W czasie dzisiejszej liturgii czytamy fragment Listu św. Pawła do Galatów. Jest to bardzo wymowę obwieszczenie:

Gdy nadeszła pełnia czasu,
Bóg zesłał swojego Syna, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem,
aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu,
abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo.

Warto zatrzymać się nad określeniem: „nadejście pełni czasu”.

O jaką pełnię chodzi?

Jak ją rozumieć? Co znaczy, że nadeszły i w czym to się wyrażało?

Zazwyczaj odnosimy te pojęcia i te sformułowania do wypełnienia się czasu obietnicy poczynionych na różne sposoby przez Pana Boga w Starym Testamencie. I to jest prawdą. Tak należy rozumieć czas przygotowania wszystkiego do czasu przyjścia Mesjasza.

Oprócz tego dzieła przygotowawczego, które doszło do pełni i zaowocowało „zesłaniem na ziemię Syna Bożego i Jego narodzeniem z Niewiasty”, istnieje jeszcze inny aspekt przygotowania. Możemy go dostrzec i kontemplować w kontekście historycznym – chodzi o historię ludzkości, a w szczególności to, co wyrażało się w będącym u szczytu potęgi Imperium Rzymskim, które jednak nosiło już w sobie oznaki i pierwiastki dekadencji.

Pełnia i pełny jej „brak”

Wyrażało się to w pewnym paradoksie. Z jednej strony panował tzw. „Pokój Augusta”, a z drugiej było wiele niesprawiedliwości walki o władzę, wszelkiego rodzaju intryg i degradacji moralnej. Można zaryzykować, że objawiały się znaki wewnętrznego kryzysu i braku. Możemy to nazwać zarysowującą się „pełnią braku i chaosu”. Między innymi to ostatecznie zaowocuje upadkiem Imperium.

W taki czas wchodzi Wcielone Słowo – Jezus Chrystus. Zrodzony z Niewiasty. Zrodzony pod Prawem. Przychodzi, by wydobyć ludzi z niewoli ludzkich praw (niesprawiedliwych) i niewłaściwego rozumienia Bożego Prawa.

Ten Jezus przychodzi, aby objawić i sprawić zupełnie inny rodzaj pełni. Takiej pełni, który przekracza wymiary wszelkiej pełni a w szczególności owej „pełni braku i chaosu”, do której niewątpliwie zmierzał i stale w jakiejś mierze zmierza świat.

Brak wina na godach

Przedstawiony przez św. Jana cud w Kanie galilejskiej jest właśnie takim znakiem i takim początkiem. Brak wina na uroczystości weselnej. Symbol brak czy niedostatku radości i szczęścia. Na ten brak wskazała Maryja: „Synu, nie mają wina”.

Jezus w kontekście tego braku uczynił cud, który jest znakiem. Brak, może stać się okazją do tego, by ukazała się inna pełnia, inne rozumienie pełni. Nie jest więc przypadkowym powiedzenie starosty weselnego, że to jest dobre wino. Prawdziwie dobre wino (szczęście życia) jest darem, w którym jest nam dany udział w kontekście doświadczenia braku.

To jest przedziwna pełnia, która raz zainicjowana, trwa. Mamy w niej udział.

Bp ZbK

Prośba (180807)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Ponieważ w komentarzach ostatnio jest coraz to więcej podawanych różnych linków i materiałów „youtube” przypominam, że zasadniczo takich materiałów nie wpuszczam – tylko wyjątkowo po sprawdzeniu, że dany „materiał” jakoś odpowiada myśli przewodniej mojego blogu. Nie wpuszczam też zazwyczaj przesyłanych długich materiałów kopiowanych z różnych stron „medialnych” itp.

Jeśli więc ktoś przesyła jakiś link, to bardzo proszę, aby sam się do tego ustosunkował i napisał, dlaczego to przesyła. A więc także, aby zaznaczył, z czym się zgadza czy też się nie zgadza. To wszystko w tym celu, aby można było właściwiej się odnosić do poruszanych kwestii i czynić to w sposób bardziej personalny, a nie traktować tego blogu, jako przysłowiowego kosza, do którego można wszystko wrzucać.

Bardzo proszę wszystkich Blogowiczów o wyrozumiałość i za to bardzo dziękuję.

Pozdrawiam

Bp ZbK

Chleb z nieba – 18. Ndz B (180805)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Wydarzenie z manną i z przepiórkami, o których mowa w liturgii 18 Niedzieli B , miało miejsce na pustyni. Było to krótko po wyzwoleńczym wyjściu z Egiptu i po cudowny przejściu przez Morze Czerwone.

Wobec trudności, z jakimi spotkali się Izraelici na pustyni lud zaczął szemrać przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi wspominając swoje zabezpieczenia życiowe jakie mieli w Egipcie. Nie byli już pomni faktu wyzwolenia z niewoli i doświadczenia cudownego działania Boga w ich życiu. Chcieli, być „tu i teraz” nasyceni.

Wówczas Bóg dał im pokarm z nieba. Był to znak, że będzie nad nimi czuwał w ich zwykłych potrzebach. Ten pokarm z nieba oznaczał jednakże także fakt potrzeby wzrastania w świadomości, że ich życie zależy od Boga, jako jedynego Pana i Sprawcy wszystkiego.

Dlatego jest wprost powiedziane: „Lud będzie wychodził i każdego dnia będzie zbierał według potrzeby dziennej. Chcę ich także doświadczyć, czy pójdą za moimi rozkazami czy też nie”. Można powiedzieć, że korzystanie z tego chleba z nieba było obwarowane posłuszeństwem. Nie było to zabezpieczenie trwałe w sensie zgromadzenia „materiału” zabezpieczającego egzystencję, lecz wiązanie ludzi (wybranego Narodu) z Bogiem, który ich prowadzi i który wiąże się z tym Ludem po to, by ich prowadzić.

Sens tego pokarmu jest więc taki: Jego walor nie polega na tym, że go mamy, lecz że przez otrzymywanie tego pokarmu poznajemy Pana, który nas karmi odpowiednio w każdym czasie.

Zawartość tego pokarmu (jego „materia” czy jego „substancja”) może być różna w zależności od okoliczności i sytuacji potrzebującego. Dawca natomiast jest zawsze ten sam. On wie, czego potrzebujemy.

Ostatecznie tym pokarmem, jak powie i jak sprawi sam Jezus, jest Jego Ciało za nas wydane. Jest to Jego osobisty dar z siebie sprawiany mocą Ojca. Jest to pokarm nie dla zabezpieczenia naszej ludzkiej egzystencji według naszych oczekiwań, ale pokarm, który wprowadza nas przyjmujących w zjednoczenie i ścisłą więź z Tym, który siebie daje.

Bp ZbK


css.php