Oto mamy Uroczystość Króla. Święto piękne i atrakcyjne – oddawanie czci Królowi, który jest Panem wszystkiego.

To święto nie jest jednak łatwy świętem. Jest ono wprost trudne i angażujące. To święto stawia nas wobec rzeczywistości, która jest całkowicie inna od naszych ludzkich wyobrażeń i oczekiwań. Stawia przed nami wyzwanie poddania się Królowaniu, które tak bardzo odbiega od naszych pojęć królowania, od naszych zwyczajów i naszej wizji życia. Wprowadza nas w inne królowanie, ale też domaga się zostawiania tych naszych wyobrażeń i przyzwyczajeń o królowaniu tu i teraz i to według naszych koncepcji.

Proponuje uznanie Króla, który uczy postaw, od których zazwyczaj jesteśmy skłonni uciekać i zaprasza do wejścia do Jego Królestwa. On będąc Bogiem Wszechmocnym stał się prostym ubogim, wyśmianym, odrzuconym. Przyjął krzywdy i niesprawiedliwość. W swoim uniżeniu został doprowadzony do śmierci krzyżowej.

Kiedy zmartwychwstał nie wprowadził porządku, który oznaczałby dochodzenie własnej sprawiedliwości i ustanowienie porządku, w którym już takie rzeczy nie byłyby możliwe. Nie. On przebaczył oprawcom a swoim uczniom polecił, aby Go w Jego uniżeniu naśladowali i podobnie jak On przebaczali.

Przyjął On ten sposób bycia i życia przed dwoma tysiącami lat. Przyjął i pozostawił Go wszystkim nam jako zawsze aktualny i możliwy do spełnienia. Ta Jego prawda i to Jego polecenie nie zostały nikomu narzucone, lecz obwieszczone jako sposób szczęścia i błogosławieństwa życiowego. Wiedział, że nie wszyscy to pojmą.

Wiedział, że z tego Jego Królestwa ludzie zrobią najróżniejsze dziwne pomysły i rozwiązania. Jednak powierzył to swoje Królowanie nam ludziom, abyśmy wśród naszych pomyłek i błędów a także wśród naszych nieporozumień a czasem nawet różnych wzajemnych walk i sporów toczonych (niby) w Jego imię, stale doświadczali i uznawali, że tylko ten Jego sposób Królowania jest jedynie prawdziwy. W Jego Królestwie jest dla nas miejsce. Wejście doń jest jednak przez drzwi, które są dostępne dla mających postawę sługi a nie pana.

Po to On objawił się jako Król przyjmując postawę Sługi.

Bp ZbK

Talenty i Dar (33. Ndz A – 171119)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Czytana dzisiaj przypowieść o talentach daje nam wiele do myślenia. Ewangelista Mateusz umieszcza ją w swojej Ewangelii jako ostatnią z przypowieści Jezusa. Sytuuje się ona w ramach treści, które są nazywane mową eschatologiczną Jezusa. Zamyka tę część następująca bezpośrednio po wspomnianej przypowieści prorocka mowa o Sądzie Ostatecznym. Po tym już mamy narrację Męki Jezusa.

Takie usytuowanie tej przypowieści wskazuje na jej doniosłość – szczególnie rozumianą w kluczu rozliczenia, o którym jest wprost mowa w przypowieści. Pan obdarował swoje sługi talentami, swoim majątkiem. My, patrząc z punktu widzenia całego zbawczego wydarzenia, możemy i musimy powiedzieć, że obdarował ich swoją tajemnicą. To znaczy swoją nauką, swoim doświadczeniem życia, swoim sposobem patrzenia na wszystko, co wokół się dzieje oraz także na to, co miało sią stać z Jezusem jako Panem wtedy, gdy wejdzie w Mękę, dozna śmierci a potem zmartwychwstanie.

Słudzy, uczniowie – każdy według swych zdolności – otrzymali udział w tym wydarzeniu. To prawda, że nie wszystko zrozumieli. Prawdą jest, że, gdy ich Pan i Nauczyciel, do którego się przyznawali i za którym szli, został zdradzony, osądzony i ukrzyżowany, oni dotknięci strachem i zwątpieniem, rozproszyli się. Prawdą jest jednak, że gdy Pan zmartwychwstał, otrzymali Ducha Świętego, dzięki któremu powierzona im Tajemnica mogła przynosić owoc świadectwa.

