Mesjaszem, Synem Bożym itp. Stawiam też retoryczne pytanie, czy arcykapłan mógł (był w stanie) to uczynić. Pytanie to dotyczy też każdego z nas. I sami Apostołowie też w tym uczestniczyli przez ucieczkę, zaparcie się itp., przy swojej pewności co do włałsnej wierności, gdy Pan Jezus mówił im o zgorszeniu się i rozproszeniu. Dlatego trzeba cierpliwości.
    Ten blog jest też okazją do tego, aby ujawniało się to co jest w każdym z nas. Wiemy i w tym chcemy się umacniać, że Pan żniwa jest jeden. To On posiał dobre nasienie. Nie znaczy to, że wszystko, co rośnie i się co się objawia na uprawianym przez Niego polu, jest dobre. Jest bowiem wolność tego „innego” i tych innych (nieprzyjaznych), także nas. Nie znaczy to też jednak – jak to wynika z wielu wypowiedzi – że w owym czasie „do żniwa”, kiedy Pan pozwala róść obojgu, nie dokonują się wielkie rzeczy. Tak wynika z niektórych komentarzy i tak jest w życiu wszędzie tam, gdzie pada światło Dobrej Nowiny.
    Naszym zadaniem (na ile coś zrozumieliśmy i przyjęliśmy z Tajemnicy i Dobrej Nowiny) jest pozwalać na to, by światło i prawda Dobrej Nowiny padały coraz to głębiej w nasze serca i przyczyniać się do tego, by to się działo wobec jak najszerszego kręgu osób wokół nas. Jest to dzisiaj wielkie zadanie i problem.
    Dziękuję wszystkim, którzy w tym na różny sposób uczestniczą. Pan żniwa jest Panem historii wieków (świata) i Panem historii życia każdego z nas. To jednak nie zabiera nam ani wolności i ani odpowiedzialności. To też nie chroni nas automatycznie od pomyłek i błędów. To wszystko zaś (a więc także nasze błędy, nasz udział w rzeczywistości kąkolu) – dzięki Ewangelii – daje nam szansę nawracania się i przeżywania treści i prawdy błogosławieństwa.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #55 bp Zbigniew Kiernikowski
  56. Dzisiaj odbył się pogrzeb P. Geremka z wielką oprawą i honorami.Odprawiona została uroczysta Msza Św.w archikatedrze warszawskiej z udziałem biskupów i duchowieństwa. Jako zwykły katolik(jeden z wielu) nie gorszę się tym faktem, ale go nie rozumiem. Skoro jak podały media był Żydem i masonem ??? Jeśli jeszcze wytłumaczę sobie obecność duchowieństwa tym, że chciało oddać ostatnią przysługę komuś, kto wiele dla Polski zdziałał, to nie rozumiem wystawienia zwłok w kościele katolickim.

    #56 H.Ala
  57. No i zakończmy polemikę Baso.Nie moim celem było wzbudzenie przerażenia.Przepraszam za uruchomienie tak negatywnej emocji.

    #57 K.
  58. „To, co ja uważam za złe, ktoś inny często tego tak nie widzi. I odwrotnie, to co niejeden mój bliźni widzi i odczuwa jako zło, mnie to nie przeszkadza, nawet czasem wydaje się dobre czy korzystne. Zachodzi swoisty konflikt interesu. Dlatego nie znosimy tego, co uznajemy za złe, tego, co jest złe. Nie znosimy tego, co jest inne i pochodzi nie od nas. Nasza ocena sytuacji może być bliska obiektywnej ocenie, ale może też się od niej różnić”

    Te słowa są mi najbliższe…
    Bardzo często tak jest, że właśnie to, co nie pochodzi ode mnie(czego do końca nie rozumiem), uważam za złe (choć takie być nie musi). Gdy zdałam sobie z tego sprawę – zasmuciłam się. Może dzięki tej refleksji pozwolę, by mój bliźni widział i odczuwał jako zło moje dobre (z założenia) zachowanie. Bo przecież moja ocena rzeczywistości może być różna od obiektywnej… Ale to smutny wniosek…

    #58 julia
  59. Odnośnie postu 48.
    K. czy ktoś Ciebie skrzywdził ? K. zależy mi na Tobie. A jeszcze bardziej zależy P. Bogu. On Ciebie kocha. Jak On Ciebie kocha! K. nie musisz walczyć o siebie sama. Pozwól by On walczył o Ciebie. ZAUFAJ MU.

