Dzisiejsza Niedziela to Uroczystość Najświętszej Trójcy. Ta Uroczystość jest swoistym zebraniem i rekapitulacją (ukoronowaniem) procesu objawiania się Pana Boga w historii ludzkości. W tym procesie dostrzegamy objawienie się Jednego a właściwie dokonujące się stopniowo objawienie tego Jednego Boga jako Jedynego Boga.

Widzimy to na przykładzie przejścia od Abrahama przez świadectwo Deuteronomisty i modlitwę Salomona czy Judyty lub Tobiasza do najbardziej wymownego świadectwa u Proroków, w szczególności Izajasza (zob. kolejno Rdz 12; Pwt 4,35-39; 1Krl 8,60; Tob 3,15; Jdt 9,14; Dn 3,96; Oz 13,4; Jl 2,27 oraz rozdziały 45 i 46 Izajasza).

Objawia się wyznanie i wiara, że Bóg nie tylko jest Jeden, ale JEDYNY. Jest On nie tylko dla Wybranych, ale dla wszystkich narodów, chociaż objawia się przez wybranych świadków.

Objawianie się Ducha Bożego

Ten Jeden i Jedyny Bóg nie pozostaje jednak „zamknięty” w sobie i jakby wyizolowany to znaczy bez komunikowania siebie i bez dawania udziału życia w sobie samym.

Pierwsze znaki tego możemy widzieć już w pierwszych słowach Księgi Rodzaju, gdy w kontekście objawienia przedstawiającego stworzenie wszechświata jest mowa o Duchu Bożym, który unosił się nad bezmiarem wód (Rdz 1,2).

Szczególnym momentem jest też akt stworzenia człowieka – jak to mamy powiedziane – Uczyńmy człowieka na nasz obraz i podobnego nam (Rdz 1,26). Bóg niejako „przedstawia się” w liczbie mnogiej. Stwarza też człowieka w liczbie mnogiej. Jest wprost powiedziane: Bóg stworzył go na swój obraz, ale jednocześnie jest to precyzowanie, że mężczyzną i niewiastą stworzył ich (Rdz 1,27).

Kogo możemy dopatrywać się pod tym boskim MY. To nie zostało jeszcze objawione w Starym Testamencie. Została jednak otwarta swoista droga i perspektywa do pojmowania tej szczególnej natury Boga.

I  jeszcze KOGOŚ

Wielokrotnie i na różne sposoby jest mowa przez cały Stary Testament o Duchu Bożym i o kimś – jako o Mesjaszu, o Synu Człowieczym, Słudze Pańskim. W tych zapowiedziach nie było jeszcze jasności, kim będzie ten Mesjasz. Nie znano jego natury, to znaczy, że będzie Synem Bożym i że jako Wcielone Słowo Ojca będzie też prawdziwym człowiekiem. Te treści były jak największą nowością – prawdziwym objawieniem. Stanowiły też jednocześnie największą trudność w przyjęciu Mesjasza Syna Bożego.

Mamy najbardziej skondensowane przesłanie tej prawdy w Liście do Galatów:

Gdy jednak nadeszła pełnia czasu,
zesłał Bóg Syna swego,
zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem,

aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu,
abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo
(Ga 4,4-5)

Oczekiwano „innego” Mesjasza. Bardziej na „miarę” i według przewidywań oraz „potrzeb”, z jakimi borykała się wówczas społeczność Narodu Wybranego. Głównym „zapotrzebowaniem” tej społeczności było wyzwolenie spod rzymskiej okupacji i podtrzymanie „funkcjonowania” królestwa Izraela.

Wobec tych oczekiwań przechodziły jakby na drugi plan i były niedoceniane wszystkie obietnice wskazujące na potrzebę przemiany ducha człowieka. Na odnowienie sposobu myślenia. Na otwarcie grobów i ożywienie wysuszonych kości oraz stwarzanie „nowej ziemi i nowego nieba”. Na obdarzenie człowieka Duchem Bożym, Duchem Świętym, aby kształtował swoje życie na obraz i podobieństwo Boga. Zniekształcenie wnętrza człowieka, jakie dokonało się w grzechu pierworodnym i które trwało, nie mogło być naprawione przez żadne formy kultu. Trzeba było Nowego Człowieka. Tym stał się Jezus – sprawca zbawienia.

Ojcowski zamysł ratujący człowieka

Jezus, Wcielone Słowo Ojca, spełnił cały zamysł Boga Ojca wyrażony już bezpośrednio po grzechu pierwszych ludzi. Podjął tę wielką misję pokonania „głowy węża” niejako za cenę doświadczenia ugodzenia „w piętę”.

Tę misję podjął jako prowadzony od poczęcia aż po krzyż przez Ducha Świętego będącego „wyrazem” miłości Ojca i przyjęcia doświadczenia łaski przez Syna. Syn stając się człowiekiem, wszedł niejako do obozu tych, którzy z powodu grzechu zostali pozbawieni chwały Bożej (Rz 3,23). Będąc sam objawieniem łaskawej miłości Ojca, nie uchronił siebie od bycia zrównanym z grzesznikami i w oczach ludzi niejako i przez ludzi pozbawionym wszelkiej łask. Został niesprawiedliwie skazany po to, by objawić i uczynić skuteczną łaskę wobec grzeszników – by mogli jej dostąpić za darmo  (Rz 3,24).

Wszystko stało się jako spowodowane miłością Boga Ojca. Stało się skutecznym objawieniem łaski w Synu, by doprowadzać ludzi do przeżywania pojednania – co wyraża koinonia (dar jedności, zdolność życia w jedności właśnie dzięki poznaniu łaski). Kto bowiem poznaje i przyjmuje łaskę objawioną w Synu i przez Syna, nie musi zabiegać o uzasadnienie (gwarancję swego życia według siebie, według własnego poznania dobra i zła). Nie musi walczyć o siebie i o „swoje”. W Synu, w łasce otrzymywanej na wzór Syna, może kochać, pokonując wszelkie bariery i mury wrogości, i żyć mocą obdarowania pokojem. To jest owa koinonia czyli jedność w Duchu Świętym.

W dzisiejszej Liturgii Godzin modlimy się antyfoną do jednego z Psalmów, która pięknie zbiera całe Boże dzieło: Ojciec jest miłością, Syn jest łaską, więzią jest Duch Święty, o błogosławiona Trójco.

Panie, Jedyny Boże w Trójcy Osób, udzielaj nam, świadomości własnej tożsamości samych siebie (zgodnie z Twoim zamysłem) i takiej jedności w naszych wzajemnych relacjach, jaka jest w łonie Trójcy Osób.

Bp ZbK


css.php