Od początku stworzenia towarzyszy człowiekowi prawda, że nie jest dobrze, gdy jest sam (zob. Rdz 2,18). Stwórca zaradził temu czyniąc człowieka zdolnym do wzajemnych relacji, które wyrażają się w relacji: niewiasta i mężczyzna. Nie ograniczają się jednak tylko do tego aspektu życia. Przeżywanie relacji rozciąga się praktycznie na wszystkie dziedziny i przejawy życia ludzkiego. Po grzechu człowiek nie potrafi sobie właściwie z tym radzić, albo źle sobi z tym radzi. Stąd jego życie cechuje pewne napięcie między pożądaniem i odrzucaniem, czy wprost nienawiścią. Wszystko to dlatego, że człowiek w grzechu stracił właściwe odniesienie do Stwórcy i sam próbuje decydować o swoim życiu określając co dobre a co złe dla niego. To doprowadziło nawet do tego, że kiedy do ludzi przyszedł Syn Człowieczy jako do swoich, ci Go nie przyjęli (zob. J 1,11).

Ewangelia 25 Niedzieli roku C (Łk 16,1-13), chociaż mówi o bardzo specyficznym aspekcie życia, jakim jest zarządzanie dobrami, daje okazję do bardziej ogólnej refleksji. Jezus po opowiedzeniu przypowieści o nieuczciwym zarządcy skierował do słuchaczy bardzo wymowne słowa:  

Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną,
aby, gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków
(Łk 16,) .

 

Głównym przesłaniem przypowieści jest zachęta słuchaczy do tego, by tak gospodarowali „niegodziwą mamoną”, aby wejść w takie relacje z ludźmi, by to doprowadziło do doświadczenia pełnego i ostatecznego przyjęcia przez Boga i przez bliźnich, by przeżywać dar pełni człowieczeństwa w relacjach na obraz i podobieństwo Boga – tak możemy rozumieć pojęcie „wieczne przybytki”.

1. Co my mamy do dyspozycji?

Jesteśmy zarządcami, którym zostało powierzone wiele dóbr i zadań. Po części gospodarujemy tym wszystkim dobrze, zgodnie z zamysłem Stwórcy i Pana, po części zaś trwonimy te dary, gdyż żyjemy po swojemu i jakby niezależnie od tego, co jest zamysłem Boga. Zapominamy często, że nic nie jest nasze, a traktujemy prawie wszystko, jakby to było wyłącznie nasze. Przychodzi jednak czasem taka chwila czy taka sytuacja bądź wydarzenie, że widzimy, iż takie podejście do życia i takie korzystanie z niego ma swój kres. Cóż wtedy robić?

Trzeba zobaczyć, co mamy do dyspozycji i do czego jesteśmy ostatecznie stworzeni i powołani. Trzeba też stawię sobie pytanie, kim jesteśmy. Odczuwamy w naszej świadomości potrzebę i powołanie do życia. Chcemy żyć. Doświadczamy jednak, że nie wszystko potrafimy. Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę – tak pomyślał zarządca. Oznacza to, że miał świadomość, że sam sobie nie poradzi i nie zaradzi. To go skłoniło do szukania pomocy poza sobą. To było jego wyjście z jego własnej „ekonomii” życiowej. To było swoiste zaryzykowanie polegające na tym, by nie ufać temu, co było w jego dyspozycji (jako dobra mu powierzone) ani temu, co sam mógłby czynić dla bezpośredniego zabezpieczenia swego życia, lecz zaufać innym rezygnując z pewności i gwarantowania samemu sobie. Wszedł w inne niż dotychczas relacje z dłużnikami swego Pana. Zdobył też pochwałę ze strony swego Pana. Trudno powiedzieć, czy na to świadomie liczył, czy to był taki krok ostateczności. Faktem jest, że otrzymał pochwałę. Jezus zaś wprost zachęcił nas wszystkich, by tak posługiwać się nieuczciwą mamoną, by zdobyć przyjaciół i zostać przyjętym o wiecznych przybytków.  

