Ewangelia dzisiejszej uroczystości prowokuje nas i daje nam okazja, abyśmy my odkrywali naszą tożsamość – kim jesteśmy. Nie jest to jednak takie proste, by każdy z nas powiedział o sobie to, co wie, albo to, co chciałaby, aby było prawdą o nim samym.

Chodzi o odkrycie siebie przed Bogiem i rozumienie siebie w świetle Boga, jako obraz Boga. Jezus nie pytał uczniów i Piotra: Kim oni są. Nie zapytał Piotra: Kim Ty, Piotrze, jesteś, ani pozostałych uczniów: Kim wy jesteście. To zresztą było Mu wiadome.

Pytał natomiast: Za kogo ludzie uważają Syna człowieczego?

Pytał: Wy z kogo Mnie uważacie? Czyli: Kim Ja, stojący przed wami i chodzący z wami Jezus, jestem. Kim jestem dla was?

Chciał, aby odkrywali swoją tożsamość w odniesieniu do Niego i wyznawali Kim on według nich i dla nich jest.

Było to w tym celu, aby oni odkrywali, że On jest Kimś, kto ma w sobie coś odmiennego od nich, a jednocześnie jest z nimi i dla nich. On jest Nowym Człowiekiem, otwiera nowy sposób życia

 

Piotr – jego poznanie

Piotr wyznał: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego».

Piotr wypowiedział to, co było mu dane z nieba. Jednak Piotr nie znał wtedy ani siebie ani nie rozumiał, co te słowa przez niego wyznawane oznaczają. To było mu dane z góry. Nie było to od niego. Mimo że Piotr to wyznał, to jednak nie miał on jeszcze tego w sobie, nie przyjął sercem i umysłem jako prawdę tego, co wyznał słowami.

Dlatego chwilę po tym jego wyznaniu zostanie mu dana okazja do konfrontacji i jakby jedna z lekcji zmierzających do tego, by poznał siebie. Stanie się to wtedy, gdy Jezus objawi, na czym polega Jego misja i co z Nim i przez Niego się stanie: w Jerozolimie zostanie wydany, ukrzyżowany i zmartwychwstanie. Wówczas to Piotr – kierowany niewątpliwie życzliwością wobec Jezusa – będzie starał się odciągnąć Jezusa od Jego planu, od Bożego Planu, od Tożsamości Syna Człowieczego, Mesjasza.

Usłyszał wtedy mocne słowa: Idź precz ode mnie, szatanie . . .

Będzie jeszcze kolejna lekcja.

Piotr, pewien siebie, będzie zapewniał Jezusa, który zapowiadał rozproszenie uczniów, że jest gotów pójść do więzienia i na śmierć – a więc nie tak jak inni. Był pewien siebie.

Otrzymał ostatnią lekcję na dziedzińcu arcykapłana, gdy wobec służących zaparł się Jezusa i zrozumiał swój błąd prze okazji piania koguta.

Wtedy to dokonała się jego droga nawrócenia i rzeczywiste stawania się i bycie opoką

 

Paweł – Ewangelia, która ratuje

Szaweł był prześladowcą Drogi, jaką szli uczniowie Jezusa. Był prześladowcą Kościoła.

W dzisiejszym czytaniu mówi: „W dobrych zawodach wystąpiłem . . . ”

Jakie to zawody, z czym się zmagał? Oczywiście jest wiele aspektów tego zmagania się Pawła. Jednym i to bardzo ważnym jest jego zmaganie się ze własną koncepcją widzenia Boga i służenia Bogu – po swojemu, aby odkryć, że to sam Bóg czyni go sługą według swego pomysłu. Dlatego musiał upaść pod bramą Damaszku. Dlatego doświadczał prześladowania, więzienia. Dlatego musiał się dokonać niejako jego „przegrana” w ciele, czyli w doczesności widzenia i pojmowania życia oraz służenia Bogu.

Szło to wszystko, jak to słyszymy w czytanym dzisiaj fragmencie jego listu do Tymoteusza, aż do gotowości przelania krwi. Doświadczył też, że wszyscy go opuścili, ale Pan stanął przy nim.

Kiedy Pan stanął przy Szawle?

