Wejście do Królestwa (21 Ndz C – 2010)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W kolejną, 21 Niedzielę zwykłą roku C słuchamy dalszej części Ewangelii wg św. Łukasza (13,22-30). Jezus idzie przed nami do Jerozolimy. On wie, po co tam idzie i do czego ta droga prowadzi. On wie, czego ta droga stanie się bramą. Jezus mówi, jak to rozważaliśmy już wielokrotnie, o relacjach jakie istnieją między ludźmi, o stosunku do dóbr, jakie każdy człowiek w sobie kształtuje, o zaufaniu Jemu w tej drodze, by dać się prowadzić mimo obaw i lęku oraz różnego rodzaju zagrożeń – jako „mała trzódka” – do Królestwa obiecanego przez Ojca, którego Jezus staje się bramą.

Gdy Jezus mówi o tych wszystkich warunkach, jakie muszą spełnić się w człowieku, by mógł mieć udział w królestwie, jest to zazwyczaj odbierane jako wymogi do spełnienia, a zbyt mało rozumiane jako obietnica, którą Bóg przez Jezusa zamierza spełnić w człowieku właśnie dzięki kroczeniu w wierze za Jezusem. Pada więc pytanie: Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni? To pytanie jest w jakimś stopniu pytaniem każdego z nas. Każdy z nas, niezależnie nawet od tego jak sobie to wyobraża, chce wejść do królestwa, chce mieć udział w zbawieniu. Jezus więc odpowiada na to pytanie i na te pragnienia:

Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi;
gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść,
a nie będą mogli
(Łk 13,24).

Odpowiedź Jezusa możemy pojmować restryktywnie, jakoby to właśnie ta brama czy te drzwi utrudniały nam wejście do królestwa i do szczęścia. Może nawet ktoś mieć jakby żal, dlaczego te drzwi są takie wąskie i ciasne. Przecież można by je poszerzyć, by przez nie mogło więcej przechodzić. Mogłoby więcej się zmieścić. 

1. Problem nie w drzwiach, lecz w przechodzących  

Takie jest nasze myślenie z naszego punktu widzenia. Z punktu widzenia naszego poznania dobra i zła, czyli z punktu widzenia człowieka dotkniętego grzechem. Grzech pierworodny, który stanowi jakby matrycę wszelkiego grzechu, polega właśnie na sięgnięciu po „własne” niezależne od Boga poznanie dobra i zła. Polega więc na określaniu i wybieraniu tego, co każdy z nas uważa dla siebie i dla „swojego świata” za dobre bądź złe, odpowiadające mu lub nie.

Każdy z nas, właśnie jako dotknięty grzechem pierworodnym, sam chciałby decydować o swoim losie i często jakby nakłonić Pana Boga do tego, aby Pan Bóg spełniał jego oczekiwania, tzn. aby się spełniło. Chciałby wejść do królestwa niejako ze swoim, bagażem. To jednak nie jest możliwe, bo w królestwie panują – obrazowo mówiąc – zupełnie inne zasady i relacje. Jest tam obecna zupełnie inna mentalność: inne poznanie i inna racja życia. Życie ani nie pochodzi z ego, co człowiek ma i posiada, ani z tego, co człowiek może, ani z tego jakie ma znajomości i przywileje, lecz na znajomości Ojca, który daje życie i które obdarza łaską.

Możemy dalej obrazowo powiedzieć, że „przepustowość tej wąskiej i ciasnej bramy” jest bardzo wielka, Gd do niej zbliżają się ci, którzy z siebie niewiele mają, o sobie niewiele mniemają. Nie mają pretensji i zabezpieczeń. Nie kierują się własnymi oczekiwaniami i zasługami. Krótko mówiąc nie mają wielkiego swego bagażu. Są prostego serca.