    #59 basa
  60. Najpierw napisałam do Ciebie, a dopiero później przeczytałam komentarz Ks. Biskupa. Ty pewnie przeczytasz to wszystko dopiero rano. K. zobacz. Nie musisz się bronić sama. P. Bóg przez wpis Ks. Biskupa już Cię broni. Nie walcz sama. Pozwól, żeby On walczył o Ciebie.

    #60 basa
  61. Przeczytałam.Dziękuję.

    #61 K.
  62. Ad.H Ala
    Wyobraź sobie że to był pogrzeb kogoś kogo kochasz;dziecka,męża.Czy nie chciałabyś abyśmy jako wspólnota modlili się za niego , mimo a zwłaszcza wtedy gdy jego życie mogło być pokręcone,trudne niewygodne dla innych?

    #62 Grzegorz
  63. # 56 H.Ala i # 62 Grzegorz
    W dwóch powyższych komentarzach został dotknięty ważny problem, który odnosi się do świadomości chrześcijańskiej tożsamości oraz wyrazów tej tożsamości w tym, co dla nas wierzących jest święte, czyli w liturgii. Musimy sobie powiedzieć jasno i stwierdzić następujący fakt, że bardzo często w zwykłym (bieżącym) rozumowaniu współczesnego Polaka dochodzi często swoistego utożsamiania (i tym samym mylenia i mieszania) przymiotów narodowościowych i wartości ogólnoludzkich itp. (dobry patriota, dobry człowiek, zasłużony społecznik) z jednej strony, z tym, co stanowi o chrześcijańskiej a w szczególności katolickiej tożsamości (a więc przynależność do Kościoła i przyjmowanie z tej racji określonych poglądów i postaw) z drugiej. Nikt nie wyklucza, że czasem one się pokrywają czy są sobie bliskie. W praktyce jednak nie jest to zawsze jednoznaczne. Naturalnie nie jest to przez wszystkich jednakowo rozumiane i jednakowo akceptowane. Jest to jednak dość powszechne. Szczególnie zaś jest akceptowane (czasem z przymrużeniem oka) przy różnych okolicznościach patriotycznych i społecznych, kiedy wydaje się to korzystne. Na różne sposoby próbują to rozwiązywać odpowiedzialni za tę dziedzinę pasterze.
    Jak to niejednokrotnie zauważamy, bywają z tego powodu niezręczności i zgrzyty. Trudno odmówić im w wielu przypadkach słuszności albo nie widzieć racji, że one zachodzą. Mają one zazwyczaj u podstaw pewien brak. Tak dzieje się, gdyż zaciera się prawda o przynależności lub nie do wspólnoty wierzących. Fakt przynależności lub nie nie jest żadną dyskryminacją, lecz jest skutkiem czyjejś woli w kontekście wolności i odpowiedzialności. Udział zaś w liturgii jest przewidziany dla tych, którzy są ochrzczeni i wyznają swoją wiarę (naturalnie mogli kiedyś zbłądzić (i może często błądzą), ale w jakiś sposób wyrazili i wyrażają swoją wolę bycia we wspólnocie wierzących, we wspólnocie Kościoła.
    Nie chcę sprowadzać tej mojej wypowiedzi do przytaczania przepisów prawa kościelnego. Odwołuję się natomiast do samej istoty i natury Kościoła, jako wspólnoty wierzących, do którego nie wszyscy należą i dlatego nie wszyscy mają prawo (obowiązek, zaszczyt) uczestniczyć w tak istotnym przejawie jej życia, jakim jest liturgia a w szczególności Eucharystia.
    Nie jest więc uzasadniona, pod tym względem, uwaga Grzegorza (# 62 Grzegorz), w której odwołuje się do uczuć i potrzeby modlitwy za kogoś bliskiego itp. Modlitwa owszem, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. To nie wyklucza jednak zasadnego pytania, czy ceremonia (w przypadku pogrzebu z obecnością ciała – o to pytała # 56 H.Ala), która według prawa i logiki wspólnoty kościelnej jest przewidziana dla członków Kościoła, jest na miejscu i jest odzwierciedleniem prawdy. To pytanie ma to swoje uzasadnienie zarówno w odniesieniu do zmarłego jak i tych, którzy z takich czy innych racji biorą udział w liturgii, która dla niewierzących jest pewną ceremonią.
    Wiem, że tą moją wypowiedzią nie daję wyczerpującej odpowiedzi. Wiem też, że życie i jego okoliczności są bardziej złożone, niż to wydaje się na pierwszy rzut oka. Niemniej nie powinna umknąć nam prawda, że bardzo potrzebujemy weryfikacji naszej świadomości chrześcijańskiej i wypracowania odpowiednich form, które nie koniecznie musiałyby stanowić przejawy indyferentyzmu religijnego (przynajmnniej nie stwarzać takiego niebezpieczeństwa).
    Potrzebujemy z jednej strony tolerancji co poglądów i postaw, a z drugiej potrzebujemy świadomości odrębności, jaką stanowi przynależność do określonej wspólnoty wierzących. Fakt, że ktoś do określonej wspólnoty nie należy czy nie podziela jej poglądów, nie jest dla niego dyskryminujący. Prawda przynależności (lub nie) musi też wyrazić się w gestach i znakach. Błędne, niesłuszne i zwodnicze jest przyszywanie kogoś do wspólnoty, której przekonań, wiary i praktyki on nie podziela. Wyodrębnienie w tym przypadku nie jest żadną dyskryminacją.
    Liturgia nie jest miejscem ani kompromisu ani polityki, nie jest też miejscem względów i układów. Chociaż – i trzeba o tym pamiętać właśnie na miarę naszej wiary – potrzebne i słuszne życiowe kompromisy i właściwa polityka itp. mogą być dokonywane poprawnie i z pożytkiem dla społeczności m.in. także jako owoc dobrze przeżytej liturgii (naturalnie przez wierzących). Potrzeba czystości rozróżnienia tych płaszczyzn, potrzeba egzystencjalnej prawdy. Z tego może rodzić się szacunek w stosunku do innych, uznanie ich odmienności w poglądach i przekonaniach oraz znajdowanie niezależnej płaszczyzny, na której może urzeczywistniać się troska o prawdę i dobro.
    Bp ZbK