To właśnie o to owocowanie, o to przynoszenie owocu powierzonych talentów chodzi. Chociaż nie wszyscy z tego daru właściwie skorzystają przez wpuszczenie w obieg tego, co otrzymali. Będą także tacy, jak ten, który ukrył, zakopał otrzymany dar. Nie miał bowiem zaufania do swego Pana i nie miał wiary w to, że otrzymany dar może się rozrastać właśnie przez to, że zostanie wpuszczany w obieg. Końcowe rozliczenie przy powrocie Pana ukazało właściwy i pełny wymiar owocu czy zysku otrzymanego daru. Jest nim wejście do radości Pana, albo wyrzucenie na zewnątrz, w ciemności.

Jako chrześcijanie, uczniowie i słudzy Jezusa jesteśmy obdarowani wszelkiego rodzaju darami. Tymi naturalnymi i przede wszystkim darem Ducha Świętego, którego otrzymaliśmy i stale otrzymujemy w Sakramentach. Znajdujemy się w konkretnym czasie i konkretnym miejscu. W naszych rodzinach i naszych mniejszych czy większych społecznościach, w naszej Ojczyźnie. Jesteśmy też świadkami, ile jest zamieszania i zamętu w odczytywaniu tego, co dzieje się w naszej Ojczyźnie.

Widzimy też, jak wiele talentów zdaje się być wykorzystanych niewłaściwie i tendencyjnie. Dzieje się tak, bo wielu z nas nie podporządkowuje otrzymanych talentów temu jednemu talentowi, tej Tajemnicy w którą jako ochrzczeni zostali wprowadzeni, a którą niejako zostawiają na boku czy wprost zakopują lub odrzucają. Widzimy, jak źle pod tym względem dzieje się w Europie i jak są atakowane wartości chrześcijańskie i jak próbuje się szkodzić naszemu społeczeństwu.

Wobec tych wszystkich działań konieczne jest, aby każdy z nas – niezależnie od tego na jakim jest stanowisku i jakie stoją przed nim zadania – troszczył się o dobre gospodarowanie otrzymanymi darami, a przede wszystkim wchodził w logikę tego największego daru, jakim jest znajomość Tajemnicy Jezusa Chrystusa. Tylko On może nas prowadzić w prawdzie. Tylko w Nim jest ratunek.

Bp ZbK

Mamy dzisiaj słowo wprowadzające nas w relację do Mądrości Boga oraz Ewangelię o pannach roztropnych i nierozsądnych, albo dosadniej: mądrych i głupich.

Gdy mowa jest o Mądrości jest ona przedstawiona jako wspaniała, zawierająca wszystko i właściwie jedyna. Towarzyszy ona człowiekowi w sposób uprzedzający pod warunkiem, że człowiek jej szuka. Można to rozumieć jako pewne prowokowanie człowieka do tego, by jej szukał. Naturalnie to zakłada, że to szukanie jej jest szczere. To szukanie dokonuje się z powodu niej samej i dla nie samej. Jednakże ten, kto jej szuka i ją znajduje, odkrywa, że ona jest dla niego, dla jego dobra. Poznaje, że jej wartość jest ponad wszystko. Kto jej szuka zostaje niejako opanowany przez nią i sam staje się przeniknięty tą mądrością. Ona jest w nim. Po prostu ona kształtuje jego życie a on dzięki niej uczy się kosztować w pełni życia, które stale przed nim otwiera się w nowych barwach i nowej perspektywie.