2. Usiłujcie wejść

Jeśli rozumiemy coś z tego, co wyżej zostało powiedziane, to nie będziemy mieć pretensji, że brama jest wąska, lecz zwrócimy uwagę na to, co jest z nami i wokół nas (co niesiemy ze sobą) i na to co jest w nas (co myślimy o sobie). W pewnym sensie musi dokonać się coś podobnego, jak to co jest przewidziane jako droga ratunkowa w przypadku konieczności ewakuacji np. z samolotu w obliczu niebezpieczeństw rozbicia czy wybuchu, gdy trzeba wyjść bez bagażu i bez butów.

Usiłujcie więc nie wepchnąć się ze swoim bagażem, lecz usiłujcie tak pozbawić siebie swego bagażu, byście mogli jak najswobodniej wejść do nowej rzeczywistości. Jest na całkowicie inna i tam nasze bagaże nie tylko nie są potrzebna, ale wręcz są szkodliwe, przeszkadzają temu, co panuje w królestwie, mianowicie, komunii, jedności w odniesieniu do jednego i jedynego Dawcy życia. 

3. Nie wiem, skąd jesteście

Gdy mimo to, chcielibyśmy się tam dostać przez nasze znajomości. To Pan domu odpowie: nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości!

W tych słowach: nie wiem, skąd jesteście, jest wyrażona prawda o braku komunii w poznaniu. Jest wyrażona prawda o innej mentalności, o innym pojęciu sprawiedliwości. czy nie znam was. To nic, że można wyciągnąć tyle argumentów o takich czy innych relacjach: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś. Nie zewnętrzne znajomości i relacje świadczą o komunii, lecz udział w tym samym duchu.

Możemy więc powiedzieć, że przecież chodziliśmy do kościoła, uczestniczyliśmy w różnych nabożeństwach i akcjach religijnych. Może mamy nawet zdjęcia i dokumenty potwierdzające nasz udział. Pytanie: czy to pomogło nam zmienić nasze wnętrze tak, byśmy mogli swobodnie przejść przez ciasne drzwi?

Dziś widzimy, jak wielu – także w dziedzinie publicznej i politycznej – łatwo staje (niby) po stronie Chrystusa podczas liturgii i różnych uroczystości. Pytanie, czy to dzieje się według własnej koncepcji, dla uzyskania własnych celów, poniekąd powiększenia własnych zasobów i bagaży, czy też jest okazją i drogą do tego, aby szykować się do przechodzenia przez ciasne drzwi, wydając siebie – i to coraz bardziej konsekwentnie – na służbę drugiemu człowiekowi całej społeczności.

Ewangelia dzisiejsze wzywa nas do wielkiej i zasadniczej rewizji naszego życia. Obyśmy mogli to uczynić patrząc na Tego, który idzie do Jerozolimy i otwiera ciasne drzwi krzyża prowadzące do królestwa. Nie pytajmy, czy wielu czy też tylko nieliczni mogą być zbawieni. Usiłujmy przygotowywać siebie i naszych bliźnich do wchodzenia przez ciasne drzwi, drogą pozbawiania siebie tego całego „własnego” bagażu. Zobaczymy wówczas, jak bardzo przepustowe są właśnie te ciasne drzwi i jak szerokie i wielkie – zdominowane i przepojone wielkodusznością – jest królestwo zbawienia człowieka.

Nie myślmy więc ani nie dajmy się oszukać, że chodzi o zmianę (poszerzenie czy ułatwienie) ciasnej bramy. Chodzi o zmianę naszej mentalności. Chodzi o dostosowanie naszej mentalności do mentalności Jezusa, który idzie do Jerozolimy i podejmuje krzyż (ogołocenie siebie), by być Pierwszym z ostanich (pierworodnym spośród umarłych). Ten imperatyw, usiłujcie wejść przez ciasne drzwi… jest Ewangelią wskazującą na konieczność i możliwość otwarcia dostępu do owych drzwi w nas samych. To w mojej relacji do Ewangelii leży klucz dostępu do Królestwa.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

34 komentarze

  1. „…wydając siebie – i to coraz bardziej konsekwentnie – na służbę drugiemu człowiekowi całej społeczności”.
    Zapłaczą ci, co nie chcą „służyć”, bo oto owa ciasna brama szerokim duktem jest.
    To prawda że ciężko wyrąbywać na niej drwa, ale jakże warto. Hmm…, moja dusza mówi… WARTO.