    #63 bp Zbigniew Kiernikowski
  64. A propo Pana Geremka: „Jeśli kto z Was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem”

    #64 Kapusta
  65. A co Geremek takiego zrobił,żeby go uważać za kogoś od nas bardziej grzesznego ? Za co niby ten kamień?

    #65 K.
  66. Strasznie jesteśmy szybcy i podatni by kamieniołować drugiego,a może tak raczmy samych siebie?Zbyt by bolało? Wszak zło mamy nie w drugim,ale w sobie wyszukiwać.Gdyby tak każdy w sobie,o ile lżej by nam i tym obok nas,było.

    #66 K.
  67. Trudny temat podjął Ksiądz Biskup. Wiele osób pokazuje swoją 'siłę’ i głośno wyśmiewa się z praktyk Kościoła. Dziwne, że w krótkim czasie te same osoby, np. przyjmują Sakrament Małżeństwa. Czy w takich przypadkach jest on przyjęty? Co z jego ważnością?
    Podobnie z katolickim pogrzebem dla kogoś, kto naśmiewał się z praktyk religijnych, Kościoła. Czy katolicki pogrzeb nie jest wtedy zabiegiem magicznym dla rodziny? Jezus wyraźnie mówi, że najpierw jest nasze trwanie w Nim (por J 15,4). Jak bardzo potrzebujemy wiary…wszyscy!

    #67 ze
  68. Bardzo serdecznie dziękuję Księdzu Biskupowi za komentarz – tak dla mnie (i chyba dla innych też) bardzo ważny. Nie rozumiem „Kapusty” – nie o „grzeszność” czy „świętość” P. Geremka mi chodziło. Widzę, że Ksiądz Biskup dobrze zrozumiał moją rozterkę. Nie odmawiam Zmarłemu prawa do modlitwy! Ale o czytelne znaki w Kościele!!! Nie można być wg mnie jedną nogą chrześcijaninem a drugą – w zależności od potrzeby i „układu poprawnego” przy jakiejś ideologii czy religii. To już przerabialiśmy – ja też, (bo jestem po „60”) w PRL-u. A nam, katolikom dane jest Słowo z Apokalipsy: „Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust”. To dla mnie niekiedy nie jest łatwe! Tak chciałoby się „w środku”, bo z przodu, czy z tyłu jest się narażonym na różne nieprzyjemności. Dobrze, że „ze” (poprzedni komentarz) przypomina, co „się opłaca”!!! Dziękuję Ci „ze” za to sformułowanie.
    H.Ala