Najpierw pod Damaszkiem, kiedy upadł, oślepł i został zaprowadzony do Ananiasza, by tego, kogo miał pozwolenie by prześladować i kogo chciał prześladować, pytać teraz o to, co ma robić. Wtedy Pan stanął przy nim. Szaweł przeżył wtedy swoją przemianę – nie po swojemu lecz wg zamysłu Pana Boga

Odtąd całe jego życie to głoszenie tej prawdy, to głoszenie Ewangelii. Sam powiedział: „Nie wstydzę się Ewangelii”. Oznacza to: „Wszystko, czego nie mogłem doświadczyć i czego nie mogłem osiągnąć służąc Bogu po swojemu, zostało mi dane za darmo w moim poniżeniu, w moim nawróceniu. Pan to sprawił, gdy moje siły i moje koncepcje okazały się niewystraczające”. Nie wstydzę się tego, że ja przeżyłem swoje bankructwo, ale Pan na tej mojej życiowej „ruinie” (na tej pomyłce i na tym moim nawracaniu się) zbudował swoje wielkie dzieło. Nie wstydzę się tego, że mnie – który uważałem się za dobrego, za tego, która uważał, że służy Bogu – a czynił to po swojemu, uratował i otworzył przede mną zupełnie inną drogę, niż ta, którą ja sobie wyobrażałem, o którą walczyłem itd.

Przed każdym z nas dzięki Ewangelii otwiera się możliwość nowego poznania siebie i nowej tożsamości

Bp ZbK

Dzisiejsza Uroczystość Narodzenia Jana Chrzciciela to bardzo wymowne święto. Ten prorok stoi na pograniczu dwóch Testamentów. Jest ostatnim głosem zapowiedzi zbawczego dzieła Boga i wprowadza Jezusa – Wcielone Słowo w etap realizacji tego zbawczego dzieła. Nie było to łatwe zadanie. Opłacił to swoim życiem. Był świadkiem wskazującym na Bożego Baranka. Mówił o sobie, o swoim „umniejszaniu się” i o Baranku, który uzyskał swoją przedziwną wielkość przez oddanie swego życia jako Baranek Paschalny ratujący i zbawiający grzeszników. Ludzi „zniewolonych” swoim pojęciem wielkości. Do niego najpierw odnoszą się słowa Izajasza Proroka –chociaż w pełni będą wyrażały misję Jezusa Chrystusa.

«Tyś sługą moim, w tobie się rozsławię».

Prorok przeżywa różne etapy. Także zawahania i jakby wątpliwości. To jest ludzkie. Także Jezus coś z tego doświadczył w Ogrodzie Oliwnym. Wyrażają to słowa Izajasza:

Ja zaś mówiłem: «Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego. Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą.

Bóg jednak nie odstępuje od swego zbawczego planu. To On przejmuje nad prorokiem swoją władzę i od niego „oczekuje” czegoś więcej, niż to, co może się wydawać maksymalnie możliwym. Coś, co przekracza ludzkie możliwości, „dotychczasowe ustalenia” czy wyobrażenia.

A teraz przemówił Pan, który mnie ukształtował od urodzenia na swego sługę, bym nawrócił do Niego Jakuba i zgromadził Mu Izraela. I rzekł mi: «To zbyt mało, iż jesteś Mi sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela. Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi.

Jest to jakby postawienie proroka wobec zadania, które całkowicie przekracza jego możliwości, które jednak staje się możliwe ze względu na działanie Boga i poddania się proroka temu działaniu aż do śmierci. Nawet oddanie życia jest czymś, co nie jest wystarczające, jeśli brakłoby poddania się Bożemu planowi. Dopiero wtedy rozbłyskuje światło i dopiero wtedy Boże zbawienia dociera do krańców ludzkiego działania i ludzkiej nędzy.

Mamy tutaj do czynienia z tym, o czym mówi św. Paweł w 1 Kor 13,1-3. Nie wystarczy „wydać siebie” i działać – nawet dokonywać wielkich rzeczy. Trzeba poddać się działaniu Tego, który jedynie jest Panem. Wtedy każde działanie Jemu podporządkowane stanie się świadectwem wielkości Jedynego Boga i prawdą o słudze, który ma moc przeżywania swojej służebnej małości. W tym jednak tkwi jego wielkość jako sługi jedynego Pana.

Bp ZbK

 

Dzisiejsza Liturgia Słowa przedstawia przedziwny wzrost. Wierzchołek wysokiego i szlachetnego cedru ścięty i zasadzony na górze (Izraela) będzie przedziwnym fenomenem wzrostu i stanie się okazałym drzewem. Tak Prorok Ezechiel.

Jest to obraz ingerencji Boga wypowiedzianej przez prorocka, aby dać pociechę i perspektywę wzrostu innego, niż to sami ludzi (Izraelici) czynili. Jest to obraz tego, co po ludzku zostało poprowadzone niewłaściwie, a teraz Pan w swojej wszechmocy naprawia, prostuje. Przemieszcza, tak aby to to się okazało, że jest to wyłączne dzieło Boga – jedynego Pana wszystkiego.