    #1 Ka
  2. Od trzech lat uważnie czytam i słucham Księdza Biskupa… Gdy spojrzę na tamtą siebie – denerwuję się i uśmiecham pobłażliwie… Niewiele rozumiałam, zadziwiała mnie jednak trafność POJEDYNCZYCH zdań, które dotykały mnie bezpośrednio. Teraz – coraz bardziej widzę, że WSZYSTKO (cała ewangelia, fragment Łk 13,22-30 też) jest po to, by mnie dotykać w najbardziej bolesne miejsca i mnie uzdrawiać.
    Od trzech lat – pięć za późno…
    Ale rozumiem, że Pan Bóg wie, co robi…
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #2 julia
  3. czy ciasna brama to krzyż mojego życia? czy moja niezgoda na bycie niszczoną, lekceważoną, odepchniętą – czy to mój bagaż? czy Bóg przez upokorzenia chce mi pomóc pozbyć się tego bagażu?

    #3 emka
  4. „Gdy Jezus mówi o tych wszystkich warunkach, jakie muszą spełnić się w człowieku, by mógł mieć udział w królestwie, jest to zazwyczaj odbierane jako wymogi do spełnienia, a zbyt mało rozumiane jako obietnica, którą Bóg przez Jezusa zamierza spełnić w człowieku właśnie dzięki kroczeniu w wierze za Jezusem.”
    Pan Bóg dał mi to chyba dzisiaj przeżyć.
    Dzisiejsza Ewangelia przeraziła mnie.»Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości«.
    A przecież oni uważali się za sprawiedliwych. Uważali, że są blisko Jezusa. A byli w błędzie.
    Ja też myślę, że jestem blisko Jezusa. Może też jestem w błędzie? Może też usłyszę „Odejdź”
    Staram się co prawda, aby wejść przez te wąskie drzwi. Nie szukam łatwego życia. Chcę, aby Bóg był na 1 miejscu. Ale przecież jednak to wszystko robię wg własnego poznania dobra i zła, opartego na Ewangelii, ale znowu jest to tylko moje własne rozumienie Ewangelii… Nie mogę więc mieć pewności, że nie jestem w błędzie… Może więc usłyszę te słowa: „nie znam cię” i odstąp”? To mnie przeraziło.
    Pan Bóg pocieszył mnie na koniec Mszy Św. pieśnią:
    „Głoś imię Pana,
    On twoim losem kieruje,
    na skrzydłach niesie,
    jak orzeł się opiekuje.
    Daj Mu swą dłoń,
    w przygodzie zawołaj doń,
    On cię od zła zachowuje.”
    Zrozumiałam wtedy, że nie jestem sama. Człowiek jest omylny i tego nie uniknie. Chodzi o to, aby dać Bogu swą dłoń i dać się prowadzić. Przypomniało mi się drugie czytanie i zapewnienie Pawła, że Pan Bóg wychowuje człowieka jak dobry ojciec. Wyprowadza z błędów i „Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości.”
    Głoszę więc BÓG JEST BARDZO DOBRY !
    Nie zostawił mnie samej sobie, ale daje mi obietnicę, że to ON mnie do siebie zaprowadzi.
    Abym tylko chciała iść „wierze za Chrystusem”. 🙂

    #4 basa
  5. …ciasne drzwi krzyża prowadzącą do królestwa…za to i za wszystko co Ksiądz Biskup ujął w nawiasie dziękuję bo jest to dla mnie czas kiedy staję bezsilny wobec krzyża,który słusznie mi się należy.W życiu zawsze miałem pod górę i dlatego dzisiaj nie mam wielu bagaży.Gdzieś po drodze spadały w przepaść.Jest ze mną żona i synowie.To o nich się najbardziej martwię/lękam/.Mimo wszystko idziemy po katolickim szlaku ku górze,która pociąga nas swoim urokiem.To Golgota na której jest brama do RAJU.Nie jest łatwo ale jest z nami Jezus Chrystus,który pierwszy zdobył Golgotę.To On wytyczył szlak mojego życia i On daje mi Swojego Ducha bym nie zawrócił z mojego szlaku bo przecież za mną idą ci,których kocham…Pozdrawiam…janusz f.