    #68 H.Ala
  69. Myślę że słowo „zimny” i „gorący” źle przez Kościół w nauczaniu interpretowane jest.I oto przez lata nabrały mocy i skutek, szczególnie w realnym /tym poza monitorem/ życiu.Gorącymi chcą chrześcijanie być, aż tak że porażają /ku swej wielkiej uciechy/ tych „mniej obcykanych”.CZY TAK TO MA BYĆ Proszę Księdza Biskupa?

    #69 K.
  70. Cieszę się że H.Ala (56) poruszyła problem tego pogrzebu P.Geremka. Dziękuję za komentarz Ks. Biskupa. Mam nadzieję,że wiecej osób wypowie się w tej sprawie, bo problem jest poważny. To uderza, kiedy słyszę, że jakiś Proboszcz robił trudności z katolickim pogrzebem człowieka dlatego, że był alkoholikiem – a przecież to był człowiek chory!
    Aleksander

    #70 Aleksander
  71. #67 ze ; #68 H.Ala ; #69 K ; #70 Aleksander .
    W moim poprzednim komentarzu zwróciłem uwagą na potrzebę prawdy w liturgii, także liturgii pogrzebowej. Kto choć trochę rozumie, czym jest wspólnota kościelna i liturgia, to chyba mógł pogłębić czy poszerzyć swoje wiadomości i zrozumienie tej delikatnej (i tak często źle rozumianej) kwestii. W żadnym wypadku ta moja wypowiedź czy taka praktyka (tam, gdzie i kiedy jest stosowana) nie ma (nie powinna mieć) charakteru jakiegoś odrzucenia człowieka czy też jakiegokolwiek przesądzania o jego zbawieniu itp. Chodzi natomiast o konsekwentną prawdę co do przynaleśności do wspólnoty Kościoła. Tak zrozumiałem wyjściowe pytanie i na to starałem się dać odpowiedź. Niestety, jak widać mamy w tej materii wiele niejasności. Chociaż widzimy też zrozumienie jak np. u „ze” czy „Aleksandra„.

    Myślę też (przypuszczam), że ten aspekt jasności i konsekwencji miała na myśli „H.Ala„, mówiąc o zimnym i gorącym. Jasne i przejrzyste postawy życiowe (myślę o aspektach chrześcijańskich wyrażających przynależność do Kościoła) prowadzą do określonych konsekwencji związanych z liturgią. Podobnie (choć odwrotnie) jest w przypadku braku takich postaw. Wówczas okazuje się nieprawdziwość znalezienia się takich ludzi w środowisku liturgii. Nie chodzi o to tylko, że ktoś nie potrafi odnaleźć się co do wykonania (zewnętrznego) określonych gestów. Chodzi o ich sens i treści, jakie są z tymi gestami związane. Jest to bowiem dla takich osób czymś obcym a czasem wprost „nieakceptowalnym”. Chodzi bowiem m.in. o prawdę i sens krzyża.
    Podkreślam ponownie przy tej okazji, że bardzo potrzebujemy rozumienia wymowy i nośności znaków i gestów liturgicznych. Nadto potrzebujemy także, a może przede wszystkim, zrozumienia samej istoty zgromadzenia liturgicznego. To wszystko jest potrzebne, aby tych znaków i gestów nie utożsamiać i nie mylić z innymi znakami obowiązującymi czy przyjętymi w społeczności cywilnej i świeckiej (w innego rodzaju zgromadzeniach). Zacieranie tych różnic nie jest dobre ani dla jednej ani dla drugiej strony. Stosowanie zaś tych zasad nie jest (i nigdy nie będzie) żadnym rzucaniem kamienia na kogokolwiek. W tym rozróżnieniu i wyodrębnieniu bowiem chodzi o co innego niż o wskazywanie na winę czy napiętnowanie kogoś.
    Bp ZbK

    #71 bp Zbigniew Kiernikowski
  72. Dziękuję Księże.

    #72 K.

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php