Na krzyżu, w momencie, który – po ludzku patrząc – jest najbardziej krytycznym (w konsekwencji jednak przełomowym i ostatecznie pozytywnym momentem w historii zbawienia), Jezus woła do Boga słowami Psalmu 22: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? (Mk 15,34 i paral.). Jest to moment najdalej idący w głąb rzeczywistości ludzkiej i – można powiedzieć – krańcowy wyraz wcielenia się Syna Bożego oraz Jego wejścia w historię ludzkości, która na skutek grzechu straciła poczucie i świadomość bliskości i obecności Boga.

Cały paradoks tkwi właśnie w tym, że nikt z ludzi – mimo że wszyscy znajdowali się w owej sytuacji odejścia od Boga – nie mógł do końca, z całym realizmem uznać i przyjąć w odniesieniu do siebie i wypowiedzieć tej prawdy: to mnie należy się opuszczenie, ponieważ zgrzeszyłem. Ktokolwiek zbliża się do tej prawdy, odkrywa w sobie stan pustki czy opuszczenia. Stąd też zawsze szuka i będzie szukał jakiegoś wypełnienia, jakiejś obecności, jakiegoś boga zastępczego, namiastki bałwochwalczej, która dawałaby mu jakieś pocieszenie i sens bycia w ramach tego stanu; która dawałyby mu poczucie bezpieczeństwa i akceptacji. Człowiek bowiem nie może zaakceptować trwania w opuszczeniu, ponieważ opuszczenie stawia pod znakiem zapytania samą jego egzystencję i jego relacje z innymi. Czytaj więcej…


css.php