    #5 baran katolicki
  6. „Chodzi o ogolocenie siebie”
    I tu mam problem ,bo o ile nie przywiazuję się do bogactw ,to przywiązuję się do osób ,nauczycieli ,mediów itp.
    Wciaż we mnie brak zgody na ogolocenia.Gdy coś lub kogoś tracę to ogarnia mnie smutek i niepokoj.
    Czyli nie ma mowy o dobrowolnej zgodzie.Ale pocieszające dla mnie jest to ,że Pan Bóg „przywiazuje” mnie do krzyży i w tym zaczynam dostrzegać Jego Ojcowską /karcącą / Miłość

    #6 Tereska
  7. Hiob pamiętam o tobie

    #7 basa
  8. Janusz, a jak czuje się Piotrus? Czy już jest lepiej?

    #8 basa
  9. Kochani, kocham życie ogólnie rzecz ujmując…
    W całym moim życiu były rózne fascynacje, zwątpienia w sens życia i ponowna fascynacja przez
    zauroczenie Stwórcą – Jego dziełem dla człowieka..
    Odkrywanie logiki Krzyża Jezusa Chrystusa, dzięki przede wszystkim nauczaniu Księdza Biskupa Diecezji Siedleckiej/ wielkie BÓG ZAPŁAĆ J.E./
    – staje sie dla mnie również wielkim „wyzwaniem”
    by wejść w tę logikę bez buntu i jednocześnie z radością, aby te wąskie drzwi nie były dla mnie również za wąskie do kulminacyjnego przejścia…
    Kocham życie we wszystkich Bożych wymiarach :
    Prawdy, Dobra, Piękna, a to wszystko mieści się w Bożej Miłości do człowieka…
    Kocham życie, mimo,że nie mam tego co bym chciała, nie robię tego , co bym chciała ale jednocześnie cieszę się z tego co mi Pan Bóg podarował, wszystko co mam w sobie i wokół siebie,mimo moich braków i krzyży…
    Właśnie logika Krzyża jest jednocześnie tak niesamowicie radosna w ludzkiej pielgrzymce do wieczności,a mocna tego świadomość może wywołać paradoksalne Łzy szczęścia- bo jeżeli Ten świat w Bożym wymiarze jest tak wspaniały, to Świat Ńiebiański jest nie do wyobrażenia w pełni…
    KOCHAM ŻYCIE W JEGO BOSKIM WYMIARZE !!!:):):)
    Pozdrawiam słonecznie

    #9 niezapominajka
  10. W stanie zauroczenia/ zakochania/ Bożą Miłością, nie straszne jest tracić swoje życie dla uratowania kogoś czy
    być wiernym Jedynej Prawdzie Bożej przez Jego Syna aż po utratę życia cielesnego…
    tak mi dopomóż Bóg i wszyscy Święci

    #10 niezapominajka
  11. …#8,to dopiero półmetek.Trzy tygodnie szybko minęły a Piotr to na prawdę święty gość.To on zawstydza nas anielską cierpliwością choć noce mamy bezsenne.Wreszcie poznałem smak nocnej modlitwy.Przed nami jeszcze druga połowa.Z Bożą pomocą do wszystkiego idzie przywyknąć.Piotr nie tylko miał podcinane ścięgna ale i ustawiane biodro lewej nogi,które mu wypadło z zawiasów.Mamy nadzieję,że będzie lepiej.Czas pokaże.Proszę nadal o modlitwę bo czasami jest z nami bardzo źle…janusz f.