Jeśli te nasze myśli o mądrości zestawimy z przypowieścią z dzisiejszej Ewangelii o pannach roztropnych i nierozsądnych, i od razu pomyślimy o tym, że oblubieńcem jest Jezus Chrystusa, to możemy zaproponować takie spojrzenie. Roztropne wzięły ze sobą naczynia z oliwą. Oznacza to, że wzięły ze sobą całą rzeczywistość swego życia z gotowością, aby to ich życie zostało przeniknięte mocą Oblubieńca. Miały ze sobą całą „materię” swego życia i wyczekiwały, aby Oblubieniec – Jego Mądrość – przeniknęła to całe ich życie, by mogły w ten sposób wejść na ody weselne. Panny nierozsądne, głupie, naiwne (gr. morai) miły zaś tylko to, co w danej chwili świeciło, były niejako powierzchowne, nie były nastawione na to, aby dać się poznać i przeniknąć w prawdzie swego życia. Tego też nie mogły uzyskać od panien roztropnych. A kiedy zaś „nabyły” ową oliwę od innych, nie była ona ich prawdą. Stąd nie mogły wejść z tą „inną” prawdą do Sali weselnej. Dlatego też usłyszały od Pana młodego: „Nie znam was”.

Możemy do tego dodać interpretację rozszerzającą. Na salę weselną mogą wejść tylko ci, którzy biorą ze sobą całą swoją prawdą życia. Na tych godach weselnych dokonuje się spotkanie Pana młodego, Oblubieńca z całą prawdą zaproszonych. Czujność to nie tylko oczekiwanie na otwarcie, ale troską o to, żeby zabrać wszystko, co może stanowić „materię” potrzebną do spotkania, do przemiany, jaka ma się dokonać w spotkaniu z Oblubieńcem. Nikt nikogo nie zastąpi; nie można liczyć na to, że od kogoś innego otrzymam to, co jest potrzebne do spotkania z Panem młodym. Muszę być czujny, że stawać z całą swoją prawdą, gotowy na przemieniające spotkanie.

Bp ZbK

Złudna atrakcja grzechu polega na przedstawieniu człowiekowi czegoś, co w danej chwili i w sytuacji, w jakiej się znajduje, może wydawać się korzystne i dobre. A właściwe nie tylko może się wydawać, ale po prostu wydaje się. Co więcej staje się bliskie i w pewnym sensie Jest jakby na wyciągnięciu ręki, chociaż obwarowane mniej czy bardziej uświadomioną przez człowieka prawdą (poznaniem), że jest to coś niewłaściwego.

W ten sposób człowiek zwiedziony przez grzech zmierza do tego, by afirmować siebie niezależnie od Boga i nierzadko wbrew czy przeciw drugiemu człowiekowi. Chce „wyrosnąć” po swojemu. Ta tendencji i wszelkie działanie tego typu niszczy relacje między ludźmi. Do tego dochodzi, jak to Jezus powiedział o ówczesnych faryzeuszach, wszelkiego rodzaju eksponowanie swojej ważności i wyższości. To grozi także nam dzisiaj. Łatwo to dzieje sią właśnie na polu religijnym.

Dlatego przesłanie Ewangelii wskazuje na prostotę i prawdę relacji bez żadnego udawania i wywyższania się. Jezus wprost obwieszcza „jesteście braćmi”. A prorok Malachiasz już na ponad 5 wieków przed Chrystusem wołał: Czyż nie mamy wszyscy jednego Ojca? Czyż nie stworzył nas jeden Bóg? Dlaczego oszukujemy jeden drugiego, znieważając przymierze naszych przodków?

Łatwo możemy ulegać pokusie budowania samych siebie. Zarówno indywidualnie jak i grupowo, a nawet całymi społecznościami, które chcą zapanować nad innymi w imię swoich praw, upodobań, korzyści. Gubi się prawda i zdrowe relacje, a człowiek zostaje nakręcony przez ideologie i tendencje sprzyjające pewnej określonej grupie czy pewnej koncepcji życiowej. Dzieje się to właśnie przez oderwanie człowieka od Boga. Przez odrywanie człowieka od niezmiennych zasad, jakie są w Bogu i które On objawia człowiekowi. Wtedy bardzo szybko w miejsce Boga i Jego praw moralnych wkraczają ludzkie przepisy, które niejednokrotnie graniczą z absurdalnymi pociągnięciami.