Dlatego dalej Prorok wypowiada w imieniu Boga przepięknie słowa, które są też dla nas pocieszeniem i w pewnym sensie programem dla naszego życia.

 

I wszystkie drzewa na polu poznają,
że Ja jestem Pan, który poniża drzewo wysokie,
który drzewo niskie wywyższa,
który sprawia, że drzewo zielone usycha,
który zieloność daje drzewu suchemu.
Ja, Pan, rzekłem i to uczynię.

Jakże dzisiaj w tym naszym świecie, w którym mamy tyle tendencji wyniosłości ludzkiej i rodzących się z tego wszelkiego rodzaju konkurencji a nawet wojen, takie słowa są potrzebne i jakże one mogą ratować wiele ludzkich serc, umysłów i całych ludzkich historii.

Czasem trzeba owego „ścięcia” czy odłamania nowszego i najlepiej zapowiadającego się po ludzku wierzchołka (po hbr. głowa) i przesadzenia go w inną sytuacja, aby mógł być nie narzędziem i świadkiem swojej wielkości, lecz działania Pana Boga.

Potrzebna interwencja Boga

Trzeba doświadczenia zmiany. Doświadczenia innego planu niż ludzki, aby mógł się objawić plan Boży. Ten Boży plan może być na początku rozumiany i pojmowany jako po ludzku mały i nie wpisujący się w ludzkie oczekiwania. Jednak, jeśli jest dzieliłam Boga, okaże się wielkim, prawdziwym i dla człowieka pożytecznym. To jest właśnie to, co Jezus mów w przypowieści o ziarnku gorczycy. Jest ono najmniejsze. Jest tutaj mowa o tej gorczycy palestyńskiej (salwadora persica), której ziarenka są kilkanaście razy mniejsze od znanego nam ziarnka maku. Są praktycznie jak pyłek.

«Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki podniebne gnieżdżą się w jego cieniu».

I nasza odpowiedź

Aby przepowiadanie słowa przynosiło skuteczność, musi to być autentyczne słowo. To ono choćby najmniejsze, ma w sobie mc stania się wielkim. Nasze błędne myślenie często polega na tym, że chcemy zaczynać od tego, co po ludzku wielkie, silne, pewne itp. Zazwyczaj zbyt mało ufamy mocy Boga zawartej w tym, co jest najmniejsze, ale jest autentyczne. Jest od Boga i jest narzędziem Jego działania.

Niechaj nam się otwierają oczy na Boże sprawy – choćby w oczach ludzkich najmniejsze.

Pozdrawiam

Bp ZbK

Dzisiejszej Niedzieli w liturgii Słowa proklamuje św. Paweł:

Bracia: Mamy tego samego ducha wiary, według którego napisano:
«Uwierzyłem, dlatego przemówiłem»,
my także wierzymy i dlatego mówimy,
przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa,
z Jezusem przywróci życie także nam
i stawi nas przed sobą razem z wami.

Mamy tego samego ducha wiary. Kiedyś uwierzyliśmy. Była to wpierw wiara zaczątkowa. Ważne, że prawdziwa. Poszliśmy za tym głosem. Ta wiara rozwijała się, przemawiała. Bóg uzdalniał nas do przemawiania słowami i czynami. Wydarzeniami, jakie miały i mają miejsce w naszym życiu, których – czasem mimo naszych słabości i braków – jest sam Bóg.

Bóg szuka, pyta, wywołuje

To Bóg wszystko przygotował w historii ST i dokonał w powstaniu z martwych Jezusa Chrystusa. Tym samym niejako uwiarygodnił historię zbawienia w życiu każdego z nas wierzących. Tę historię, która nie jest wynikiem „naszego planowania” i tylko naszych działań, lecz jest owocem przedziwnego splotu naszej wiary w Tego, któremu uwierzyliśmy i wszystkich wydarzeń, jakie mają miejsce w naszym życiu – nie wyłączając także naszych grzechów, pomyłek, zwątpień.

To Bóg okazuje swoją przedziwną moc i przychylność wobec człowieka. Szuka człowieka po grzechu. Pyta: Adamie, człowieku, gdzie jesteś? Szuka go, aby po grzechu człowieka objawić mu swój plan zbawienia

Jaki plan?