    #11 baran katolicki
  12. # 11 Dziękuję 🙂

    #12 basa
  13. #11 wiem z własnego doświadczenie, iż gdy ciężej w życiu i sercu tym Bóg jest bliżej, a i póżniej obfitsze łaski…
    łączymy się z Wami w modlitwie…

    #13 Ba
  14. Aby przejść przez ciasną bramę,trzeba najpierw chcieć ją pokonać,trzeba chcieć pokonywać różne przeciwności i uciski.Znam takich chrześcijan ze swego otoczenia,którzy uważają,że Pan Jezus wprowadzi ich do Swego królestwa,bez ich starań,bez ich wysiłku.A przecież wyraźnie jest powiedziane w Ewangelii,że przed tronem Baranka znajdą się Ci,co przyszli z wielkiego ucisku.Więc trzeba nam chrześcijanom tego,sprawdzającego naszą wierność Chrystusowi,ucisku i trochę niedogodności.

    #14 Barbara
  15. AD #2 julia
    „Od trzech lat uważnie czytam i słucham Księdza Biskupa… Gdy spojrzę na tamtą siebie – denerwuję się i uśmiecham pobłażliwie… Niewiele rozumiałam, zadziwiała mnie jednak trafność POJEDYNCZYCH zdań, które dotykały mnie bezpośrednio”
    Julio, w zupełności się z Tobą zgadzam.Moje doświadczenia są podobne. Początkowo również niewiele rozumiałam z tego, co mówił Ksiądz Biskup, trafiały do mnie jedynie pojedyncze zdania.Czasem bywało tak, że wychodziłam z kościoła i pamiętałam z homilii tylko jedno zdanie, nad którym rozmyślałam do następnej niedzieli…Pewnego razu usłyszałam z ust Księdza Biskupa zdanie, które krąży w mojej głowie po dziś dzień i które postawiło moje życie na głowie. Parafrazując brzmiało ono mniej więcej tak: ” Dopóki nie zaczniesz chodzić na Mszę św. nie dlatego, że tak trzeba, że wszyscy chodzą,a dlatego , że masz tam tak wiele ZA DARMO nie będziesz właściwie jej (Mszy św.)przeżywać”. To zdanie wywróciło mi świat do góry nogami i zaczęłam zupełnie inaczej postrzegać nie tylko Eucharystię, ale również inne sakramenty i Ksiądz Biskup ma w tym swój udział. Zdaję sobie sprawę z tego, że może późno zaczęłam rozumieć pewne rzeczy,że może dla wielu to, co piszę wydawać się oczywiste, ale podobno lepiej późno niż wcale…
    „Urzekła” mnie i zmieniła (ciągle zmienia) moje życie logika darmowości…
    Tym chciałam się dziś z Wami podzielić dziękując również za Wasze świadectwa.
    Pozdrawiam 🙂

    #15 Justyna
  16. A ja mam przyjaciółkę. Ma na imie Marysia ale ja nazywam ja Miriam. Początkowo się broniła twierdząc, że nie zasługuje aby ją tak nazywać. Cała Marysia. Od ponad 14 lat n i g d y nie opuściła Mszy św. Uwielbiam słuchać jak opowiada jak kilka razy w kościele oprócz księdza była tylko ona i dostąpiła niezykłej łaski bo Kapłan podzielił się z nią Eucharystycznym Chlebem.Mieszka w niewielkiej miejscowości koło Radzynia Podlaskiego. Marysia wszystko „omadla”. I piękne jest to, że swoje dzieci i wnuki uczy Boga od maleńkiego.Jej dzieci pozakładały rodziny. Szczęśliwe rodziny i jestem przekonana, że wiele im wymodliła łask. Cieszę sie, że w pewnym momencie Bóg postawił na mojej drodze Miriam. Mam w niej ogromne wsparcie :-).