Jesteśmy obserwatorami a po części także współuczestnikami destrukcji, jaka dzieje się w Europie coraz to bardziej poddawanej procesowi „odchrześcijanienia” czyli dechrystianizacji. Najskuteczniejszym sposobem stawiania czoła temu procesowi jest pogłębianie naszej świadomości chrześcijańskiej płynącej z Ewangelii. Chodzi właśnie o odwoływanie się do jednego Ojca, który najpełniej objawił się Ojcem w wydaniu na śmierć swego Syna za tych, którzy pogubili sią w życiu jako grzesznicy. Potrzebujemy nawrócenia. To znaczy odwracania się od jakkolwiek pojętej naszej wielkości i niezależności i zwracania się do Boga Ojca przez Syna na drodze przyjmowania prawdy – czasem trudnej a niejednokrotnie bolesnej prawdy o naszej grzeszności, czyli o naszym stanie zagubienia się i trwania w ułudzie naszych racji, praw, przywilejów itp.

Nagląca jest potrzeba wracania do prostoty korzystania z Ewangelii pozwalającej nam odkrywać jedno jedynie prawdziwe odniesienie życiowe do Boga jako Ojca – objawione w Synu, który wydał się za nas w nasze ręce i stał się ostatnim i sługą wszystkich.

O takiego ducha i o umiejętność przyjmowania takiej postawy prosimy Boga Wszechmogącego uznając siebie za siostry i braci potrzebujących stałego nawracania się.

Bp ZbK

Wszystkich Świętych (171101)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Obchodzimy doroczną Uroczystość Wszystkich Świętych. Jest to powszechne święto Kościoła. Ta uroczystość ma – jak moglibyśmy powiedzieć – kilka poziomów albo inaczej wyrażając obejmuje kilka kręgów.

Myślimy najpierw o tych, którzy oficjalnie zostali uznani jako święci. Mają oni co prawda swoje partykularne święta. Stanowią jednak integralną część całej wspólnoty świętych. Kościół przez wyniesienie ich na ołtarze stawia ich przed oczy wszystkim wiernym jako wzór życia na ziemi. To im oddajemy cześć w Kościele. Są oni naszymi orędownikami i przykładem.

Następnie myślimy o tych wszystkich, którzy przeszli z tego świata w jedności z Panem Bogiem i należą do grona zbawionych żyjących w szczęśliwości. Nie mamy co prawda listy czyli wykazu tych zbawionych uczestniczących w sposób definitywny w szczęśliwości i świętości Boga. Nosimy ich najczęściej z nadzieją w naszej pamięci. Na różny sposób przywołujemy ich obecność czy też czasem odczuwamy ich bliskość. Otaczamy ich modlitwą. Modląc się za nich czynimy to także z nadzieją spotkania się z nimi po zakończeniu naszej ziemskiej pielgrzymki.

Wreszcie możemy też mówić o wszystkich, którzy uwierzyli a właściwie zawierzyli siebie Bogu przez Ewangelię spełnioną w Jezusie Chrystusie i głoszoną nieprzerwanie przez Kościół. Od zarania Kościoła byli nazywani świętymi ci, którzy przyjęli Ewangelię i pozwalali, aby jej światło, a w szczególności światło Tajemnicy Paschalnej Jezusa Chrystus oświecało ich życie i żyli w blasku i mocy tej Prawdy(zob. np. Rz 1,7; Dz 9,13.32.41). Jest to uświęcenie, które się rodzi się i rozwija oraz dochodzi do pełni mocą wiary w Jezusa Chrystusa, który objawił i na którym objawiła się świętość Boga. Dzięki tej prawdzie „każdy, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty” (1J 3,3).

Jesteśmy więc zaproszeni w to dzisiejsze święto, by kontemplować świętość Boga i jej spełnienie się w tych, którzy przeszli bramę śmierci oraz uczyć się i przyjmować ten dar i to wielkie wybranie.

Niech Bóg da nam światłe oczy serca tak, byśmy wiedzieli, czym jest nadzieja naszego powołania, czym bogactwo chwały Chrystusowego dziedzictwa wśród świętych (zob. Ef 1,18).

Bp ZbK


css.php