2. Jak to możliwe?

Jezus nie pochwala nieuczciwości owego zarządcy, lecz jego myślenie i decydowanie, które wskazuje na umiejętność oceny własnej sytuacji i decyzję odniesienia się nie tylko do siebie, ale do możliwości bycia przyjętym przez innych. Ostatecznie przez Tego, który na nas czeka, a do którego nam trudno trafić, gdy jesteśmy zwróceni ku sobie i opieramy się tylko na sobie.

Przypowieść staje się dla nas czytelna, gdy uświadomimy sobie, że w praktyce administracyjnej, szczególnie na starożytnym Wschodzie, było akceptowane to, że zarządcy przykrawali należności swoich panów i to było zwyczajowo akceptowane. Zarządca z przypowieści miał więc możliwość zatrzymania dla siebie pewnej części z należności swego pana w przypadku ściągnięcia od dłużników pełnej należności. (Zachęcam, by przeczytać przypis do tego miejsca Łukaszowej Ewangelii w Biblii Jerozolimskiej). On jednak z tego zrezygnował dla pozyskania przychylności  dłużników swego pana. Zrezygnował z tego, co mógłby wziąć w posiadanie, by zdobyć łaskawe relacje – tak, aby zostać przyjęty. Zrezygnował z tego, co mogło być jego, aby zaryzykować i liczyć na przyjęcie.

Kiedy jest więc mowa o nieuczciwym zarządcy, nie odnosi się to tyle do tej zmiany zapisu dłużników, jakdokonała się pod jego dyktando, lecz raczej do wcześniejszego trwonienia majątku swego pana. Zresztą nawet określenie „nieuczciwy zarządca” w tekście greckim dosłownie brzmi: „zarządca nieuczciwości”. Oczywiście można to sformułowanie traktować jako semityzm i widzieć w tym określenie przymiotu zarządcy. Można jednak to sformułowanie rozumieć dosłownie jako określające nie tyle zarządcę, ile to, czym dysponował. W konsekwencji widzieć całą mamonę jako rzeczywistość związaną z nieuczciwością i niesprawiedliwością.. Jest ona jednak w naszych rękach. Od sposobu, jak nią się posługujemy – dla siebie czy w służbie drugiego człowieka – zależy to, czy przez to posługiwanie wchodzimy w takie relacje, że możemy być przyjęci do wiecznych przybytków.   

3. Nie możecie służyć Bogu i mamonie

Nasze ludzkie życie to spełnianie się w nas stałego dorastania do coraz to pełniejszych wzajemnych relacji w odniesieniu do relacji z Bogiem. Ta nowa relacja do Boga staje się dla nas możliwa dzięki udostępnionej nam „znajomości” (poznania) relacji Syna do Ojca. Możemy odnieść niektóre elementy rozważanej przypowieści do Syna Bożego, który stał się człowiekiem i wszedł w naszą ludzką „nieuczciwość”. Nie został jednak przez swoich przyjęty (Zob J 1,10n).

On został oskarżony przed ludzkim i religijnym trybunałem (Piłatem i Sanhedrynem), że niewłaściwie naucza i postępuje. Jezus nie bronił swojej pozycji i nie chciał zatrzymać dla siebie tego, co mogłoby ratować Jego ziemskie życie. Nie skorzystał z okazji i sposobności, by zagwarantować sobie życie. Natomiast wszedł w „przebaczające” i darujące długi relacje. Po okrutnej śmierci na krzyżu, gdy po ludzku wszystko się skończyło, został przyjęty do Chwały Ojca już nie tylko jako Syn Boży, ale także jako Syn Człowieczy. Naszą ludzką naturę ludzi często trwoniących dobra naszego Pana i często nieuczciwych wyniósł do chwały wiecznych przybytków. Na prawicę Ojca.