    #16 Kasia
  17. Bardzo radykalnie straciłam bagaż, który uniemożliwiał mi wejście przez ciasną bramę. Każdego dnia z wyboru, z pragnienia szukam intymnej relacji do Jezusa, bo w tym momencie nic innego nie daje mi szczęścia, pokoju, radości, otwartości, wdzięczności. Od lat kilku słyszałam często od katechistów (nawet sama to powtarzałam), że moje szczęście nie zależy od okoliczności życiowych, ale od relacji z Jezusem. Dziś, kiedy wchodzę na swój krzyż, właśnie tego doświadczam: „szukajcie wpierw królestwa Bożego, a wszystko inne będzie wam dodane”.
    Jestem naczyniem glinianym, tlejącym się knotkiem, trzciną nadłamaną, dlatego każdy dzień to walka o to,by przylgnąć do Jezusa. Ale jeśli do tego dochodzi, to zbieram słodkie owoce…! ODWAGI Bracia!
    Pokój,
    agnieszka CS

    #17 agnieszka CS
  18. Miałam szczęście poznać w swoim życiu Kapłanów, którzy często i bardzo żarliwie przekonywali nas – wiernych, że nasze poczucie SZCZĘŚCIA jest wprost proporcjonane do głębi osobostej relacji z BOGIEM:-) !!!. DZIĘKUJĘ codziennie Bogu za Kapłanów (i bardzo lubię to podkreślać) JEZUSA z NAZARETU !

    #18 Kasia
  19. Ks. Biskup wyjaśnił: „W pewnym sensie musi dokonać się coś podobnego, jak to, co jest przewidziane jako droga ratunkowa w przypadku konieczności ewakuacji, np. z samolotu w obliczu niebezpieczeństw rozbicia czy wybuchu, gdy trzeba wyjść bez bagażu i bez butów.”
    Jeszcze nigdy nie podróżowałam samolotem, ale… wyobrażam sobie, że gdybym znalazła się w sytuacji zagrożenia życia, to zostawiłabym i bagaż, i buty, bo przecież wyzbycie się tego, co miałabym przy sobie oznaczałby uratowanie życia! I to rozumiem, ale … w rzeczywistości … tak ciężkie jest rezygnowanie z posiadania dóbr doczesnych – nie uświadamiam sobie ciągle tego, że właśnie wyzbycie się ich „z lekkim sercem” może równać się wejściu do KRÓLESTWA NIEBIESKIEGO! A gdy sobie to uświadomię… już nie powinnam patrzeć wstecz i szukać bagażu, który zostaje, lecz iść ufnie ku ŻYCIU!

    #19 MałgorzataW.
  20. Dobrze jest rozstać się na jakiś czas ze swoją diecezją, by obserwować życie liturgiczne innej wspólnoty diecezjalnej. By przekonać się, o jak wielu rzeczach mamy większą świadomość, niż jeszcze całkiem niedawno…
    Słyszałam bezmyślne i beztroskie czytania liturgiczne, pośpieszne wypowiadane słowa konsekracji…
    Nie słyszałam dźwięku łamanego Chleba, nie słyszałam potrójnego „Amen” po wielkiej doksologii…
    Widziałam wiernych, nie reagujących na słowa „przekażcie sobie znak pokoju”, widziałam ludzi przepychających się do Komunii św., która była udzielana z Hostii konsekrowanych może tydzień wcześniej…
    U nas mam szansę – choć raz na jakiś czas przyjąć Komunię świętą z Hostii konsekrowanej na tej Mszy świętej, w której uczestniczę… Czasami nawet otrzymuję cząstkę Hostii kapłana…., za co jestem Mu bardzo wdzięczna…
    Pozdrawiam 🙂

    #20 julia
  21. Julio ,mozesz mi wyjasnic ,czym sie rozni Hostia konsekrowana aktualnie od konsekrowanej np tydzien wczesniej?
    Tez uwazam ,ze Eucharystia przezywana swiadomie jest prawdziwym cudem.Jakze czuje sie ostanio uboga bo nie moge przyjmowac Jezusa codzienie .Dziekuje Bogu za codziennie bogato zastawiony stol Slowa Bozego.

