Jednym z określeń człowieka jest to, że jest on powołany do szczęścia i że to szczęście potrafi przeżywać oraz tym szczęściem potrafi się dzielić. I to jest też jego szczęściem.

Dążymy wszyscy do szczęścia. Tak jest z każdym z nas, niezależnie od tego, jak każdy to szczęście pojmuje. Po części nam się to udaje. Nie jest jednak tak zawsze Bywa też, że z tego powodu stają się nieszczęścia. Niejednokrotnie bowiem następuje rozbieżność między tymi, którzy w pewnym momencie inaczej widzą swoje szczęcie. Bywa tak również nawet między tymi, którzy złączyli się przyrzeczeniem albo na inny sposób „biegli” przez życie razem, obiecując sobie budowanie wspólnego szczęścia. Inna wizja szczęścia przeprowadzona przez kogoś z brakiem właściwego odniesienia do drugiego, może być przyczyną rozejścia się i nieszczęścia. Mamy w konsekwencji kryzysy, afery, protesty, wojny.

Ewangelia (Błogosławieństwa), którą słyszymy w czwartą niedzielę roku A, obwieszcza szczęście, które jest niezniszczalne. Może trzeba raczej powiedzieć obwieszcza sposób dochodzenia do szczęścia, którego nikt i nic nie zdoła zabrać. To szczęście nie jest jednak „jakąś masą” do zdobycia ani nawet „stanem”, który człowiek mógłby w sobie wypracować. To szczęście realizuje się przez przejście przez doświadczenie czy stan, które w oczach ludzkich wcale nie wygląda na szczęście i raczej bywa przez człowieka odrzucane albo pomijane.

O jakie więc szczęście chodzi? Jest ono związane z Osobą, która przywołuje do siebie. Jest to Jezus zasiadający na Górze Błogosławieństw. Jest to Jezus, który zawisł na krzyżu na Górze Kalwarii. Jest to Jezus, który wstąpił do nieba i od Ojca zesłał Ducha Świętego.

Każdego człowieka, który jest gotów do Niego przystąpić i Go słuchać, Jezus wprowadza w szczęśliwość, która nie jest zależna od okoliczności. Co więcej Jego wołanie, Jego obwieszczenie prawdy, uzdalnia człowieka do tego, by przechodził przez to wszystko, co normalnie człowiek przeżywa jako ubóstwo, przeciwności, cierpienie, odrzucenie, niesprawiedliwość. Uzdalnia do tego, by pełnić miłosierdzie, wprowadzać pokój, być cichym, znieść głód i pragnienie.

Doświadczenie szczęśliwości płynie z bliskości z tym Jezusem, który – wtedy, gdy to mówił – był gotów to wszystko przeżyć. Dziś słyszymy te same Jego słowa jako potwierdzone przez całe Jego życie. Słyszymy je i otrzymujemy jako już w Nim wypełnione. Zapraszają one każdego z nas do tego, by przystępować do Niego.

On, Jezus, Bóg-Człowiek jest taki. Stał się takim, byśmy nie utknęli w naszych połowicznych i złudnych szczęściach. Byśmy nie byli niewolnikami naszych projekcji szczęścia, lecz stali się uczestnikami prawdziwego szczęścia, jakie daje nam On.

Bp ZbK


css.php