Syn Boży tym samym wskazał także nam, że tam jest nasze miejsce, że tam możemy zostać przyjęci. Daje nam szansę zmiany naszej ekonomii życiowej tak, by mieć udział w Jego życiu jako Syna – byśmy byli dziećmi Ojca a nie tylko zarządcami, którzy chcieliby uratować siebie po swojemu. Mamy szansę uwierzyć i zawierzyć. Będzie się to działo, jeśli będziemy usiłowali (czasem wbrew sobie) „nasze rachunki”  z tymi, wobec których posługujemy w imię naszego Pana, zmieniać na to, co może wydawać się naszą niekorzyścią – rezygnując z tego, co w konkretnych sytuacjach moglibyśmy zyskać bezpośrednio dla siebie.  Stale przed nami otwiera się perspektywa przyjęcia do wiecznch przebytków niebieskich.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

19 komentarzy

  1. …to prawda: nie jest mi dobrze, gdy jestem sam, bo być sam na sam ze sobą to dla mnie piekło /nie do zniesienia/. Dostałem od Boga tą, która ratuje mnie z mojej samotności/ piekła/. Dzięki niej nie jestem sam na tym „łez padole”.
    Jest tak, że czasami ją kocham, ale czasami budzi sie we mnie nienawiść zdolna do najgorszego. Kupić jej przyjaźń za pieniądze /mamonę/to nie takie trudne, pod warunkiem, że ma się odpowiednią kasę. Przyszła taka chwila, kiedy zadaje sobie pytanie: co robić, kopać /pracować/ nie potrafię, żebrać się wstydzę. Nie mam szczęścia do pieniędzy /mamony/ i dlatego nie mogę kupić miłości mojej żony.
    Pozostał mi tylko Jezus Chrystus. Nie wiem, czy On popiera moją bezradność, ale przecież to On wszedł również w moją nieuczciwość. On ma swoją ekonomię…
    Pozdrawiam…
    janusz f

    #1 baran katolicki
  2. Aby wejsc w relacje, trzeba byc synem /corka/ swiatlosci, czyli inaczej /niz swiat/ myslec, mowic i czynic.
    Chociaz inaczej niz swiat mysle, to nie udaje mi sie zawsze” inaczej” mowic i czynic.
    Dostajac w zarzadzenie sprawa spadkowa zepsulam wlasnie relacje w sasiedztwie i skomplikowalam w rodzinie. Wykonalam jeden niewlasciwy ruch w przekonaniu, ze ta mysl pochodzi od Ducha swietego. Okazala sie pulapka zlego.
    Ta nauczka daje mi teraz do myslenia, ze ja dostalam tez w zarzadzenie inny majatek.

    #2 Tereska
  3. Dziękuję Księdzu Biskupowi za wyjaśnienie tej (tak skomplikowanej – dla mnie) przypowieści w tym tekście i dzisiejszej homilii. Za wskazanie Łk 16,9 jako wniosku dla słuchaczy. Doprowadza on mnie do prawdy, że tak naprawdę przypowieść wzywa do nawiązywania relacji, do których zostaliśmy stworzeni. Najważniejsza relacja – to ta do Pana Boga, ale jest ona niemożliwa bez odpowiednich relacji do bliźniego. Tu przypomniały mi się słowa św. Jana:
    „Jeśliby ktoś mówił: „Miłuję Boga”, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4, 20).
    Ten fragment mówi jakby odwrotnie:
    Jeśli będziesz miłował brata (to zawsze jest nierozerwalne z rezygnacją z tego, co ci się NALEŻY), dojdziesz do miłości Boga.
    Pozdrawiam 🙂