    #21 Tereska
  22. JEZUS nie żąda wielkich czynów jedynie zdania się na Niego i…wdzięczności !. Ofiarujcie Bogu chwały, ofiary i dziękczynienia !!!. ON nie pragnie dzieł….ON pragnie naszej MIŁOŚCI !(„Mała Tereska”). Własnie czytam „Dzieje duszy” i jestem wzruszona tym czego może juz tutaj, na ziemi doświadczać dusz o czytsym sercu przepełnionym MIŁOŚCIĄ do Jezusa i Kościoła.

    #22 Kasia
  23. przepraszam za literówki 🙂

    #23 Kasia
  24. # 20 i 21 – Dołączam się do prośby Teresy.Też jestem /niezmiernie/ ciekawa różnicy.

    #24 Ka
  25. #21 Teresko,
    pytanie Twoje jest łatwe i trudne jednocześnie.
    Tak zewnętrznie, jak i wewnętrznie taka Hostia niczym się nie różni. Po słowach konsekracji chleb staje się Ciałem Jezusa i jest Nim do momentu, aż chleb nie ulegnie zniszczeniu. Ale…
    Od kiedy wiem, że „jest bardzo pożądane, aby wierni przyjmowali Ciało Pańskie z Hostii konsekrowanych w czasie danej Mszy świętej. Dzięki temu Komunia święta ukaże się także przez znaki jako uczestnictwo w AKTUALNIE sprawowanej Ofierze” (Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego – OWMR p. 85) zaczęło to mieć dla mnie ogromne znaczenie.
    W dalszych punktach OWMR (321) czytam również, że słusznym jest, by kapłan mógł przełamać Hostię na kilka części i rozdzielić niektórym wiernym. Ten znak „jedności wszystkich w jednym Chlebie” i „znak miłości, ponieważ jeden Chleb dzieli się między braci” bardzo mocno do mnie przemawia…
    Dlatego szukam tego znaku na Mszy świętej i ubolewam, gdy go brakuje…
    Pozdrawiam 🙂

    #25 julia
  26. Julio dziekuje , chociaz nie bardzo rozumiem tresci ogolnego wprowadzenia do Mszalu .
    Daje mi to wiele do myslenia /i do douczenia/ ale patrzac duchowo -wzruszylam sie,ze Jezus tak dlugo czeka uwieziony w tabernakulum a my „slepi i glusi” nie zauwazamy tego /nigdy sie nad tym nie zastanawialam a tez wcale sie o tym nie mowi/

    I takiego wlasnie -opuszczonego i uwiezionego,ktory tak dlugo czeka mam wielkie pragnienie przyjac .

    #26 Tereska
  27. Julio,Tereso,
    Mi równiez pomaga ten znak AKTUALNOŚCI ofiary. Rozumiem to tak, że hostia jest konsekrowana ciągle na nowo w każdej Eucharystii (nie ta sama oczywiście) , bo i ja ciągle na nowo, codziennie potrzebuję jej działania, jej aktualności we mnie.Bo nie jestem w stanie raz na zawsze zwrócić sie do Boga , stare myślenie ciągle powraca i potrzebuję działania Ofiary na co dzień aby mnie kierunkować.

    #27 grzegorz
  28. #26, Teresko,
    sednem jest Twoja obserwacja, że „wcale się o tym nie mówi”, czy może mało się mówi…
    KKK w punkcie 1379 mówi:
    „”Święty zapas” (tabernakulum) pierwotnie był przeznaczony do godnego przechowywania Eucharystii, by poza Mszą świętą można ją było zanosić chorym i nieobecnym”.
    Komunia święta na Mszy świętej ma natomiast służyć budowaniu jedności wspólnoty, a nie przede wszystkim (jak nam się często wydaje) przeżywaniu osobistych wzruszeń. I na to znaczenie Komunii świętej zwraca szczególną uwagę Ogólne Wprowadzenie.
    Pozdrawiam 🙂