Podstawowa jest obietnica, że głowa węża zostanie zmiażdżona. Mentalność grzechu zostanie pokonana na krzyżu Jezusa Chrystusa. Stanie się to wtedy, gdy– zgodnie z zapowiedzą z Księgi Rodzaju – Potomek Niewiasty zostanie ugodzony przez szatana w piętę. Oznacza Zostanie zmiażdżone, zniszczone Jego ziemskie życie. Będzie to krzyż i opieczętowany grób. Jednak to nie będzie zwycięstwo przeciwnika Bożego planu, lecz wprost realizacja tego Bożego planu zbawienia. Jest to Tajemnica. Jest to Objawienie. Jest to dzieło Boga na rzecz zagubionego człowieka.

To zbawcze działanie Pana Boga jest ze względu na nas, na człowieka. Tam gdzie ta prawda dociera i jest przyjmowania staje się czas łaski, jest Jubileusz – jak to obwieścił Jezus w Nazarecie na początku swojej działalności przytaczając słowa Proroka Izajasza.

Moja historia

W tej historii, jaką Bóg prowadzi z każdym z nas niejako „przedłużając” i zawsze uaktualniając to, co dokonało się w Jezusie Chrystusie, daje nam możliwość i wprowadza nas w odkrywanie Jego przychylności i Jego łaski. Jest to doświadczenie osobiste, ale wykraczające poza wymiar indywidualny. Jest to doświadczenie i dar tworzący z nas wspólnotę dziękczynienia.

ażeby łaska, obfitująca we wdzięczność wielu,
pomnażała się Bogu na chwałę

Udział w tej prawdzie i w tym działaniu Boga jest naszym stałym zwyciężaniem „głowy szatana”, czyli tej mentalności, która przez fałszywe obietnice zwodzi nas do hołdowania naszej niezależności i bezbożności, które są ślepą uliczką i prowadzą do ucieczki od siebie i od innych i ukrywania się.

Dajmy odnajdywać się Bogu, byśmy dobrze przeżywali siebie i oddawali Mu chwałę!

Bp ZbK

W dzisiejszą Niedzielę słyszymy, jak  św. Paweł obwieszcza Koryntianom wydarzenie, które jest objawieniem największej prawdy w Jezusie Chrystusie. Wydarzenie krzyża i zmartwychwstaną Jezusa. Odnosi to wydarzenie do rozbłyśnięcia pierwszego światła w stworzeniu, dzięki któremu wszystko stopniowo otrzymywało życie. Jedno i drugi pochodzi od tego samego Boga i jest skierowane do stworzeń – w szczególności do stworzenia, jakim jest człowiek.

Bóg, który rozkazał ciemnościom,
by zajaśniały światłem,
zabłysnął w naszych sercach,
by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej
na obliczu Jezusa Chrystus.

To obwieszczenie jest aktualne dzisiaj w stosunku do każdego z n as ludzi ochrzczonych – uczniów Chrystusa.

Jaki to jest skarb? Jakie są owe naczynia gliniane? O co chodzi w tym zestawieniu?

To pytania, na które musimy dawać odpowiedź.

Ten skarb, to Misterium Chrystusa. Jego Tajemnica śmierci i zmartwychwstania, która otwiera nowe spojrzenie na nasze śmiertelne życie. Kto ten skarb otrzymał i nim żyje, ten ma życie, które przezwycięża wszystkie trudności.

Naczynie to właśnie nasza śmiertelność, nasza ludzka egzystencja dotknięty grzechem i przeznaczona na śmierć i na codzienne umieranie i obumieranie.

To zestawienie skarbu z naczyniami glinianymi, w których on się znajduje i w których jest przez nas noszony, wskazuje na to, co jest w naszym życiu istotne. Nie chodzi o ochronę naczyń, lecz o to, aby życie się objawiało właśnie wtedy, gdy dotyka nas coś ze śmiertelności, z naszej kruchości. Paradoksalnie to właśnie wtedy okazuje się moc i blask skarbu.

Nie jest bowiem naszym zadaniem chronić naczynia, w których jest skarb, lecz pozwalać na to, aby naczynia służyły skarbowi i czasem nawet były na różne sposoby dotykane, próbowane, czasem drapane czy nawet rozbijane. Wtedy właśnie pojawia się okazja do tego, aby objawiła się moc i działanie skarbu. On chce być w nas aktywny.

Jest to przedziwne „zadanie”, które w nas może i powinno się spełnić przy naszej współpracy, która polega na tym, co Pan Jezus wyraziło w Kazaniu na Górze: Nie stawiajcie oporu złemu (Mt 5,39).

Ileż to razy trzeba rozbicia glinianego naczynia, aby zajaśniał blask prawdziwego skarbu pochodzącego od Chrystusa, którym jest przebaczenie, jedność i komunia.

Bp ZbK


css.php