    #3 julia
  4. ..W nauczaniu Księdza Biskupa wraca nieustanie wątek relacji miedzy ludzkich.Zastanawiam się dlaczego to jest takie ważne i jak wobec tego służyć grzesznikowi?Jak nie panować nad grzesznikiem?Problem w moim małżeństwie polega na nie panowaniu nad żoną.Jest gdzieś głęboko zainstalowane we mnie męskie dążenie do rządzenia,do panowania nad drugim człowiekiem.Jezus Chrystus mimo,że jest Alfą i Omega pokazuje mi,że prawdziwe kochanie to nie panowanie ale służenie.Całe Jego nauczanie zmierza do odwrócenia mojej mentalności,na zaproszeniu mnie do bycia sługa swojej żony.Być może śmiesznie to brzmi,jednak to jest jedyna droga dojrzałej miłości.Bo więcej radości jest w dawaniu a niżeli w braniu.Dzisiaj wiem,że można być panem w swoim domu,który służy.Takie panowanie to prawdziwe królowanie,to prawdziwe kochanie…Jest jednak tak,że żona to też grzesznik,który chce żyć po swojemu.Jak wtedy służyć grzesznikowi?Czy jest to możliwe?Jezus Chrystus Swoim życiem pokazał,że kochać grzesznika to po prostu być jego nieposłusznym sługą/niewolnikiem/.Mieć za pana grzesznika to prawdziwy krzyż.Są dwie możliwości.Pierwsza to ulec grzesznikowi i być mu posłusznym.Druga to zbuntować się przeciwko takiemu panu i przyjąć niesprawiedliwą karę.Tą karą zawsze dla zbuntowanych niewolników był krzyż.To znaczy powolna śmierć w obliczu pogardy,wyszydzenia,itd.Ja również doświadczam w swoim małżeństwie takiej miłości,która pomaga mi nie zajmować pierwszego miejsca,bo przecież pierwsi będą ostatnimi w Królestwie Miłości/Niebieskiej….Pozdrawiam …janusz f.

    #4 baran katolicki
  5. W relacjach między ludzkich często lepiej coś stracić, aby potem dużo zyskać, to tak jakby założyć lokatę na dobry procent, potem długo z niej korzystać. Ja to wiem i nie raz togo doświadczyłem. Ciekawe jak to się ma do naszych relacji z państwem, czy ta nasza „niegodziwa mamona” wyłuskana państwu może dobrze nam służyć. Mam na myśli oczywiście nie tylko relacje ekonomiczne między państwem a obywatelem, ale również całą sferę prawną, czy polityczną. Jest to dla nas niezwykle ważne, wpływa nie tylko na jakość naszego życia ale i kierunki myślenia i postępowania. Często prawo państwowe jest sprzeczne z prawem Bożym i prawem naturalnym. We mnie budzi się sprzeciw kiedy słyszę że to wszystko dla mojego dobra. Państwo stawia się tu w roli jakby zarządcy, a nas w roli sług, dłużników w najlepszym razie petentów, którzy muszą spełniać swoje obowiązki i walczyć o prawa. Czy powinniśmy, być wobec państwa w pełni poddani i spełniać bez sprzeciwu nasze wszelkie te zobowiązania? A może mamy prawo do sprzeciwu i działania na „własną rękę”?

    #5 Olo
  6. #5 Olo
    Uważam , że warto budować w sobie przekonanie iż prawo państwowe należy wypełniać.
    Jest ono przecież ważnym składnikiem umowy społecznej.To przekonanie musi jednak opierać się na innej podstawie niż równowaga społeczna – na postawie służby, jak pisze w #janusz.
    Bo przecież na co dzień widzimy absurdy prawa stanowionego i jest ich niestety coraz więcej. Trzeba ciągłego odnoszenia się do takiej postawy aby rozstrzygać jak w danym przypadku postąpić. Czy omijając lub łamiąc przepis służę innym ( obywatelom ) czy powoduje mną jedynie chęć zysku dla siebie. Zakładając praworządność nie będę narażony w takim stopniu na pokusy, a rozważając służebność z przekonaniem niewykonam idiotycznego przepisu.

    #6 grzegorz
  7. # 4 Janusz sproboj pooglądać i posłuchać http//www.youtuble.com|watch?v=4tPORU7XWQk uważam że warto 8 cz. ja to otrzymałam kiedyś od przyjaciela-brata i bardzo mi to pomogło 🙂
    Uściski dla Piotra mocno jest w mym sercu i w modlitwie 🙂