    #28 julia
  29. Grzegorzu ,Julio
    Bardzo cenne sa dla mnie wasze wyjasnienia

    Bog zaplac

    #29 Tereska
  30. Tereska #26 Julia #28
    Chyba nie do końca mogę się zgodzić z tym, że „wcale się o tym nie mówi”. Pewnie jeszcze zbyt mało! Nasz Ksiądz Biskup bardzo często mówi o sprawach związanych z liturgią, zależy mu na właściwym przeżywaniu liturgii (choćby katechezy liturgiczne). Sama z tego wiele skorzystałam i za to jestem Kiędzu Biskupowi bardzo widzięczna. A widzę – podobnie jak Julia – jak wiele w naszej Diecezji się pod tym względem zmieniło. Ja również, kiedy jestem gdzieś poza Diecezją na liturgii, doceniam to, co jest u nas. Czasami ma się wrażenie (mam na myśli głównie parafie poza Diecezją Siedlecką), że dla wielu księży przepisy liturgiczne czy dokumenty kościelne jakby wcale nie istaniały czy nie miały żadnego znaczenia. Jest rzeczą ważną wczytywanie się w dokumenty Kościoła. Cieszyłabym się gdyby duszpasterze – i w naszej Diecezji i poza nią – przywiązywali do tego jeszcze większą uwagę. Pozdrawiam wszystkich i cieszę się z duchowej więzi w trosce o Kościół.

    #30 Diecezjanka
  31. #29 Teresko, 🙂

    #31 julia
  32. Ciasne drzwi z dzisiejszej Ewangelii to są drzwi cierpienia, choroby, pogodzenia się z wolą Boża, mówienie za Maryją „Niech Mi się stanie według słowa Twego”. Jest to swoiste zaproszenie Jezusa, żebyśmy poszli za nim niosąc swój krzyż i umarli dla świata, żyjąc tylko dla Niego.
    Czy Kościół jest taką ciasną bramą? Trzeba tu odróżnić kościół jako budynek i Kościół jako świątynię Ducha Świętego, którą jesteśmy my wszyscy, bo jak mówi św. Paweł, „Czy nie wiecie, że jesteście świątynią Ducha Świętego?” (1 Kor 6, 19). Kościół potrzebny jest nam, tak jak Apostołom Wieczernik, by się trwać na modlitwach, łamaniu chleba, czasem też służy nam przed schronieniem… Jeśli przychodzimy do kościoła tylko po to, żeby wysłuchać kazania, pokazać się sąsiadowi albo uzyskać przepustkę do nieba, bo przecież ja chodzę nawet codziennie do kościoła i już mi nic Bóg nie może zrobić a po wyjściu z kościoła robię swoje, to jest szeroka brama, brama do zatracenia. Cisna brama to jetem ja, który umiem zapanować nad swoim ciałem, uśmierzyć jego popędy, zwyciężać pokusy, zaufać Bogu. On czasami wystawia naszą wiarę na próbę, przykładem może być Tobiasz z Księgi Tobiasza. Tobiasz mimo, że bezgranicznie ufał Bogu, to jednak oślepł a jednak mimo to, Tobiasz dalej Mu ufał i Pan wynagrodził jego wiarę i znów przejrzał. Właśnie takie rzeczy nazywamy „ciasną bramą”

    #32 chani
  33. Witam ksiedza Biskupa chiałem zapytac się dlaczego nie moge ochrzcic dziecka jesli nie mam slubu Koscielnego .

    #33 Dominik
  34. Ad #33 Dominik
    Odpowiadam krótko. Sedno sprawy nie tkwi w chrzcie, lecz w przygotowaniu, tzn. wprowadzeniu w wiarę. W przypadku dziecka dotyczy to wiary rodziców.
    Każdy przypadek – gdy brak ślubu kościelnego – musi być rozważony indywidualnie.
    Proszę o kontakt ze mną – jeśli mieszkacie na terenie diecezji siedleckiej.
    Bp ZbK

    #34 bp Zbigniew Kiernikowski

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php