    #7 Ba
  8. Ad #4 baran katolicki
    Januszu,
    to prawda, że w moim nauczaniu wraca nieustanie wątek relacji miedzyludzkich. Jest to też prawdą, że uważam ten wątek za bardzo ważny i istotny. Można powiedzieć bowiem, że człowiek został stworzony dla relacji. W przeżywaniu relacji z Bogiem i bliźnimi przeżywa siebie, staje się niejako pełniej człowiekiem.
    Te relacje zostały zaburzone przez grzech.
    Jezus zaś przyszedł, by nas pojednać, tzn. wprowadzić w nową jakość relacji. Dokonało się to przez przebaczenie płynące z krzyża i dar Ducha Swiętego.
    To On kształtuje na nowo (w nowy sposób i z nową jakością) wszystkie nasze relacje (ludzi ochrzeczonych i wierzących), abyśmy stanowili jedno Ciało, gdzie (w którym) każdy odnajduje swoje miejsce i widzi potrzebę obecności drugiego, go szanuje i za niego dziękuje.
    Z tego zaś wynikają wsyzstkie szczegóły, o których piszesz i które każdy w swoim sumieniu i stosownie do swojej wiary musi przeżywać. Jest to stałe wyzwanie i stała okazja do zawierzenia Bogu i do wzrastania w nowoście relacji (coraz mniej przewidywalnych i coraz mniej dających się przez nas samych określać). W tym też jest całe piękno i świeżość daru Bożego – Ducha, który tchnie (wieje) kędy chce (J 3).
    Nie jest to łatwe, ani po ludzku możliwe. Dla wierzących zaś jest to nowe rodzenie się z mocy Ducha.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #8 bp Zbigniew Kiernikowski
  9. #4 Janusz
    interesujące spojrzenie na to czym jest miłość znalazłem w pracach ks. Marka Dziewieckiego(m.in. „Kochać i wymagać” czy „Sztuka porozumiewania się”). Pisze on (a chyba mogę powiedzieć że tylko zgrabnie i czytelnie formułuje myśl Kościoła), że miłość to przede wszystkim troska o innego, dbanie o to by stawał się lepszą wersją samego siebie. Co to oznacza w praktyce? To pomaganie tej osobie, robieniu czegoś co jej pomoże żyć i cieszyć się życiem, np. codzienne odkurzanie 🙂 . Ale miłość to nie usługiwanie, to czasem twarde stanięcie w obronie osoby kochanej. Najtwardsze gdy trzeba bronić ją przed nią samą. By tak rozumiana miłość była możliwa trzeba dobrze rozumieć drugą osobę. Trzeba chcieć jej dobra i na tym się koncentrować. A tu – przynajmniej dla mnie – pojawia się największa przeszkoda – moje ja. Tak naprawdę jestem wciąż skoncentrowany na samym sobie. Jak to przełamać?

    #9 Zbyszek
  10. Dziekuje Ks Biskupowi za # 8 dla Janusza

    Z tresci wynika ,ze stanowimy jednosc LUDZI OCHRZCZONYCH I WIERZACYCH a jak to sie ma ,gdy zdani jestesmy zyc z ludzmi niewierzacymi,ignorantami religijnymi a nawet nieochrzczonymi?

    #10 Tereska
  11. cd. Rozumiem ,ze mam byc pokornym swiadkiem ,aby Chrystus wykonywal swoje dzielo we mnie.
    Tymczasem Ci bliscy ,ktorym sluze nie zycza sobie w domu nawet zadnych symboli religijnych,a ze swoimi podstawowymi praktykami religijnymi musze sie skrywac.

    #11 Tereska
  12. #6 Grzegorz
    Mówisz, że przyjęcie postawy służebnej wobec państwa jest najwłaściwsze. To prawda, ale pod warunkiem że państwo działa w interesie swoich obywateli i poprzez cały swój aparat ustawia na pomoc ludziom w realizowaniu ich dążeń i celów. Niestety nasze państwo zmierza w zupełnie innym kierunku, a wielu moich znajomych uważa że działa jak okupant. Z jednej strony na zwykłego obywatela czyha mnóstwo pułapek w postaci zawiłego prawa, fiskalizmu, licznych zezwoleń i ograniczeń, z drugiej od lat świetnie prosperują różne grupy przestępcze i mafie, szerzy się korupcja. Wielu ludzi zepchniętych jest na margines i wyśmiewanych przez wszechwładne media bo nie są dostatecznie nowocześni i postępowi i wierzą w „jakieś zabobony”. Kiedyś mieliśmy „nieznanych sprawców” od brudnej roboty, a dziś „młodych wykształconych z dużych miast”.
    Nie wiem o jakiej „umowie społecznej” piszesz, przecież wystarczy tylko zdjąć przymus płacenia podatków, a zobaczymy że żadnej umowy nie ma. Dla mnie właściwa jest postawa bł. ks. Jerzgo, który nie walczył z państwem, a bronił nas przed nim.
    pozdrawiam

    #12 Olo
  13. #1 Januszu
    ” Nie mam szczęścia do pieniędzy /mamony/ i dlatego nie mogę kupić miłości mojej żony.”
    Myślę, że się mylisz. Gdyby chodziło o pieniądze, nie byłaby z tobą.
    Ona chce od ciebie, czegoś innego. Wiesz czego, bo nieraz o tym pisałeś. 🙂
    A jak czuje się Piotruś?

    #13 basa
  14. #7,Ba,nie wchodzi mi podany przez Ciebie link.Spróbuj jeszcze raz.Dziękuję za modlitewną pamięc.Nasza wiara potrzebuje doładowania Waszą modlitwą.Piotr,jest już bez gipsu,ale wciąż płacze.Najgorsze są nie przespane noce.Gorączkuje i tak na prawdę nie wiemy co/gdzie/go boli.Piotr nie umie mówic,jedynie jego oczy próbują się z nami komunikowac.Rehabilitanci mówią,że po paru miesiącach gimnastyki powinno byc lepiej.To tyle odnośnie szarej rzeczywistości.Ponoc na krzyżu rodzimy się do nowego życia.Niektórzy mówią,że śmierc to poród.Teraz wiem ile trzeba oddac by odrobinę zyskac.Trzeba oddac wszystko tylko jak to zrobic?…Pozdrawiamy Was…janusz f.z rodziną.

    #14 baran katolicki
  15. #12 Olo,
    Mówiąc Państwo myślę obywatele.Postawa służby występuje jedynie między osobami dlatego wszędzie tam gdzie występuje działanie warto szukać podmiotów tego działania – osoby.
    Umowa społeczna o której piszę jest w skrócie ujmując dwustronnym zobowiązaniem: ja będe przestrzegał określonych reguł a w zamian za to Ty również będziesz ich przestrzegał.Dzięki temu obaj będziemy „zabezpieczeni”.Słusznie zauważasz , że tego typu umowa nie jest przestrzegana.Patologie o których piszesz są tego przykładami.Ale my chrześcijanie wiemy, że jest przyczyna tego stanu rzeczy.Pisze o tym na początku wpisu Autor blogu: straciliśmy właściwe odniesienie do Stwórcy.W tej sytuacji nawet najbardziej prawdziwa dobra wola rządzących czy rządzonych nie jest w stanie zaprowadzić ładu społecznego.Potrzebna jest wspominana w poprzednich wpisach nowa relacja: mówimy przymierze bezwarunkowe.Dlatego służba o której piszesz, stawiająca warunek, nie mieści sie w tej kategorii.Jest niemożliwa do zrealizowania przez żadnego z nas samodzielnie ,potrzebna jest moc Ducha i dojrzewanie. W praktyce widzę to tak , że im dojrzalsze do służby ( tego typu służbę nazywamy miłośią)są osoby piastujące stanowiska w Państwie tym instytucje Państwa stają się bardzej przyjazne obywatelom.Dlatego tak ważna jest inicjacja chrześcijańska i katechumenat – tam taka postawa się rodzi w konkretnych osobach, równiez tych sprawujących władzę.Nie oznacza to oczywiście bezczynności w poprawianiu prawa , ujawnianiu złodziei, mafii itp.To również warto robić.Ksiądz Jerzy niewątpliwie pomagał ofiarom aparatu przemocy i chronił przed nim innych, jednak został błogosławionym dlatego, że wziął na siebie skutki działania tego aparatu – odwaznie głosząc prawdę zgodził sie być jego ofiarą.
    Czy jestem w stanie zapłacić należne Państwu podatki wiedząc, że część z nich roztrwaniana jest przez partie polityczne, zarządy państwowych spółek czy monopole paliwowo-energetyczne?

    #15 grzegorz
  16. #15 Grzegorz
    Mówiąc państwo myślę urzędnicy. Rozumiem Twój punkt widzenia i nawet się z nim zgadzam. Niestety to tylko teoria. W praktyce obywatel jest podmiotem tylko w chwili rzucania kartki wyborczej do urny i to pod warunkiem że robi to świadomie (kampania wyborcza to kabaret kłamców). Później jest już tylko przedmiotem do wykorzystania. Przykład – w kampaniach wyborczych słyszymy jacy to jesteśmy mądrzy, przewidujący, że powinniśmy decydować o ważnych sprawach i przyszłości państwa. Po wyborach już nie jesteśmy mądrzy, bo nawet nie możemy wyciąć drzewka przed domem na WŁASNEJ działce bez zezwolenia urzędnika (takich przykładów mogę podać więcej). Państwo po prostu systematycznie wchodzi z butami w życie swoich obywateli, w sprawy każdej rodziny i każdego z nas. Mamy po prostu coraz mniej wolności i mimo woli jesteśmy spychani na jakieś manowce. Jakie są tego przyczyny? Myślę że zasadniczo w błędnym modelu państwa. Władzę ustawodawczą i wykonawczą sprawują ci sami ludzie. Brak jest dopływu świeżych pomysłów i rozwiązań, kwestia JAKOŚCI elit władzy i dopływu nowych ludzi. Zabobon o tym że większość ma zawsze rację itp. itd. Jak temu zaradzić? Ostatnio przeczytałem katechezy ks. Biskupa „Chrzest w życiu i misji kościoła” (fascynujące, polecam) i myślę otworzyły mi się oczy na wiele spraw, tu jest dla nas nadzieja, bo musimy zrozumieć kim jesteśmy i jaka jest nasza rola. Jak się nam to uda to pewnie znikną te moje pretensje i żale. Na pytanie czy płacić podatki odpowiadam – „nie chcem ale muszem”, ja po prostu nie mam szans się wykręcić. Generalnie – ile byśmy nie zapłacili to i tak to zmarnują, więc chyba lepiej …, to temat na dobrą dyskusję.
    pozdrawiam

    #16 Olo
  17. A co jeśli mimo mojego otwarcia, chęci dawania drugi człowiek mnie odrzuca?A we mnie jest , gdzieś zakorzenione myślenie, że jeśli odrzuca mnie osoba, która jest kimś ważnym dla mnie, i kiedyś traktowała mnie inaczej,to odrzuca mnie sam Jezus….We mnie rodzi się pokusa, żeby nie wchodzić w żadne relacje na maxa, że tylko z NIM można tworzyć szczere relacje ….
    Pozdrawiam!

    #17 Magdalena
  18. # 17 Magdalena
    Jesli zależy ci na tej osobie, dawaj jej siebie dyskretnie tak, aby tego nie widziała.
    Pan Jezus cię kocha i na pewno nie odrzuca.
    Jestem tego pewna. 🙂

    #18 basa
  19. Olo
    Chciałbym Cię trochę podtrzymać na duchu, bo jak mówi piosenka „wszystko się może zdarzyć gdy głowa pełna marzeń”!
    Poczucie bycia obywatelem, podmiotem w Państwie rodzi się w Tobie a nie na zewnątrz.Więc od Ciebie zależy czy chcesz nim się czuć.Jeśli otworzysz sie na taka możliwość zobaczysz, że okazje do podjęcia działania pojawią sie na 100%.Jeśli chcesz…
    Nie dołował bym sie zbytnio tragiczną wręcz sytuacją społeczno polityczną.Jeśli jesteś z z diecezji siedleckiej zapytaj Twojego księdza proboszcza o program który wymieniłeś.Nie trzeba dużo, aby się włączyć lub zainicjować jeśli nie ma.Mi bardzo pomaga, również oglądać bez złości dziennik telewizyjny.

    #19 grzegorz

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php